Ten rozdział trochę krótki, ale mogłam, albo wstawić krótki teraz, albo za tydzień w niedzielę długi, więc stwierdziłam, że tak będzie lepiej...
Zakończenie tym razem już nie takie słodkie, żeby zrekompensować poprzedni rozdział :D
_________________________
Po
odpowiedzeniu Nico'wi czegoś w stylu: "Eee... Ja... ciebie
też.", zrobieniu z siebie kompletnej idiotki zaplątując się
w kołdrę i spadając z hukiem z łóżka i (w końcu!) wstaniu na
równe nogi, z twarzą czerwoną jak burak, wyszliśmy po cichu na
korytarz. Wcześniej powiedziałam jeszcze synowi Hadesa, że Kob
okazał się przyjacielem, co Nico skwitował krótkim: "to
fajnie", prawdopodobnie dlatego, że był zmęczony po podróży.
Westchnęłam cicho i zeszłam po schodach.
Nie
wiedziałam, gdzie mam szukać boga kłamstwa, a nie wydawało mi
się, żeby ciągle był w kuchni, ale i tak było to pierwsze
miejsce, do którego zajrzałam. Niestety, było puste. Podobnie jak
pomieszczenie, w którym rozmawiał z Gają. Weszłam tam ostrożnie,
bo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Moim oczom ukazała
się... biblioteka. Niemal czułam zawód. Miałam nadzieję, że
znajdę tam salę tortur, albo coś równie ciekawego i godnego
uwagi, ale nie można zawsze mieć szczęścia, prawda? W każdym
razie tak chyba myślały Mojry. Miałam cudownego chłopaka u
swojego boku, który (nadal nie mogłam w to uwierzyć) w dodatku
twierdził, że mnie kocha. Najwyraźniej to było dla tych wrednych
bab za wiele.
Podeszłam
do pierwszego regału. Stało na nim całe mnóstwo rozmaitych
książek. Przejechałam palcami po ich okładkach. Napisy były w
wielu różnych językach. Po angielsku, po starogrecku, ale i po
Łacinie i były też takie, które nie były napisane, a w
każdym razie nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Widniały na nich
egipskie hieroglify, choć muszę przyznać, że tych było chyba
najmniej. Te, które umiałam przeczytać nie miały zachęcających
tytułów dla normalnych ludzi, ale mnie się spodobały, uważałam,
że Kob ma dobry gust. Wśród nich były takie pozycje, jak "Wzywanie
Umarłych – podstawy" czy "Ścieżki Bogów –
tłumaczenie" albo "Tortury w Tartarze, czyli sposób na
pozbywanie się wrogów".
-
To nie wygląda na bibliotekę przyjaciela – odezwał się cicho
Nico.
Odwróciłam
się. Trzymał w rękach książkę zatytułowaną "Jak Wezwać
Moc Tytana i inne sposoby na podbicie świata". Odwołuję uwagę
o dobrym guście. To się robiło przerażające. Przełknęłam
ślinę.
-
Chyba masz rację – powiedziałam tak cicho jak mogłam, bo nadal
nie wiedzieliśmy, gdzie właściwie jest bożek kłamstwa.
-
To co zmywamy się? - spytał szeptem, ale zaraz po tym rzucił
szybkie spojrzenie w stronę drzwi, przez które tu weszliśmy.
Podążyłam
za jego spojrzeniem. O framugę opierał się nonszalancko Kob.
Patrzył na mnie z uśmiechem, który mówił: "Naprawdę jesteś
taka głupiutka?"
-
Naprawdę jesteś taka głupiutka, siostrzyczko? - a nie mówiłam?
Powinnam zostać szpiegiem, albo kimś, kto przesłuchuje złoczyńców.
Chyba umiem czytać w umysłach ludzi (bądź bogów, nieważne).
-
Nie jestem – odpowiedziałam – Nie wiem o co ci chodzi.
Bożek
zaśmiał się szyderczo, a mną wstrząsnęły dreszcze. Znowu. Kob
nadal się śmiał.
-
Widzę, że przyprowadziłaś tego swojego chłopaka – powiedział,
kiedy w końcu przestał się śmiać – tym lepiej, będzie
zabawniej – uśmiechnął się, jakby proponował nam ciekawą
wycieczkę po wesołym miasteczku, ale jego oczy błyszczały
szaleństwem, jak oczy mojej matki.
I
wtedy wszystko się popaprało, łagodnie mówiąc. Kob wyciągnął
zza pasa miecz (nie mam pojęcia, jak mogłam go wcześniej nie
zauważyć) i rzucił się na nas. Szczerze mówiąc nadal nie wiem,
kogo chciał tym mieczem ciachnąć, ale celował w nogi, co mogło
znaczyć, że nie chciał nas pozabijać. Mogło.
Nico
złapał mnie od tyłu i pociągnął w tył z szybkością godną
pochwały. Gdyby tego nie zrobił nie miałabym już nóg, co
wydawało mi się raczej kiepskim podsumowaniem naszej misji.
-
Spite! - wrzasnął bożek – Nic ci nie zrobię! - jego oczy
przewiercały mnie na wylot z taką dozą szaleństwa, że pomyślałam
o tych wszystkich ludziach w szpitalu psychiatrycznym jak o istotach
całkiem zrównoważonych. Mimo to czułam siłę, która kazała mi
wierzyć, że on ma racę. Na moje szczęście udało mi się ją
odeprzeć.
-
Jasne – odpowiedziałam i pobiegłam w głąb korytarza, który
tworzyły regały, ciągnąc za sobą syna Hadesa. Biegliśmy ile sił
w nogach. Skręcaliśmy nie wiadomo ile razy, ale ciągle słyszałam,
że Kob biegnie za nami.
-
Jesteś może gotowy na podróż cieniem? - zapytałam z nadzieją w
głosie, nadal nie przerywając biegu.
-
Teoretycznie tak – odparł zdawkowo Nico.
-
Teoretycznie?! - kolejny skręt. Oj, źle. Bożek stojący przede mną
spojrzał mi w oczy. Obróciliśmy się szybko i pędziliśmy znowu
przed siebie.
-
Jak to "teoretycznie" – wydyszałam bez akcentowania
pytania. Gardło mnie piekło, jakbym połknęła żywego demona z
pazurami.
-
Ujmę to inaczej: Tak, jestem gotowy, ale... - znowu skręt – Ale
na dom są założone hmm... zaklęcia ochronne. Nie mogę się
wydostać, chociaż dało się... - skręt w lewo – wejść, to
wyjść się nie da, to jest pułapka.
-
Kapitalnie – mój głos ociekał sarkazmem – Masz może, w takim
razie, jakiś pomysł?
-
Wystarczy, że uda nam się wydostać z budynku. Potem nie powinno
być problemu.
W
chwili, kiedy Nico to mówił skręciliśmy ponownie, a ja omal nie
dostałam zawału... ze szczęścia. Staliśmy przed drzwiami
wyjściowymi z tej piekielnej biblioteki.
-
Mam was! - głos bożka przetoczył się echem po sali. Nie
wytrzymałam i odwróciłam się.
Kob
stał trzy metry przede mną. Może to brzmi niezbyt strasznie, ale w
takiej sytuacji trzy metry to zdecydowanie za mało.
-
O co ci chodzi? - pytanie samo ze mnie wyskoczyło, wbrew mojej woli.
"Moja wola" chciała jak najszybciej stąd wiać, ale ta
druga część mnie była strasznie ciekawa co kierowało tym
psychopatą. Sama nie wiem dlaczego. Może trochę z żalu? To nie
jego wina, że jest tym, kim jest. Był bożkiem kłamstwa i nie mógł
tego zmienić. Mimo to miałam do niego żal, że chciał mi odciąć
nogi, też nie wiem dlaczego (wyczujcie sarkazm, proszę).
-
Czego ja chcę? – Kob był zaskoczony moim pytaniem, zresztą tak
jak Nico, który próbował mnie wyciągnąć za drzwi – Ja chcę
tylko mieć tu towarzystwo. Mieszkam tutaj całkiem sam, tylko czasem
pojawia się matka, ale ona nie należy do ludzi gotowych udzielać
się towarzysko – uśmiechnął się sarkastycznie, a mi zrobiło
się go autentycznie żal – No, ale nie potrzebuję tego twojego
syna Hadesa, który pewnie by cię namawiał do powrotu na świat,
więc zapewne bym go zabił, ale to nieważne – odwołuję to,
wcale nie nie było mi go żal.
Zrobiłam
się cała czerwona. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam do
salonu razem z Nico, który był oszołomiony po wyznaniu Kob'a. Z
hukiem wyważyliśmy drzwi wyjściowe i wbiegliśmy w mgłę. A może
i w Mgłę. Zeus tylko wie.
Pędziliśmy
przed siebie przez mokradła potykając się i zapadając w bagno. W
końcu syn Hadesa przystanął. Pochylił się i złapał dłońmi za
kolana. Odetchnął kilka razy , wyprostował się i zerknął za
siebie.
-
Chyba już nas nie goni – powiedział zachrypniętym głosem.
Zerknęłam
w stronę domu. Nie widziałam go dokładnie. Właściwie, to w ogóle
już go nie widziałam. Docierało do mnie tylko lekkie światło z
okien.
-
No. Chyba się poddał – odwróciłam się w stronę ciemności
spodziewając się zobaczyć nieprzenikniony mrok. Jakież było moje
zdumienie, kiedy zobaczyłam nikłe światło – Patrz! - zawołałam
i szturchnęłam Nico w bok.
-
Co...? Czy chodzi o to światło? - zmrużył oczy starając się
wypatrzeć, co jej rzuca – Wiesz co... Mam złe przeczucia.
Ale
ja go nie słuchałam. Coś mnie ciągnęło w stronę tego blasku.
Czułam, że muszę do niego podejść, inaczej spotka mnie wielkie
nieszczęście! Jak mogłam tego wcześniej nie być pewna, przecież
to było oczywiste!
-
Spite...? - w głosie syna Hadesa brzmiała niepewność, ale poszedł
za mną.
Zapadałam
się po pas w gęste błoto, ale nie przestawałam iść przed
siebie. Byłam coraz bliżej celu. Światło rosło i rosło i rosło,
a ja czułam się coraz bardziej niecierpliwa. Wtem zobaczyłam
czyjąś postać. Stała tuż przy tym blasku. Tak, że kiedy na nią
patrzyłam widziałam tylko kontury, bo reszta zlewała się w
świetle.
Postać
poruszyła się, a ja zdałam sobie sprawę, że już ją kiedyś
widziałam . To na pewno był mężczyzna. Dosyć wysoki i dobrze
zbudowany. Mózg sam podsunął mi do ogólnego obrazu twarz. Miłą
i łagodną, uśmiechającą się do mnie szeroko. Jak z portretu w
moim śnie. Tym w którym spotkałam moją matkę.
-
Tato? - spytałam łamiącym się głosem.
Mój
ojciec pokiwał głową, ale się nie odezwał. Zaczęłam iść
szybciej. Musiałam do
niego podejść! Tak się za nim stęskniłam przez te wszystkie
lata! Miałam tak wielkie poczucie winy z powodu jego śmierci, że
teraz, kiedy widziałam go żywego, poczułam jak wielki ciężar
spada mi z serca. Poczułam się lżejsza. Uśmiechnęłam się tak
szeroko jak tylko potrafiłam.
Coś
złapało mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale ten ktoś
złapał mnie za obie ręce od tyłu i wygiął je do góry, co mnie
skutecznie unieruchomiło. Jeszcze chwilę szarpałam się, ale byłam
wyczerpana. Załkałam cicho.
-
Przepraszam! - zawołał Nico – Spite, zrozum, to pułapka! Go tu
nie ma! Przykro mi to mówić, ale on nie żyje, a w tych sprawach
możesz mi ufać.
-
Nie, nie, nie – przecież ja go widziałam,
on tu był! Dlaczego Nico nie chce, żebym była szczęśliwa?
-
To nie tak! - odpowiedział na moje nieme pytanie syn Hadesa, jakby
umiał czytać w myślach – Uwierz mi! To tylko iluzja! To sztuczka
tych nimf bagien! Yyy... one nazywają się chyba Eleionomae.
-
A dlaczego mam ci wierzyć? - zapytałam z jadem w głosie, czego od
razu pożałowałam.
-
Chętnie sam bym tam pobiegł – odpowiedział przybity – Gdyby
nie to, że wiem, że ona nie żyje. To naprawdę tylko iluzja – w
jego głosie brzmiał autentyczny ból.
Poczułam
ukłucie w sercu. On nie może kłamać. Nie kłamałby w takiej
sprawie. Zerknęłam ostrożnie na to, co wyglądało jak mój tata.
Zamigotał lekko jak hologram i po chwili już go tam nie było.
Zamiast niego stała tam jakaś młoda kobieta o zielonkawo-brązowym
odcieniu skóry i w poszarpanej, brudnej sukience. Twarz mogłaby być
nawet ładna, gdyby nie chorobliwy odcień i złość w oczach.
Czerwonych oczach.
-
Tartar niech pochłonie tych synów Hadesa! - wrzasnęła piskliwym
głosem, który brzmiał, jakby śpiewaczka operowa wlała sobie kwas
do gardła – Nie żeby spotkała innych oprócz tego, ale i tak! -
rzuciła nam spojrzenie spode łba.
Zadrżałam
i cofnęłam się gwałtownie, zapominając o tym, że za mną stał
wspomniany przez nią syn Hadesa. Wpadłam na niego i oboje runęliśmy
w błoto z głośnym “PLUSK!!!”. Przez głowę przemknęła mi
straszna myśl o utopieniu się w tej gęstej mazi. Nie otwierałam
oczu, ale czułam, że coś czai się pode mną w tym bagnie.
Na
szczęście udało mi się wygrzebać na powierzchnię, podobnie jak
Nico. Gdyby nie okropna sytuacja, w jakiej się znajdowaliśmy, na
pewno bym się uśmiała. Chłopak wyglądał jakby jakiś
niewdzięczny potwór zwrócił na niego zawartość swojego żołądka.
Nico
musiał zobaczyć mój wyraz twarzy, ale modliłam się do Mojr, żeby
nie odkrył, o czym myślałam.
-
Ty też nie wyglądasz lepiej – syn Hadesa uśmiechnął się.
Głupie Mojry.
Jedynym
plusem tego, że błoto miałam też na całej twarzy było to, że
zakryło ono mój rumieniec. Extra. Mam chłopaka od bodajże doby, a
już miał okazję oglądać mnie całą umazaną błotem. Bogowie,
ale obciach.
Z
miejsca, gdzie stała nimfa bagna dobiegł mnie syk. Szybko
spojrzałam w tamtą stronę. Okropna dziewczyna pełzła do nas po
powierzchni błocka. Już wiedziałam, dlaczego ma tak brudną
kieckę.
Wyciągnęłam
mój miecz z pochwy, a w mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze
światełko mówiące, że miałam szczęście, że nie nadziałam
się na niego w nocy, kiedy spałam z nim u boku. W myślach
zaznaczyłam sobie, żeby następnym razem uważać.
Nico
też wyciągnął miecz. Jego oczy błyszczały w ciemnościach, a ja
poczułam się szczęśliwa jak nigdy, że odwzajemnia moje uczucia.
Nadal wydawało mi się to niemożliwe. Tak samo, jak to, że ja
byłam w stanie się zakochać! Byłam ciekawa, czy on też się
dziwi, że on
umiał. Nie wyglądał na takiego, któremu to przychodzi łatwo, wiec
podejrzewałam, że tak.
Zeusie!
Co jest ze mną nie tak?! Zaraz jakaś okropna, zgniła nimfa się na
nas rzuci, a ja myślę o miłości?! Otrząsnęłam się i
przybrałam pozę do walki.
I
właśnie wtedy zdarzyło się coś, co sprawiło, że wszystko znowu
się zawikłało. Mojry najwidoczniej uznały, że atak jednej
wściekłej nimfy nie jest wystarczająco przerażający. Przecież
co takiego może nam zrobić jedna dziewczyna? To takie banalne!
Pstryknęła tymi swoimi paluchami i... Tak. Z bagna wyłonił się
jakiś tuzin ohydnych nimf ociekających błockiem. Omal nie
zwymiotowałam śniadania. Właściwie, to na pewno bym to zrobiła,
gdybym wcześniej jadła śniadanie.
-
πόρνη* – przeklął Nico po grecku, a ja w zupełności się z
nim zgodziłam.
-
A... Nie możesz nas przenieść cieniem? - zapytałam z nadzieją.
-
Yyy... Nie. Nadal coś mnie blokuje. Myślę, że za mało się
oddaliliśmy od tego domu i ta magia jeszcze działa – a już
miałam nadzieję na szczęście.
Byłam
załamana. Dom był za nami, a nimfy przed. Musieliśmy z nimi
walczyć, żeby się oddalić od tej głupiej magi, która nie
pozwalała nam na spokojny powrót do Daisy i Temidy.
Westchnęłam
spazmatycznie i przygotowałam się na najgorsze.
***
Opis
walki jest technicznie niemożliwy, ponieważ... Nie do końca całą
ją pamiętam. Włączyłam tryb “machanie mieczem” i rzuciłam
się na maszkary.
Pierwsza
wyparowała szybko, a to co z niej zostało (wiem, że to brzmi
makabrycznie, ale chodzi mi o ten proszek, który zostaje zazwyczaj
po potworach) zapadło się w muł.
Z
drugą nie było tak łatwo. Podrapała mnie mocno pazurami, zanim
udało mi się ją unicestwić.
Co
było dalej naprawdę nie pamiętam. W głowie mam obraz mojego
miecza, pazurów i kłów nimf oraz Nico walczącego z potworami.
Nie
wiem ile to trwało, ale w końcu zabiliśmy prawie wszystkie
dziewczyny, a te nieliczne, które nam umknęły zwiewały
najszybciej jak umiały i mam wrażenie, że długo dochodziły do
siebie.
Mozolnie
posuwaliśmy się przed siebie. Zdawało mi się, że błoto zrzedło,
ale i tak byliśmy strasznie wyczerpani po walce, więc szliśmy
wolniej niż wcześniej. Maź zasychała mi na nogach, co nie
ułatwiało chodzenia.
Wreszcie,
po nie wiadomo jak długim czasie grunt przestał być grząski i
pojawiła się trawa. Może i była szara i brudna, ale cieszyłam
się na jej widok, miałam dość błota na całe życie. Syn Hadesa
zatrzymał się i odetchnął głęboko.
-
Chyba mógłbym nas przenieść – oświadczył, a ja niemal
podskoczyłam z radości. Potem zobaczyłam jego zmęczoną minę. Oj
nie. Nie wydawało mi się to najlepszym pomysłem.
-
Nie ma mowy – powiedziałam stanowczo – zostaniemy na razie
tutaj. Odpoczniemy. A potem przeniesiemy się do Daisy i Temidy.
-
Spite... - jęknął Nico – Naprawdę to nie jest potrzebne...
Przeniosę nas, nie ma sprawy.
-
A co, jeżeli przeniesiemy się w niebezpieczne miejsce, a ty
zemdlejesz? Co? Zostanę sama i będę skazana tylko na siebie! - nie
do końca tak myślałam, ale miałam szczerą nadzieję, że to do
niego trafi.
-
No dobra, masz rację – mruknął i usiadł na trawie.
Usiadałam
koło niego i rozprostowałam nogi. Syn Hadesa westchnął i położył
się na plecach.
-
Może to nie był taki zły pomysł – powiedział i uśmiechnął
się lekko.
-
Wiem, że nie był, przecież był mój – odpowiedziałam zaczepnie
i też się położyłam. Moje nogi prawie westchnęły ze szczęścia.
-
Nico? - przekręciłam się na bok i moja twarz znalazła się pieć
centymetrów od jego twarzy.
-
Hmm? - mruknął cicho i otworzył oczy. Czarne, piękne... Zaraz, o
co ja miałam się zapytać? Cholera by wzięła te jego oczy!
-
Yyy... - odpowiedziałam mądrze – To znaczy... Chciałam zapytać,
co właściwie zrobiłeś z Daisy i Temidą. Ukryłeś je gdzieś? -
brawo dla mnie! Udało mi się wyartykułować pełne zdanie!
-
No... Są w hotelu pod St. Louis – nabrałam powietrza, ale on mi
przerwał, zanim zdążyłam zapytać – Tak. Jestem pewny, że nikt
z obsługi nie jest potworem. Sprawdziłem.
-
To dobrze – poczułam ulgę, że nie muszę się o nie martwić.
Przymknęłam
oczy. Byłam strasznie zmęczona po tym biegu przez bajoro. Nim
zdążyłam się obejrzeć zasnęłam.
***
Unosiłam
się w nicości. Dosłownie. Czułam się jakby grawitacja powiedziała
mi “do widzenia” i poszła na herbatę razem z tym wszystkim, co
powinno znajdować się we śnie.
Po
chwili dookoła zaczęły się pojawiać różne rzeczy. Trochę
drzew, zeschła trawa, ulica wyłożona spękanym asfaltem i
tabliczka z napisem: “Blue Valley Park”. Wiedziałam, gdzie to
jest. Mieszkałam kiedyś niedaleko. To był park na obrzeżach
Kansas City.
Kiedy
wszystko już się zmaterializowało, opadłam lekko na ziemię.
Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam drewniany domek, nie
większy od domku Hadesa w Obozie Herosów. Nie pamiętałam, żeby
stał tu wcześniej. Ostrożnie podeszłam do okna i zajrzałam.
Wnętrze
przypominało wystrojem domki na obozach. Takich zwykłych, nie tych
dla półbogów. Na łóżku pod przeciwległym oknem leżał młody
mężczyzna. Nie widziałam go dokładnie w cieniu, ale na pewno miał
ciemną karnację.
I
wtedy on wstał. Jego skóra była koloru ciemnej czekolady, był
smukły i muskularny, a gęste czarne włosy spływały mu na
ramiona. Oczy miał w kolorze płynnego złota. Łagodne i spokojne.
Ale najpiękniejsze były skrzydła. Połyskiwały delikatnie, a
odcienie pomarańczu i czerwieni wydawały się takie ciepłe, że
miałam ochotę ich dotknąć. Patrzyłam na nie urzeczona, a powieki
zaczęły mi powoli opadać, jakbym była zmęczona. Zmęczona?
Zmęczona! Już byłam pewna, kogo mam przed sobą. To był Hypnos.
Bóg
snu ziewnął lekko i przeciągnął się ospale. Podszedł do mini
kuchni w rogu pokoju i włączył ekspres do kawy.
-
A więc, kiedy zjawisz się tutaj poza snem? - jego głos był
głęboki i melodyjny, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że
mówi do mnie.
-
Ja? - mądra pytanie wyrwało mi się z ust, zanim zdążyłam je
przemyśleć.
W
odpowiedzi Hypnos zaśmiał się cicho, odwrócił w moją stronę i
spojrzał prosto w oczy.
-
Może jesteś niewidzialna we śnie, ale boga snu nie
oszukasz.
-
Ja jestem niewidzialna? - nie miałam pojęcia o czym on mówi. Na
wszelki wypadek spojrzałam w dół, ale zobaczyłam swoje nogi.
-
Myślę, że to sprawka twojej matki – odpowiedział i wziął
gotową kawę do ręki – Pewnie chciała cię ukryć przed bogami.
Wiesz. Ona myśli, że nie za tobą nie przepadają. Może się myli,
nie wiem.
Przypomniałam
sobie słowa matki i to, że żaden bóg mnie nie widział, kiedy, we
śnie, znalazłam się na Olimpie. Prawie żaden.
-
Apollo mnie widział - odpowiedziałam przeskakując przez okno do
środka.
-
Och – bóg snu machnął ze zniecierpliwieniem ręką i odstawił
parujący kubek na mały stolik przy kanapie - Podejrzewam też, że,
gdyby tam akurat była, Hekate by cię widziała. W końcu jest
boginią magii. Kawy?
-
Boginią... kawy? - zapytałam skołowana.
-
Nie. Magii. Pytam, czy chcesz może kawy – uśmiechnął się
dobrodusznie i potrząsnął z zachętą paczuszką z kawą.
-
A czy ja się jej napiję, to się nie obudzę? - spojrzałam na
niego pytająco.
-
Aaa... Masz rację. Zawsze zapominam – westchnął i schował kawę
do szfki – Przyszłaś, żeby porozmawiać o bogini, prawda?
Odpowiem ci od razu. Tak. Musicie tu przyjść, jeżeli chcecie ją
obudzić. A chcecie.
-
Skąd wiesz? - usiadłam na wytartej kanapie.
-
Jestem bogiem snu. Wiem, co się śni każdemu człowiekowi na
świecie. No, i prawie wszystkim bogom. Niektórzy odkryli jak
założyć blokady. Na przykład taki Hades, albo Zeus... W każdym
razie, we śnie zazwyczaj odbija się to co przeżyłeś, lub, w
przypadku półbogów, to, co dopiero przeżyjecie. Nie mówię
oczywiście o szczególnych przypadkach, kiedy we śnie odwiedza cię
bóg, lub bogini, albo, kiedy masz jakieś tajemnicze "wizje".
To raczej działka Morfeusza. On jest od takich tam i innych. Widzę
więc bardzo wiele, co daje mi niezwykłą wręcz wiedzę o tym, co
się dzieje w świecie. A nie muszę się ruszać z tego domku! -
uśmiechnął się szeroko.
-
Aha – mądre odpowiedzi i pytania to moja specjalność.
-
O! Na przykład teraz temu twojemu... No, synowi Hadesa! - pstryknął
parę razy palcami.
-
Nico? - spytałam nie wiedząc, o co mu może chodzić.
-
Właśnie! Nico! No, mu się śni teraz, że... Hmm... Stoi w ciemnym
pokoju.. Nie! Sali tronowej! Chyba jest w Podziemiu... O... a teraz
wszystko mu się rozmazało i chyba śni, że... - uśmiechnął się
"niewinnie", co wywołało u mnie niekontrolowany dreszcz –
Czy wy ze sobą chodzicie? - pytanie Hypnosa zbiło mnie z tropu.
-
Może... - odpowiedziałam podejrzliwie – A co?
-
Nic... Jeżeli ze sobą chodzicie, to nic złego, że śni, że się
z tobą całuje – odpowiedział bez emocji i dopił ze spokojem
herbatę, a za czułam jak się rumienię.
-
No dobrze – powiedział i odstawił puste naczynie na stół – A
teraz porozmawiamy o poważnych sprawach. Macie trzy dni na obudzenie
Temidy. Musicie przez ten czas dostać się tutaj. Inaczej będzie
piekielnie trudno ją wybudzić. Zapadnie w coś w rodzaju śpiączki,
a chociaż uważam, że mam na prawdę niezłe wyspecjalizowanie w
tej dziedzinie, to z boginią mogę mieć lekkie problemy, a nie
chciałbym, żeby sprawiedliwość odeszła. Lubiłem grać z nią w
karty. Dokładnie co drugą rundę dawała mi wygrywać.
Patrzyłam
jak otępiała, jak bóg snu wstaje i podchodzi z powrotem do kuchni
i odstawia kubek do zlewu, po czym zalewa mocną, czarną herbatę.
-
Trzy dni? - udało mi się w końcu wydukać.
-
Oczywiście możecie być wcześniej. Jestem wolny. Ale nie później
– ostrzegł i podał mi kubek – Myślę, że czas, żebyś
opowiedziała wszystko swojemu towarzyszowi.
Wzięłam
od niego kubek i upiłam duży łyk. W głowie mi się rozjaśniło.
Otworzyłam szerzej oczy.
-
Do zobaczenia wkrótce! - zawołał Hypnos, zanim cały obraz zaczął
mi się rozmywać.
Po
chwili nie widziałam już nic poza ciemnością.
***
Obudziłam
się otwierając szeroko oczy. Szczerze mówiąc niewiele się
zmieniło. Dookoła panowała całkowita ciemność. No, może nie do
końca, ale było bardzo, ale to bardzo, ciemno.
Chciałam
się przekręcić na plecy i wstać, ale coś mnie powstrzymało.
Mianowicie ręka syna Hadesa obejmująca mnie od tyłu. Uznałabym,
że to słodkie, ale mieliśmy mało czasu i czas nas gonił.
-
Nico – szepnęłam i spróbowałam wyplątać się z jego objęć.
Nic
z tego, równie dobrze mogłabym próbować ruszyć tron Zeusa z
sali tronowej. W odpowiedzi Nico nie poruszył się nawet i mruknął
coś o jakiś żelkach, ale ja nie chciałam dochodzić, co
dokładniej miał na myśli.
-
Trudno – mruknęłam – widać trzeba zrobić to mniej delikatnie
– nabrałam głęboko powietrza do płuc – Nico! - wrzasnęłam
najgłośniej jak potrafiłam, a możecie mi wierzyć, że mam w tym
spore doświadczenie.
Chłopak
drgnął gwałtownie i zamrugał w ciemnościach.
-
Spite? - mruknął i przetarł oczy – Czemu krzyczysz?
Wyglądał
śmiesznie. Cały w zaschniętym błocie, leżący na ziemi w
ciemnościach, a tuż obok niego bagno.
-
Wstajemy - powiedziałam i podniosłam się z ziemi.
Przeciągnęłam
się i poczułam, jak błocko odpada zaschniętymi odłamkami z moich
ubrań.
-
Mam nadzieję, że w tym hotelu, gdzie zostawiłeś Daisy i Temidę
jest ciepły prysznic – powiedziałam ziewając.
-
Jest – odpowiedział wstając – i ja też bardzo chętnie z niego
skorzystam.
***
Znowu
przenieśliśmy się cieniem i znowu zrobiło mi się niedobrze.
Odgłosy towarzyszące naszej podróży przyprawiały mnie o
dreszcze, a ja miałam ich dość po tylu spotkaniach ze strasznymi
potworami i niebezpiecznymi bogami. Albo nimfami. Albo braćmi z
chorobą psychiczną, którzy usiłują odciąć ci nogi. Dobra. To
chyba tyle.
O
ile się nie mylę wylądowaliśmy w krzakach, choć równie dobrze
mógł to być krze dzikiej róży, sądząc po licznych zadrapaniach
po kolcach, których doszukałam się po wyjściu na światło
ulicznych latarni.
Kiedy
tak szliśmy streściłam treść mojego snu, a Nico w odpowiedzi
przyspieszył.
-
Jeszcze kawałek – powiedział po chwili i skręcił w prawo.
Minęliśmy
kilka domków jednorodzinnych oraz sklepów. Po chwili stanęliśmy
przed szyldem który głosił radosną nowinę iż znajdujemy się
przed hotelem "Słoneczny odpoczynek".
Z
okna pokoju na rogu na drugim piętrze unosił się gęsty i czarny
dym.
-
Powiedz mi, że one nie mieszkają na rogu i na drugim piętrze –
szepnęłam zrozpaczona – bo jeżeli tak, to możemy pożegnać się
z prysznicem.
Nico
zrobił osłupiałą minę i spojrzał na mnie znacząco. Tak, to w
ich pokoju wybuchł pożar.
______________________
* πόρνη - przetłumaczcie to sobie sami w google tłumaczu, bo ja nie chcę tu pisać brzydkich słów... :D Jakoś tak głupio mi ;P
Czytam = komentuję
Pamiętajcie o tej pięknej zasadzie! :D
Ave Spite! Świetne to jest!
OdpowiedzUsuńMądra odpowiedź Spite na początku... :D
Kob chce mieć przyjaciół... taki smutny.
Spite i jej przemyślenia.... świetne. '
HA! Wiedziałam że to greckie słówko będzie oznaczać to co oznacza. :P
Hypnos jest miły :)
Marfeusz? nie znam takiego. Znam Morfeusza :P
Wrzeszczące Spite. :D
Dzięki :)
UsuńTak... Chyba wszyscy będą wiedzieli, o jakie słowo chodziło ;P
Zaraz poprawię tego Morfeusza :)
I jeszcze raz, dzięki :)
Proszę Spite :D
UsuńMarfeusz fajnie brzmi :D
Kochana, rozdział cudowny (Kob! I cała reszta! I Kob!) i bardzo mi się podobał, ale na komentowanie znów nie mam kompletnie czasu. Przekleństwo końcówki roku mnie dopadło. Na wtorek mam zrobić pięciominutowy filmik na informatykę i oczywiście nawet go nie zaczęłam... A w poniedziałek odpowiadam z całego roku z edb, coby mi z czwórki na semestr, dwóch czwórek i jednej trójki wyszła czwórka na koniec. Bo oczywiście kochana nauczycielka stwierdziła, że na razie wychodzi mi trója i że jak chcę więcej, to mam odpowiadać. Uroczo, prawda? Więc (o ile przeżyję) dłuższego komentarza radzę spodziewać się gdzieś w okolicach wtorku lub środy. Wybacz, ale po prostu nie wyrabiam. Obiecuję poprawę i proszę o rozgrzeszenie i rozdział cudowny i w ogóle...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam,
Lakia
Dziękuję :D
UsuńNie ma mnie w przyszłym tygodniu, do piątku :'(
Ja miałam do teraz nawał pracy, ale właśnie dali nam spokój... I taka ulga, że prawie się popłakałam! :D
Jeszcze raz dzięki! ;P
Ale za to będziesz miała miłą niespodziankę, jak wrócisz :) Oby. Nas męczą jeszcze przez ten tydzień, a potem... Chyba też będę płakać ze szczęścia.
UsuńPozdrawiam i nie ma za co!
?
UsuńJa też pozdrawiam! :D
Przeżyłam (jakoś), więc zgodnie z obietnicą jestem i piszę normalny komentarz. Tytułem wstępu jeszcze raz powtórzę, że rozdział bardzo mi się podobał. Naprawdę jest coraz lepiej :)
UsuńKob! Mater Dei! Kob! Oficjalnie dopisuję kolejną postać do mojej listy "Don't cry, I will hug you!". Biedak... Wiem, wiem, niby jego metody pozyskiwania przyjaciół pozostawiają wiele do życzenia, ale mam wielką słabość do "złych" i nieszczęśliwych bohaterów. Więc... Kob! Powtarzam się, trudno. Wiesz, ogromnie poruszył mnie pewien szczegół - to, że ich nie gonił. Pozwolił im odejść. Mater Dei... Dobra, ad rem, zanim popadnę w kobomanię (ech, te neologizmy, ciągle jakieś stwarzam). Idźmy dalej - pojedynek na bagnach. Jej. Bo pięć minut wolnego dla herosów to stanowczo za dużo, oczywiście. Ale przynajmniej potem mieli chwilę snu. Wiesz, nawet polubiłam Hypnosa. Wydaje się wręcz podejrzanie normalny jak na boga. Mój wykrywacz podstępów się włączył, ale może to tylko ta moja mania prześladowcza, wszędzie już widzę spiski. W każdym razie, mam nadzieję, że uda mi się zdążyć w te trzy dni i wybudzić Temidę, choć podejrzewam, że nie będzie to takie proste. I ta końcówka, zawału można dostać! Chyba powinnam bardziej przejmować się Temidą, w końcu to bogini i to cholerne ważna, ale jednak martwię się o Daisy. Oby nic jej się nie stało! Im obu!
Mam nadzieję, że na wyjeździe (czy gdziekolwiek jesteś) dobrze się bawisz,
Pozdrawiam,
Lakia
Dziękuję :)
UsuńKob miał być zupełnie inny, ale potem jakoś tak wyszło... Cieszę się, że Ci się podobał :D
Bardzo starałam się, żeby końcówka była dramatyczna ;P
Dzięki, bawiłam się nieźle, byłam na zielonej :)
Nie ma za co :)
UsuńTo ogromnie się cieszę, że jednak nie trzymałaś się pierwotnej wersji i "jakoś tak wyszło". Uwielbiam takie postacie, mam do nich słabość. Ech, ta moja popaprana psychika...
I wyszła dramatyczna, zapewniam. Wiesz, niby czytelnicy narzekają na takie końcówki, ale bez tego napięcia, oczekiwania i snucia domysłów nie byłoby całej zabawy :P Jak dla mnie im częściej tak się kończy, tym lepiej.
Ach, kocham zielone szkoły! W trakcie bywa różnie, ale potem zawsze miło je wspominam. Żałuję, że w tym roku naszej klasie nie udało się nigdzie wyjechać... Ale za to jest inny powód do radości - dzisiaj miałam ostatnią fizykę w moim całym życiu! I teraz już nigdy, przenigdy, never... Wolność!
Pozdrawiam!
To miło, że Ci się podobał, ja też lubię takie postaci :)
UsuńJa osobiście uwielbiam dramatyczne końcówki :D
Zielone szkoły są super, masz całkowitą rację! ^^
400 komentarz biczes! Wiedziałam, kiedy był 200!
OdpowiedzUsuńFakjea!
A w ogóle to zapraszam do mnie, jeden blogo Lokim (aktualnie trochę zawieszony), a drugi o trupach :)
Dzięki :)
UsuńPolecam blog o trupach! ;P
Ja też polecam bloga o trupach (God Save The Girl),
Usuńfajna muzyka
fajne postacie
ciut nadnaturalności (ale zero wampirów)
troche kryminału
No i jak zwykle rozdział świetny! Nie mogę się nacieszyć z NicoxSpite to taaaaakie słodkie *-* Niecierpliwie czekam na następny rozdział i życzę weny! ;3
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńNastępny może pojawić się dopiero za dwa tygodnie, bo ja wyjeżdżam na tydzień... :(
Dzisiaj będzie krótko i dosyć spokojnie.
OdpowiedzUsuńNie chce mi się odstawiać tego całego ADHD, więc no, będzie normalnie.
W miarę.
Na początku chcę Cię przeprosić, że późno komentuję.
Tak wyszło, że nie wchodziłam na bloggera itp.
Rozdział jak zwykle CU-DO-WNY!
Nico, co Ci się śni, gówniarzu........ :)
A teraz STOP!
Idziem na tłumacza, czekajta ludzie.
...
πόρνη ----> tak myślałam, że z kurwą wyjedziesz. Haha.
A ja byłam u spowiedzi, nie ładnie.
Spite jest fantastyczna, a to jej poczucie humoru.
Leżę i nie wstaję.... haha.
To ten, ja kończę, bo muszę się edukować (xd) na chemię. Niech szlag trafi te wszystkie neutrony, protony, elektrony i Hades wie co jeszcze...
Życzę duuuzio weny,
buziole,
U. W.
Dzięki za pierwszy komentarz, który przynajmniej PRÓBOWAŁAŚ napisać normalnie ;P
UsuńNo musiałam z tym słowem, bo właśnie je gdzieś znalazłam i po prostu musiałam! :D
Dzięki za wenę, przyda się :)
Jeszcze raz dzięki za piękny i prawie ogarnięty komentarz! :D
Dwa słowa: CUD OWNE!!!
OdpowiedzUsuńJak ci niewstyd? Takich K***A słów używać?!
: D
UsuńDzięki :)
UsuńM u s i a ł a m użyć tego słowa ;P
Moja pamięć jest okropna :_______: czytałam ten rozdział już wcześniej, ale oczywiście zapomniałam skomentować :^: Teraz to szczerze mówią nie pamiętam go dokładnie, ale mogę szczerze napisać, że baardzo mi się podobał :3 No to chyba tyle, bo nie wiem co jeszcze napisać xD
OdpowiedzUsuńA, i znowu bym o czymś zapomniała :______; Przypomniałam sobie, żeby napisać komentarz, bo przyszłam powiadomić cię o tym, że zostałaś nominowana przeze mnie do LBA :3 Więcej tutaj --> http://grobowiec-nieoficjalnablog.blogspot.com/p/dobra-nominowao-mnie-kilka-osob-juz.html
Weny!
Pozdrawiam
Nieoficjalna :3
Pamięć zawodzi ;P
UsuńDzięki :)
I dziękuję za nominację! :D
No kurde, czemu nei zostawiłam tutaj komentarza? Przepraszam czytałam, ale zapomniałam skomentować -_-
OdpowiedzUsuńCóz powiedzieć twój rozdział jak zwykle mnie zachwyca ;D
Kocham twoją historie :D
Pozdrawiam PaullaK
Lol, Spite ;_: Zapomniałem skomentować :C Ale wybacz... oceny, poprawa ;_: Jeszcze DZISIAJ to przeczytam i skomentuje!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Pożar w pokoju XD Wgl. ta Daisy mnie rozśmiesza! I Hypnos ^>^ ''No tak, zawsze o tym zapominam'' XD! Wiesz... zdisiaj krótko :D
UsuńPozdrawiam,
weny,
FinN!
Dzięki :)
UsuńTamtararamtamtaaaaaaaaam! *werble*
OdpowiedzUsuńPrzybylam nareszcie na twego bloga ^^
Juz dawno mialam obejrzec Percy Jacksona (no i przeczytac, ale to jeszcze chwile poczeka), a twoje opowiadanie tylko mnie do tego zmotywowalo. Wroc... Znaczy sie, obejrzalam film a potem zaczelam czytac. Wolalam wiedziec o co mniej wiecej chodzi xD
Hm... Błędy błędami, nie bede Ci ich wypominac, bo kto ich nie robi? W wiekszosci literowki, ewentualnie "zjedzone" slowo.
Uwielbiam Nica. I Leona. Co do Spite... Nigdy nie przepadam za damskimi postaciami. U mnie wole bardziej Alexa i Rona od Cas i Jen xd Ale Sophie zawsze gora, jest na 2 miejscu zaraz po Alexie xD
Jdnzksjjd, to nie bylo na temat xd
Wiec... Zastanawia mnie tylko jedno... Dlaczego oni wszyscy szukaja Percy'ego? TO DZIWNE.
Czy ty kurde myslisz, ze ja wytrzymam az do sierpnia na nowy rozdzial? Tak sie nie robi ;c
Fochfochfochfoch.
Nie znam tak dobrze mitologii, wiec nie wszystko rozumiem... Nie pamietam tez nawet dokladnie kim jest Eris, chociaz cos mi tam w glowie swita. Musze to sprawdzic.
I dlaczego Nick (?) od tylu dekad ma 13 lat? XD Nie rozumiem... ;c Ale to w koncu ja, nic w tym dziwego...
Takze tego... Nie mecze juz dluzej. Jesli cos z tego zrozumiesz, to gratuluje! XD
Nowy rozdział!
http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
A tu podsylam linka do mego nowego opowiadanka.
http://wehaveseeneverything.blogspot.com/
(przepraszam, ze tu zostawiam linki i przepraszam za bledy, ale jestem na telefonie xD)
Tak... A do której części przeczytałaś? Bo od tego zależy wiele odpowiedzi na pytania, które zadałaś...
UsuńAle dzięki :) Zaraz do Ciebie zajrzę
Powiem szczerze, że zwykle na blogach gdzie występują pary są sny o ich pięknej przyszłości, a nie o całowaniu.
OdpowiedzUsuńTo plus dla ciebie.
Dobre, świetne, genialne co tu dużo mówić.
Czytam dalej