czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział XI

Ten rozdział trochę krótki, ale mogłam, albo wstawić krótki teraz, albo za tydzień w niedzielę długi, więc stwierdziłam, że tak będzie lepiej...
Zakończenie tym razem już nie takie słodkie, żeby zrekompensować poprzedni rozdział :D
_________________________

Po odpowiedzeniu Nico'wi czegoś w stylu: "Eee... Ja... ciebie też.", zrobieniu z siebie kompletnej idiotki zaplątując się w kołdrę i spadając z hukiem z łóżka i (w końcu!) wstaniu na równe nogi, z twarzą czerwoną jak burak, wyszliśmy po cichu na korytarz. Wcześniej powiedziałam jeszcze synowi Hadesa, że Kob okazał się przyjacielem, co Nico skwitował krótkim: "to fajnie", prawdopodobnie dlatego, że był zmęczony po podróży. Westchnęłam cicho i zeszłam po schodach.
Nie wiedziałam, gdzie mam szukać boga kłamstwa, a nie wydawało mi się, żeby ciągle był w kuchni, ale i tak było to pierwsze miejsce, do którego zajrzałam. Niestety, było puste. Podobnie jak pomieszczenie, w którym rozmawiał z Gają. Weszłam tam ostrożnie, bo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Moim oczom ukazała się... biblioteka. Niemal czułam zawód. Miałam nadzieję, że znajdę tam salę tortur, albo coś równie ciekawego i godnego uwagi, ale nie można zawsze mieć szczęścia, prawda? W każdym razie tak chyba myślały Mojry. Miałam cudownego chłopaka u swojego boku, który (nadal nie mogłam w to uwierzyć) w dodatku twierdził, że mnie kocha. Najwyraźniej to było dla tych wrednych bab za wiele.
Podeszłam do pierwszego regału. Stało na nim całe mnóstwo rozmaitych książek. Przejechałam palcami po ich okładkach. Napisy były w wielu różnych językach. Po angielsku, po starogrecku, ale i po Łacinie i były też takie, które nie były napisane, a w każdym razie nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Widniały na nich egipskie hieroglify, choć muszę przyznać, że tych było chyba najmniej. Te, które umiałam przeczytać nie miały zachęcających tytułów dla normalnych ludzi, ale mnie się spodobały, uważałam, że Kob ma dobry gust. Wśród nich były takie pozycje, jak "Wzywanie Umarłych – podstawy" czy "Ścieżki Bogów – tłumaczenie" albo "Tortury w Tartarze, czyli sposób na pozbywanie się wrogów".
- To nie wygląda na bibliotekę przyjaciela – odezwał się cicho Nico.
Odwróciłam się. Trzymał w rękach książkę zatytułowaną "Jak Wezwać Moc Tytana i inne sposoby na podbicie świata". Odwołuję uwagę o dobrym guście. To się robiło przerażające. Przełknęłam ślinę.
- Chyba masz rację – powiedziałam tak cicho jak mogłam, bo nadal nie wiedzieliśmy, gdzie właściwie jest bożek kłamstwa.
- To co zmywamy się? - spytał szeptem, ale zaraz po tym rzucił szybkie spojrzenie w stronę drzwi, przez które tu weszliśmy.
Podążyłam za jego spojrzeniem. O framugę opierał się nonszalancko Kob. Patrzył na mnie z uśmiechem, który mówił: "Naprawdę jesteś taka głupiutka?"
- Naprawdę jesteś taka głupiutka, siostrzyczko? - a nie mówiłam? Powinnam zostać szpiegiem, albo kimś, kto przesłuchuje złoczyńców. Chyba umiem czytać w umysłach ludzi (bądź bogów, nieważne).
- Nie jestem – odpowiedziałam – Nie wiem o co ci chodzi.
Bożek zaśmiał się szyderczo, a mną wstrząsnęły dreszcze. Znowu. Kob nadal się śmiał.
- Widzę, że przyprowadziłaś tego swojego chłopaka – powiedział, kiedy w końcu przestał się śmiać – tym lepiej, będzie zabawniej – uśmiechnął się, jakby proponował nam ciekawą wycieczkę po wesołym miasteczku, ale jego oczy błyszczały szaleństwem, jak oczy mojej matki.
I wtedy wszystko się popaprało, łagodnie mówiąc. Kob wyciągnął zza pasa miecz (nie mam pojęcia, jak mogłam go wcześniej nie zauważyć) i rzucił się na nas. Szczerze mówiąc nadal nie wiem, kogo chciał tym mieczem ciachnąć, ale celował w nogi, co mogło znaczyć, że nie chciał nas pozabijać. Mogło.
Nico złapał mnie od tyłu i pociągnął w tył z szybkością godną pochwały. Gdyby tego nie zrobił nie miałabym już nóg, co wydawało mi się raczej kiepskim podsumowaniem naszej misji.
- Spite! - wrzasnął bożek – Nic ci nie zrobię! - jego oczy przewiercały mnie na wylot z taką dozą szaleństwa, że pomyślałam o tych wszystkich ludziach w szpitalu psychiatrycznym jak o istotach całkiem zrównoważonych. Mimo to czułam siłę, która kazała mi wierzyć, że on ma racę. Na moje szczęście udało mi się ją odeprzeć.
- Jasne – odpowiedziałam i pobiegłam w głąb korytarza, który tworzyły regały, ciągnąc za sobą syna Hadesa. Biegliśmy ile sił w nogach. Skręcaliśmy nie wiadomo ile razy, ale ciągle słyszałam, że Kob biegnie za nami.
- Jesteś może gotowy na podróż cieniem? - zapytałam z nadzieją w głosie, nadal nie przerywając biegu.
- Teoretycznie tak – odparł zdawkowo Nico.
- Teoretycznie?! - kolejny skręt. Oj, źle. Bożek stojący przede mną spojrzał mi w oczy. Obróciliśmy się szybko i pędziliśmy znowu przed siebie.
- Jak to "teoretycznie" – wydyszałam bez akcentowania pytania. Gardło mnie piekło, jakbym połknęła żywego demona z pazurami.
- Ujmę to inaczej: Tak, jestem gotowy, ale... - znowu skręt – Ale na dom są założone hmm... zaklęcia ochronne. Nie mogę się wydostać, chociaż dało się... - skręt w lewo – wejść, to wyjść się nie da, to jest pułapka.
- Kapitalnie – mój głos ociekał sarkazmem – Masz może, w takim razie, jakiś pomysł?
- Wystarczy, że uda nam się wydostać z budynku. Potem nie powinno być problemu.
W chwili, kiedy Nico to mówił skręciliśmy ponownie, a ja omal nie dostałam zawału... ze szczęścia. Staliśmy przed drzwiami wyjściowymi z tej piekielnej biblioteki.
- Mam was! - głos bożka przetoczył się echem po sali. Nie wytrzymałam i odwróciłam się.
Kob stał trzy metry przede mną. Może to brzmi niezbyt strasznie, ale w takiej sytuacji trzy metry to zdecydowanie za mało.
- O co ci chodzi? - pytanie samo ze mnie wyskoczyło, wbrew mojej woli. "Moja wola" chciała jak najszybciej stąd wiać, ale ta druga część mnie była strasznie ciekawa co kierowało tym psychopatą. Sama nie wiem dlaczego. Może trochę z żalu? To nie jego wina, że jest tym, kim jest. Był bożkiem kłamstwa i nie mógł tego zmienić. Mimo to miałam do niego żal, że chciał mi odciąć nogi, też nie wiem dlaczego (wyczujcie sarkazm, proszę).
- Czego ja chcę? – Kob był zaskoczony moim pytaniem, zresztą tak jak Nico, który próbował mnie wyciągnąć za drzwi – Ja chcę tylko mieć tu towarzystwo. Mieszkam tutaj całkiem sam, tylko czasem pojawia się matka, ale ona nie należy do ludzi gotowych udzielać się towarzysko – uśmiechnął się sarkastycznie, a mi zrobiło się go autentycznie żal – No, ale nie potrzebuję tego twojego syna Hadesa, który pewnie by cię namawiał do powrotu na świat, więc zapewne bym go zabił, ale to nieważne – odwołuję to, wcale nie nie było mi go żal.
Zrobiłam się cała czerwona. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam do salonu razem z Nico, który był oszołomiony po wyznaniu Kob'a. Z hukiem wyważyliśmy drzwi wyjściowe i wbiegliśmy w mgłę. A może i w Mgłę. Zeus tylko wie.
Pędziliśmy przed siebie przez mokradła potykając się i zapadając w bagno. W końcu syn Hadesa przystanął. Pochylił się i złapał dłońmi za kolana. Odetchnął kilka razy , wyprostował się i zerknął za siebie.
- Chyba już nas nie goni – powiedział zachrypniętym głosem.
Zerknęłam w stronę domu. Nie widziałam go dokładnie. Właściwie, to w ogóle już go nie widziałam. Docierało do mnie tylko lekkie światło z okien.
- No. Chyba się poddał – odwróciłam się w stronę ciemności spodziewając się zobaczyć nieprzenikniony mrok. Jakież było moje zdumienie, kiedy zobaczyłam nikłe światło – Patrz! - zawołałam i szturchnęłam Nico w bok.
- Co...? Czy chodzi o to światło? - zmrużył oczy starając się wypatrzeć, co jej rzuca – Wiesz co... Mam złe przeczucia.
Ale ja go nie słuchałam. Coś mnie ciągnęło w stronę tego blasku. Czułam, że muszę do niego podejść, inaczej spotka mnie wielkie nieszczęście! Jak mogłam tego wcześniej nie być pewna, przecież to było oczywiste!
- Spite...? - w głosie syna Hadesa brzmiała niepewność, ale poszedł za mną.
Zapadałam się po pas w gęste błoto, ale nie przestawałam iść przed siebie. Byłam coraz bliżej celu. Światło rosło i rosło i rosło, a ja czułam się coraz bardziej niecierpliwa. Wtem zobaczyłam czyjąś postać. Stała tuż przy tym blasku. Tak, że kiedy na nią patrzyłam widziałam tylko kontury, bo reszta zlewała się w świetle.
Postać poruszyła się, a ja zdałam sobie sprawę, że już ją kiedyś widziałam . To na pewno był mężczyzna. Dosyć wysoki i dobrze zbudowany. Mózg sam podsunął mi do ogólnego obrazu twarz. Miłą i łagodną, uśmiechającą się do mnie szeroko. Jak z portretu w moim śnie. Tym w którym spotkałam moją matkę.
- Tato? - spytałam łamiącym się głosem.
Mój ojciec pokiwał głową, ale się nie odezwał. Zaczęłam iść szybciej. Musiałam do niego podejść! Tak się za nim stęskniłam przez te wszystkie lata! Miałam tak wielkie poczucie winy z powodu jego śmierci, że teraz, kiedy widziałam go żywego, poczułam jak wielki ciężar spada mi z serca. Poczułam się lżejsza. Uśmiechnęłam się tak szeroko jak tylko potrafiłam.
Coś złapało mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale ten ktoś złapał mnie za obie ręce od tyłu i wygiął je do góry, co mnie skutecznie unieruchomiło. Jeszcze chwilę szarpałam się, ale byłam wyczerpana. Załkałam cicho.
- Przepraszam! - zawołał Nico – Spite, zrozum, to pułapka! Go tu nie ma! Przykro mi to mówić, ale on nie żyje, a w tych sprawach możesz mi ufać.
- Nie, nie, nie – przecież ja go widziałam, on tu był! Dlaczego Nico nie chce, żebym była szczęśliwa?
- To nie tak! - odpowiedział na moje nieme pytanie syn Hadesa, jakby umiał czytać w myślach – Uwierz mi! To tylko iluzja! To sztuczka tych nimf bagien! Yyy... one nazywają się chyba Eleionomae.
- A dlaczego mam ci wierzyć? - zapytałam z jadem w głosie, czego od razu pożałowałam.
- Chętnie sam bym tam pobiegł – odpowiedział przybity – Gdyby nie to, że wiem, że ona nie żyje. To naprawdę tylko iluzja – w jego głosie brzmiał autentyczny ból.
Poczułam ukłucie w sercu. On nie może kłamać. Nie kłamałby w takiej sprawie. Zerknęłam ostrożnie na to, co wyglądało jak mój tata. Zamigotał lekko jak hologram i po chwili już go tam nie było. Zamiast niego stała tam jakaś młoda kobieta o zielonkawo-brązowym odcieniu skóry i w poszarpanej, brudnej sukience. Twarz mogłaby być nawet ładna, gdyby nie chorobliwy odcień i złość w oczach. Czerwonych oczach.
- Tartar niech pochłonie tych synów Hadesa! - wrzasnęła piskliwym głosem, który brzmiał, jakby śpiewaczka operowa wlała sobie kwas do gardła – Nie żeby spotkała innych oprócz tego, ale i tak! - rzuciła nam spojrzenie spode łba.
Zadrżałam i cofnęłam się gwałtownie, zapominając o tym, że za mną stał wspomniany przez nią syn Hadesa. Wpadłam na niego i oboje runęliśmy w błoto z głośnym “PLUSK!!!”. Przez głowę przemknęła mi straszna myśl o utopieniu się w tej gęstej mazi. Nie otwierałam oczu, ale czułam, że coś czai się pode mną w tym bagnie.
Na szczęście udało mi się wygrzebać na powierzchnię, podobnie jak Nico. Gdyby nie okropna sytuacja, w jakiej się znajdowaliśmy, na pewno bym się uśmiała. Chłopak wyglądał jakby jakiś niewdzięczny potwór zwrócił na niego zawartość swojego żołądka.
Nico musiał zobaczyć mój wyraz twarzy, ale modliłam się do Mojr, żeby nie odkrył, o czym myślałam.
- Ty też nie wyglądasz lepiej – syn Hadesa uśmiechnął się. Głupie Mojry.
Jedynym plusem tego, że błoto miałam też na całej twarzy było to, że zakryło ono mój rumieniec. Extra. Mam chłopaka od bodajże doby, a już miał okazję oglądać mnie całą umazaną błotem. Bogowie, ale obciach.
Z miejsca, gdzie stała nimfa bagna dobiegł mnie syk. Szybko spojrzałam w tamtą stronę. Okropna dziewczyna pełzła do nas po powierzchni błocka. Już wiedziałam, dlaczego ma tak brudną kieckę.
Wyciągnęłam mój miecz z pochwy, a w mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światełko mówiące, że miałam szczęście, że nie nadziałam się na niego w nocy, kiedy spałam z nim u boku. W myślach zaznaczyłam sobie, żeby następnym razem uważać.
Nico też wyciągnął miecz. Jego oczy błyszczały w ciemnościach, a ja poczułam się szczęśliwa jak nigdy, że odwzajemnia moje uczucia. Nadal wydawało mi się to niemożliwe. Tak samo, jak to, że ja byłam w stanie się zakochać! Byłam ciekawa, czy on też się dziwi, że on umiał. Nie wyglądał na takiego, któremu to przychodzi łatwo, wiec podejrzewałam, że tak.
Zeusie! Co jest ze mną nie tak?! Zaraz jakaś okropna, zgniła nimfa się na nas rzuci, a ja myślę o miłości?! Otrząsnęłam się i przybrałam pozę do walki.
I właśnie wtedy zdarzyło się coś, co sprawiło, że wszystko znowu się zawikłało. Mojry najwidoczniej uznały, że atak jednej wściekłej nimfy nie jest wystarczająco przerażający. Przecież co takiego może nam zrobić jedna dziewczyna? To takie banalne! Pstryknęła tymi swoimi paluchami i... Tak. Z bagna wyłonił się jakiś tuzin ohydnych nimf ociekających błockiem. Omal nie zwymiotowałam śniadania. Właściwie, to na pewno bym to zrobiła, gdybym wcześniej jadła śniadanie.
- πόρνη* – przeklął Nico po grecku, a ja w zupełności się z nim zgodziłam.
- A... Nie możesz nas przenieść cieniem? - zapytałam z nadzieją.
- Yyy... Nie. Nadal coś mnie blokuje. Myślę, że za mało się oddaliliśmy od tego domu i ta magia jeszcze działa – a już miałam nadzieję na szczęście.
Byłam załamana. Dom był za nami, a nimfy przed. Musieliśmy z nimi walczyć, żeby się oddalić od tej głupiej magi, która nie pozwalała nam na spokojny powrót do Daisy i Temidy.
Westchnęłam spazmatycznie i przygotowałam się na najgorsze.

***

Opis walki jest technicznie niemożliwy, ponieważ... Nie do końca całą ją pamiętam. Włączyłam tryb “machanie mieczem” i rzuciłam się na maszkary.
Pierwsza wyparowała szybko, a to co z niej zostało (wiem, że to brzmi makabrycznie, ale chodzi mi o ten proszek, który zostaje zazwyczaj po potworach) zapadło się w muł.
Z drugą nie było tak łatwo. Podrapała mnie mocno pazurami, zanim udało mi się ją unicestwić.
Co było dalej naprawdę nie pamiętam. W głowie mam obraz mojego miecza, pazurów i kłów nimf oraz Nico walczącego z potworami.
Nie wiem ile to trwało, ale w końcu zabiliśmy prawie wszystkie dziewczyny, a te nieliczne, które nam umknęły zwiewały najszybciej jak umiały i mam wrażenie, że długo dochodziły do siebie.
Mozolnie posuwaliśmy się przed siebie. Zdawało mi się, że błoto zrzedło, ale i tak byliśmy strasznie wyczerpani po walce, więc szliśmy wolniej niż wcześniej. Maź zasychała mi na nogach, co nie ułatwiało chodzenia.
Wreszcie, po nie wiadomo jak długim czasie grunt przestał być grząski i pojawiła się trawa. Może i była szara i brudna, ale cieszyłam się na jej widok, miałam dość błota na całe życie. Syn Hadesa zatrzymał się i odetchnął głęboko.
- Chyba mógłbym nas przenieść – oświadczył, a ja niemal podskoczyłam z radości. Potem zobaczyłam jego zmęczoną minę. Oj nie. Nie wydawało mi się to najlepszym pomysłem.
- Nie ma mowy – powiedziałam stanowczo – zostaniemy na razie tutaj. Odpoczniemy. A potem przeniesiemy się do Daisy i Temidy.
- Spite... - jęknął Nico – Naprawdę to nie jest potrzebne... Przeniosę nas, nie ma sprawy.
- A co, jeżeli przeniesiemy się w niebezpieczne miejsce, a ty zemdlejesz? Co? Zostanę sama i będę skazana tylko na siebie! - nie do końca tak myślałam, ale miałam szczerą nadzieję, że to do niego trafi.
- No dobra, masz rację – mruknął i usiadł na trawie.
Usiadałam koło niego i rozprostowałam nogi. Syn Hadesa westchnął i położył się na plecach.
- Może to nie był taki zły pomysł – powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Wiem, że nie był, przecież był mój – odpowiedziałam zaczepnie i też się położyłam. Moje nogi prawie westchnęły ze szczęścia.
- Nico? - przekręciłam się na bok i moja twarz znalazła się pieć centymetrów od jego twarzy.
- Hmm? - mruknął cicho i otworzył oczy. Czarne, piękne... Zaraz, o co ja miałam się zapytać? Cholera by wzięła te jego oczy!
- Yyy... - odpowiedziałam mądrze – To znaczy... Chciałam zapytać, co właściwie zrobiłeś z Daisy i Temidą. Ukryłeś je gdzieś? - brawo dla mnie! Udało mi się wyartykułować pełne zdanie!
- No... Są w hotelu pod St. Louis – nabrałam powietrza, ale on mi przerwał, zanim zdążyłam zapytać – Tak. Jestem pewny, że nikt z obsługi nie jest potworem. Sprawdziłem.
- To dobrze – poczułam ulgę, że nie muszę się o nie martwić.
Przymknęłam oczy. Byłam strasznie zmęczona po tym biegu przez bajoro. Nim zdążyłam się obejrzeć zasnęłam.

***

Unosiłam się w nicości. Dosłownie. Czułam się jakby grawitacja powiedziała mi “do widzenia” i poszła na herbatę razem z tym wszystkim, co powinno znajdować się we śnie.
Po chwili dookoła zaczęły się pojawiać różne rzeczy. Trochę drzew, zeschła trawa, ulica wyłożona spękanym asfaltem i tabliczka z napisem: “Blue Valley Park”. Wiedziałam, gdzie to jest. Mieszkałam kiedyś niedaleko. To był park na obrzeżach Kansas City.
Kiedy wszystko już się zmaterializowało, opadłam lekko na ziemię. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam drewniany domek, nie większy od domku Hadesa w Obozie Herosów. Nie pamiętałam, żeby stał tu wcześniej. Ostrożnie podeszłam do okna i zajrzałam.
Wnętrze przypominało wystrojem domki na obozach. Takich zwykłych, nie tych dla półbogów. Na łóżku pod przeciwległym oknem leżał młody mężczyzna. Nie widziałam go dokładnie w cieniu, ale na pewno miał ciemną karnację.
I wtedy on wstał. Jego skóra była koloru ciemnej czekolady, był smukły i muskularny, a gęste czarne włosy spływały mu na ramiona. Oczy miał w kolorze płynnego złota. Łagodne i spokojne. Ale najpiękniejsze były skrzydła. Połyskiwały delikatnie, a odcienie pomarańczu i czerwieni wydawały się takie ciepłe, że miałam ochotę ich dotknąć. Patrzyłam na nie urzeczona, a powieki zaczęły mi powoli opadać, jakbym była zmęczona. Zmęczona? Zmęczona! Już byłam pewna, kogo mam przed sobą. To był Hypnos.
Bóg snu ziewnął lekko i przeciągnął się ospale. Podszedł do mini kuchni w rogu pokoju i włączył ekspres do kawy.
- A więc, kiedy zjawisz się tutaj poza snem? - jego głos był głęboki i melodyjny, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi do mnie.
- Ja? - mądra pytanie wyrwało mi się z ust, zanim zdążyłam je przemyśleć.
W odpowiedzi Hypnos zaśmiał się cicho, odwrócił w moją stronę i spojrzał prosto w oczy.
- Może jesteś niewidzialna we śnie, ale boga snu nie oszukasz.
- Ja jestem niewidzialna? - nie miałam pojęcia o czym on mówi. Na wszelki wypadek spojrzałam w dół, ale zobaczyłam swoje nogi.
- Myślę, że to sprawka twojej matki – odpowiedział i wziął gotową kawę do ręki – Pewnie chciała cię ukryć przed bogami. Wiesz. Ona myśli, że nie za tobą nie przepadają. Może się myli, nie wiem.
Przypomniałam sobie słowa matki i to, że żaden bóg mnie nie widział, kiedy, we śnie, znalazłam się na Olimpie. Prawie żaden.
- Apollo mnie widział - odpowiedziałam przeskakując przez okno do środka.
- Och – bóg snu machnął ze zniecierpliwieniem ręką i odstawił parujący kubek na mały stolik przy kanapie - Podejrzewam też, że, gdyby tam akurat była, Hekate by cię widziała. W końcu jest boginią magii. Kawy?
- Boginią... kawy? - zapytałam skołowana.
- Nie. Magii. Pytam, czy chcesz może kawy – uśmiechnął się dobrodusznie i potrząsnął z zachętą paczuszką z kawą.
- A czy ja się jej napiję, to się nie obudzę? - spojrzałam na niego pytająco.
- Aaa... Masz rację. Zawsze zapominam – westchnął i schował kawę do szfki – Przyszłaś, żeby porozmawiać o bogini, prawda? Odpowiem ci od razu. Tak. Musicie tu przyjść, jeżeli chcecie ją obudzić. A chcecie.
- Skąd wiesz? - usiadłam na wytartej kanapie.
- Jestem bogiem snu. Wiem, co się śni każdemu człowiekowi na świecie. No, i prawie wszystkim bogom. Niektórzy odkryli jak założyć blokady. Na przykład taki Hades, albo Zeus... W każdym razie, we śnie zazwyczaj odbija się to co przeżyłeś, lub, w przypadku półbogów, to, co dopiero przeżyjecie. Nie mówię oczywiście o szczególnych przypadkach, kiedy we śnie odwiedza cię bóg, lub bogini, albo, kiedy masz jakieś tajemnicze "wizje". To raczej działka Morfeusza. On jest od takich tam i innych. Widzę więc bardzo wiele, co daje mi niezwykłą wręcz wiedzę o tym, co się dzieje w świecie. A nie muszę się ruszać z tego domku! - uśmiechnął się szeroko.
- Aha – mądre odpowiedzi i pytania to moja specjalność.
- O! Na przykład teraz temu twojemu... No, synowi Hadesa! - pstryknął parę razy palcami.
- Nico? - spytałam nie wiedząc, o co mu może chodzić.
- Właśnie! Nico! No, mu się śni teraz, że... Hmm... Stoi w ciemnym pokoju.. Nie! Sali tronowej! Chyba jest w Podziemiu... O... a teraz wszystko mu się rozmazało i chyba śni, że... - uśmiechnął się "niewinnie", co wywołało u mnie niekontrolowany dreszcz – Czy wy ze sobą chodzicie? - pytanie Hypnosa zbiło mnie z tropu.
- Może... - odpowiedziałam podejrzliwie – A co?
- Nic... Jeżeli ze sobą chodzicie, to nic złego, że śni, że się z tobą całuje – odpowiedział bez emocji i dopił ze spokojem herbatę, a za czułam jak się rumienię.
- No dobrze – powiedział i odstawił puste naczynie na stół – A teraz porozmawiamy o poważnych sprawach. Macie trzy dni na obudzenie Temidy. Musicie przez ten czas dostać się tutaj. Inaczej będzie piekielnie trudno ją wybudzić. Zapadnie w coś w rodzaju śpiączki, a chociaż uważam, że mam na prawdę niezłe wyspecjalizowanie w tej dziedzinie, to z boginią mogę mieć lekkie problemy, a nie chciałbym, żeby sprawiedliwość odeszła. Lubiłem grać z nią w karty. Dokładnie co drugą rundę dawała mi wygrywać.
Patrzyłam jak otępiała, jak bóg snu wstaje i podchodzi z powrotem do kuchni i odstawia kubek do zlewu, po czym zalewa mocną, czarną herbatę.
- Trzy dni? - udało mi się w końcu wydukać.
- Oczywiście możecie być wcześniej. Jestem wolny. Ale nie później – ostrzegł i podał mi kubek – Myślę, że czas, żebyś opowiedziała wszystko swojemu towarzyszowi.
Wzięłam od niego kubek i upiłam duży łyk. W głowie mi się rozjaśniło. Otworzyłam szerzej oczy.
- Do zobaczenia wkrótce! - zawołał Hypnos, zanim cały obraz zaczął mi się rozmywać.
Po chwili nie widziałam już nic poza ciemnością.

***

Obudziłam się otwierając szeroko oczy. Szczerze mówiąc niewiele się zmieniło. Dookoła panowała całkowita ciemność. No, może nie do końca, ale było bardzo, ale to bardzo, ciemno.
Chciałam się przekręcić na plecy i wstać, ale coś mnie powstrzymało. Mianowicie ręka syna Hadesa obejmująca mnie od tyłu. Uznałabym, że to słodkie, ale mieliśmy mało czasu i czas nas gonił.
- Nico – szepnęłam i spróbowałam wyplątać się z jego objęć.
Nic z tego, równie dobrze mogłabym próbować ruszyć tron Zeusa z sali tronowej. W odpowiedzi Nico nie poruszył się nawet i mruknął coś o jakiś żelkach, ale ja nie chciałam dochodzić, co dokładniej miał na myśli.
- Trudno – mruknęłam – widać trzeba zrobić to mniej delikatnie – nabrałam głęboko powietrza do płuc – Nico! - wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam, a możecie mi wierzyć, że mam w tym spore doświadczenie.
Chłopak drgnął gwałtownie i zamrugał w ciemnościach.
- Spite? - mruknął i przetarł oczy – Czemu krzyczysz?
Wyglądał śmiesznie. Cały w zaschniętym błocie, leżący na ziemi w ciemnościach, a tuż obok niego bagno.
- Wstajemy - powiedziałam i podniosłam się z ziemi.
Przeciągnęłam się i poczułam, jak błocko odpada zaschniętymi odłamkami z moich ubrań.
- Mam nadzieję, że w tym hotelu, gdzie zostawiłeś Daisy i Temidę jest ciepły prysznic – powiedziałam ziewając.
- Jest – odpowiedział wstając – i ja też bardzo chętnie z niego skorzystam.

***

Znowu przenieśliśmy się cieniem i znowu zrobiło mi się niedobrze. Odgłosy towarzyszące naszej podróży przyprawiały mnie o dreszcze, a ja miałam ich dość po tylu spotkaniach ze strasznymi potworami i niebezpiecznymi bogami. Albo nimfami. Albo braćmi z chorobą psychiczną, którzy usiłują odciąć ci nogi. Dobra. To chyba tyle.
O ile się nie mylę wylądowaliśmy w krzakach, choć równie dobrze mógł to być krze dzikiej róży, sądząc po licznych zadrapaniach po kolcach, których doszukałam się po wyjściu na światło ulicznych latarni.
Kiedy tak szliśmy streściłam treść mojego snu, a Nico w odpowiedzi przyspieszył.
- Jeszcze kawałek – powiedział po chwili i skręcił w prawo.
Minęliśmy kilka domków jednorodzinnych oraz sklepów. Po chwili stanęliśmy przed szyldem który głosił radosną nowinę iż znajdujemy się przed hotelem "Słoneczny odpoczynek".
Z okna pokoju na rogu na drugim piętrze unosił się gęsty i czarny dym.
- Powiedz mi, że one nie mieszkają na rogu i na drugim piętrze – szepnęłam zrozpaczona – bo jeżeli tak, to możemy pożegnać się z prysznicem.
Nico zrobił osłupiałą minę i spojrzał na mnie znacząco. Tak, to w ich pokoju wybuchł pożar.
______________________
πόρνη - przetłumaczcie to sobie sami w google tłumaczu, bo ja nie chcę tu pisać brzydkich słów... :D Jakoś tak głupio mi ;P
Czytam = komentuję
Pamiętajcie o tej pięknej zasadzie! :D

30 komentarzy:

  1. Ave Spite! Świetne to jest!
    Mądra odpowiedź Spite na początku... :D
    Kob chce mieć przyjaciół... taki smutny.
    Spite i jej przemyślenia.... świetne. '
    HA! Wiedziałam że to greckie słówko będzie oznaczać to co oznacza. :P
    Hypnos jest miły :)
    Marfeusz? nie znam takiego. Znam Morfeusza :P
    Wrzeszczące Spite. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Tak... Chyba wszyscy będą wiedzieli, o jakie słowo chodziło ;P
      Zaraz poprawię tego Morfeusza :)
      I jeszcze raz, dzięki :)

      Usuń
    2. Proszę Spite :D
      Marfeusz fajnie brzmi :D

      Usuń
  2. Kochana, rozdział cudowny (Kob! I cała reszta! I Kob!) i bardzo mi się podobał, ale na komentowanie znów nie mam kompletnie czasu. Przekleństwo końcówki roku mnie dopadło. Na wtorek mam zrobić pięciominutowy filmik na informatykę i oczywiście nawet go nie zaczęłam... A w poniedziałek odpowiadam z całego roku z edb, coby mi z czwórki na semestr, dwóch czwórek i jednej trójki wyszła czwórka na koniec. Bo oczywiście kochana nauczycielka stwierdziła, że na razie wychodzi mi trója i że jak chcę więcej, to mam odpowiadać. Uroczo, prawda? Więc (o ile przeżyję) dłuższego komentarza radzę spodziewać się gdzieś w okolicach wtorku lub środy. Wybacz, ale po prostu nie wyrabiam. Obiecuję poprawę i proszę o rozgrzeszenie i rozdział cudowny i w ogóle...

    Pozdrawiam i przepraszam,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Nie ma mnie w przyszłym tygodniu, do piątku :'(
      Ja miałam do teraz nawał pracy, ale właśnie dali nam spokój... I taka ulga, że prawie się popłakałam! :D
      Jeszcze raz dzięki! ;P

      Usuń
    2. Ale za to będziesz miała miłą niespodziankę, jak wrócisz :) Oby. Nas męczą jeszcze przez ten tydzień, a potem... Chyba też będę płakać ze szczęścia.

      Pozdrawiam i nie ma za co!

      Usuń
    3. ?
      Ja też pozdrawiam! :D

      Usuń
    4. Przeżyłam (jakoś), więc zgodnie z obietnicą jestem i piszę normalny komentarz. Tytułem wstępu jeszcze raz powtórzę, że rozdział bardzo mi się podobał. Naprawdę jest coraz lepiej :)

      Kob! Mater Dei! Kob! Oficjalnie dopisuję kolejną postać do mojej listy "Don't cry, I will hug you!". Biedak... Wiem, wiem, niby jego metody pozyskiwania przyjaciół pozostawiają wiele do życzenia, ale mam wielką słabość do "złych" i nieszczęśliwych bohaterów. Więc... Kob! Powtarzam się, trudno. Wiesz, ogromnie poruszył mnie pewien szczegół - to, że ich nie gonił. Pozwolił im odejść. Mater Dei... Dobra, ad rem, zanim popadnę w kobomanię (ech, te neologizmy, ciągle jakieś stwarzam). Idźmy dalej - pojedynek na bagnach. Jej. Bo pięć minut wolnego dla herosów to stanowczo za dużo, oczywiście. Ale przynajmniej potem mieli chwilę snu. Wiesz, nawet polubiłam Hypnosa. Wydaje się wręcz podejrzanie normalny jak na boga. Mój wykrywacz podstępów się włączył, ale może to tylko ta moja mania prześladowcza, wszędzie już widzę spiski. W każdym razie, mam nadzieję, że uda mi się zdążyć w te trzy dni i wybudzić Temidę, choć podejrzewam, że nie będzie to takie proste. I ta końcówka, zawału można dostać! Chyba powinnam bardziej przejmować się Temidą, w końcu to bogini i to cholerne ważna, ale jednak martwię się o Daisy. Oby nic jej się nie stało! Im obu!
      Mam nadzieję, że na wyjeździe (czy gdziekolwiek jesteś) dobrze się bawisz,

      Pozdrawiam,
      Lakia

      Usuń
    5. Dziękuję :)
      Kob miał być zupełnie inny, ale potem jakoś tak wyszło... Cieszę się, że Ci się podobał :D
      Bardzo starałam się, żeby końcówka była dramatyczna ;P
      Dzięki, bawiłam się nieźle, byłam na zielonej :)

      Usuń
    6. Nie ma za co :)
      To ogromnie się cieszę, że jednak nie trzymałaś się pierwotnej wersji i "jakoś tak wyszło". Uwielbiam takie postacie, mam do nich słabość. Ech, ta moja popaprana psychika...
      I wyszła dramatyczna, zapewniam. Wiesz, niby czytelnicy narzekają na takie końcówki, ale bez tego napięcia, oczekiwania i snucia domysłów nie byłoby całej zabawy :P Jak dla mnie im częściej tak się kończy, tym lepiej.
      Ach, kocham zielone szkoły! W trakcie bywa różnie, ale potem zawsze miło je wspominam. Żałuję, że w tym roku naszej klasie nie udało się nigdzie wyjechać... Ale za to jest inny powód do radości - dzisiaj miałam ostatnią fizykę w moim całym życiu! I teraz już nigdy, przenigdy, never... Wolność!

      Pozdrawiam!

      Usuń
    7. To miło, że Ci się podobał, ja też lubię takie postaci :)
      Ja osobiście uwielbiam dramatyczne końcówki :D
      Zielone szkoły są super, masz całkowitą rację! ^^

      Usuń
  3. 400 komentarz biczes! Wiedziałam, kiedy był 200!
    Fakjea!

    A w ogóle to zapraszam do mnie, jeden blogo Lokim (aktualnie trochę zawieszony), a drugi o trupach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Polecam blog o trupach! ;P

      Usuń
    2. Ja też polecam bloga o trupach (God Save The Girl),
      fajna muzyka
      fajne postacie
      ciut nadnaturalności (ale zero wampirów)
      troche kryminału

      Usuń
  4. No i jak zwykle rozdział świetny! Nie mogę się nacieszyć z NicoxSpite to taaaaakie słodkie *-* Niecierpliwie czekam na następny rozdział i życzę weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^^
      Następny może pojawić się dopiero za dwa tygodnie, bo ja wyjeżdżam na tydzień... :(

      Usuń
  5. Dzisiaj będzie krótko i dosyć spokojnie.
    Nie chce mi się odstawiać tego całego ADHD, więc no, będzie normalnie.
    W miarę.
    Na początku chcę Cię przeprosić, że późno komentuję.
    Tak wyszło, że nie wchodziłam na bloggera itp.
    Rozdział jak zwykle CU-DO-WNY!
    Nico, co Ci się śni, gówniarzu........ :)
    A teraz STOP!
    Idziem na tłumacza, czekajta ludzie.
    ...
    πόρνη ----> tak myślałam, że z kurwą wyjedziesz. Haha.
    A ja byłam u spowiedzi, nie ładnie.
    Spite jest fantastyczna, a to jej poczucie humoru.
    Leżę i nie wstaję.... haha.
    To ten, ja kończę, bo muszę się edukować (xd) na chemię. Niech szlag trafi te wszystkie neutrony, protony, elektrony i Hades wie co jeszcze...
    Życzę duuuzio weny,
    buziole,
    U. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pierwszy komentarz, który przynajmniej PRÓBOWAŁAŚ napisać normalnie ;P
      No musiałam z tym słowem, bo właśnie je gdzieś znalazłam i po prostu musiałam! :D
      Dzięki za wenę, przyda się :)
      Jeszcze raz dzięki za piękny i prawie ogarnięty komentarz! :D

      Usuń
  6. Dwa słowa: CUD OWNE!!!
    Jak ci niewstyd? Takich K***A słów używać?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja pamięć jest okropna :_______: czytałam ten rozdział już wcześniej, ale oczywiście zapomniałam skomentować :^: Teraz to szczerze mówią nie pamiętam go dokładnie, ale mogę szczerze napisać, że baardzo mi się podobał :3 No to chyba tyle, bo nie wiem co jeszcze napisać xD
    A, i znowu bym o czymś zapomniała :______; Przypomniałam sobie, żeby napisać komentarz, bo przyszłam powiadomić cię o tym, że zostałaś nominowana przeze mnie do LBA :3 Więcej tutaj --> http://grobowiec-nieoficjalnablog.blogspot.com/p/dobra-nominowao-mnie-kilka-osob-juz.html
    Weny!
    Pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamięć zawodzi ;P
      Dzięki :)
      I dziękuję za nominację! :D

      Usuń
  8. No kurde, czemu nei zostawiłam tutaj komentarza? Przepraszam czytałam, ale zapomniałam skomentować -_-
    Cóz powiedzieć twój rozdział jak zwykle mnie zachwyca ;D
    Kocham twoją historie :D
    Pozdrawiam PaullaK

    OdpowiedzUsuń
  9. Lol, Spite ;_: Zapomniałem skomentować :C Ale wybacz... oceny, poprawa ;_: Jeszcze DZISIAJ to przeczytam i skomentuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest świetny! Pożar w pokoju XD Wgl. ta Daisy mnie rozśmiesza! I Hypnos ^>^ ''No tak, zawsze o tym zapominam'' XD! Wiesz... zdisiaj krótko :D
      Pozdrawiam,
      weny,
      FinN!

      Usuń
  10. Tamtararamtamtaaaaaaaaam! *werble*
    Przybylam nareszcie na twego bloga ^^
    Juz dawno mialam obejrzec Percy Jacksona (no i przeczytac, ale to jeszcze chwile poczeka), a twoje opowiadanie tylko mnie do tego zmotywowalo. Wroc... Znaczy sie, obejrzalam film a potem zaczelam czytac. Wolalam wiedziec o co mniej wiecej chodzi xD
    Hm... Błędy błędami, nie bede Ci ich wypominac, bo kto ich nie robi? W wiekszosci literowki, ewentualnie "zjedzone" slowo.
    Uwielbiam Nica. I Leona. Co do Spite... Nigdy nie przepadam za damskimi postaciami. U mnie wole bardziej Alexa i Rona od Cas i Jen xd Ale Sophie zawsze gora, jest na 2 miejscu zaraz po Alexie xD
    Jdnzksjjd, to nie bylo na temat xd
    Wiec... Zastanawia mnie tylko jedno... Dlaczego oni wszyscy szukaja Percy'ego? TO DZIWNE.
    Czy ty kurde myslisz, ze ja wytrzymam az do sierpnia na nowy rozdzial? Tak sie nie robi ;c
    Fochfochfochfoch.
    Nie znam tak dobrze mitologii, wiec nie wszystko rozumiem... Nie pamietam tez nawet dokladnie kim jest Eris, chociaz cos mi tam w glowie swita. Musze to sprawdzic.
    I dlaczego Nick (?) od tylu dekad ma 13 lat? XD Nie rozumiem... ;c Ale to w koncu ja, nic w tym dziwego...
    Takze tego... Nie mecze juz dluzej. Jesli cos z tego zrozumiesz, to gratuluje! XD

    Nowy rozdział!
    http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
    A tu podsylam linka do mego nowego opowiadanka.
    http://wehaveseeneverything.blogspot.com/
    (przepraszam, ze tu zostawiam linki i przepraszam za bledy, ale jestem na telefonie xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... A do której części przeczytałaś? Bo od tego zależy wiele odpowiedzi na pytania, które zadałaś...

      Ale dzięki :) Zaraz do Ciebie zajrzę

      Usuń
  11. Powiem szczerze, że zwykle na blogach gdzie występują pary są sny o ich pięknej przyszłości, a nie o całowaniu.
    To plus dla ciebie.
    Dobre, świetne, genialne co tu dużo mówić.
    Czytam dalej

    OdpowiedzUsuń

Zwracam się do wszystkich, którzy czytają tego bloga!!! Informuję, że dochód z każdego pozostawionego komentarza idzie na cele dobroczynne mające na uwadze dobro Dzikiej Przyrody, jako, że wielki bóg Pan naprawdę nie żyje!!!

Z wyrazami uszanowania,
Grover Underwood, Władca Dzikiej Przyrody