Zza
drzew wyskoczył na nas... Właściwie trudno powiedzieć co to było.
Na pewno jakiś okropny demon z samego serca Tartaru. Mogę
stwierdzić tylko tyle, że był niezwykle owłosiony i czarny, miał
ostre pazury i kły i nigdy nie widziałam czegoś tak szybkiego.
Przeskoczenie całej szerokości pobocza i drogi zajęło mu
dokładnie tyle samo czasu ile zwykły człowiek potrzebuje, żeby
mrugnąć. Stanął jakieś dwa metry od nas i ryknął. W powietrzu
rozniósł się okropny zapach dawno nie mytych... kłów. Miecz
zatrząsł mi się w ręce. No bo jak walczyć z czymś takim? Był
długi na trzy metry! Mimo tego uniosłam klingę i starałam się
spojrzeć mu groźnie w oczy. To był błąd. Jego ślepia świeciły
taką nienawiścią, że serce stanęło mi w piersi. Tak jakby nie
chciało, żeby ten przerażający stwór je usłyszał. Nie dziwiłam
mu się.
Zrobiłam
powoli krok do tyłu. Potem kolejny. Potwór śledził każdy mój
ruch. Już wolałabym, żeby zaatakował, ale nie. On tylko na nas
patrzył. Nagle cofnął się o metr i z rykiem podniósł łapę
zakończoną ostrymi jak brzytwa pazurami. Zdążyłam machnąć
mieczem. W ostatniej sekundzie. Co prawda nie mierzył we mnie, tylko
w Daisy, ale ona przecież nie miała broni poza małym sztyletem.
Mógł on służyć do obrony przed czymś małym, na przykład
telchinem, o których ktoś opowiadał mi w obozie, ale przeciw temu
stworowi nie miała najmniejszych szans. Poszły iskry. Potwór
warknął i cofnął szpony. Jednak zaraz potem znowu zaatakował.
Tym razem jego celem był Nico, który z trudem odbił cios.
Otrząsnęłam
się z osłupienia. Podeszłam monstrum od tyłu, kiedy było zajęte
walką z synem Hadesa. Podniosłam Szpon i z krzykiem zaatakowałam
bestię.
I
wtedy wszystko poszło źle. Potwór obrócił się z niesamowitą
szybkością. Obracając się zdążył uderzyć Nico w bok. Ten
krzyknął i poleciał w powietrze, po czym z nieprzyjemnym, głuchym
odgłosem uderzył głową w asfalt. Nie poruszał się.
-
Nico! - wrzasnęłam z rozpaczą w głosie. Łzy napłynęły mi do
oczu.
Spojrzałam
z wściekłością na tego przeklętego, kudłatego potwora. Nie
miałam z nim żadnych szans i dobrze o tym wiedziałam, ale zalała
mnie taka fala czystej złości, że przestałam racjonalnie myśleć.
Rzuciłam się na niego z podniesionym mieczem. Jakoś udało mi się
podbiec bliżej i nie dać się zabić. Przynajmniej na razie.
Wszystko dookoła było rozmazane. Jak w zwolnionym tempie dobiegłam
do bestii i uderzyłam. Odbiła mój cios, ale widziałam, ze nie
spodziewała się takiego obrotu akcji. Odskoczyłam, kiedy
zaskoczony potwór machnął na mnie bezradnie łapą. Jak przez mgłę
dobiegł mnie krzyk Daisy.
-
Spite! Rzuć mi nektar! Ja go nie mam! Dam go Nico'wi!
Cofnęłam
się szybko z zasięgu łap bestii i wyciągnęłam z kieszeni
buteleczkę, ręką w której nie trzymałam Szpona. Odrzuciłam ją
za siebie modląc się do wszystkich greckich bogów o to, żeby
trafiła mniej więcej tam, gdzie stała Daisy.
-
Mam ją! - usłyszałam.
Dobrze.
Potwór znowu ryknął i zaatakował. Przetoczyłam się pod nim i
spróbowałam ciąć od tyłu, ale był za szybki. Zdążył się
odwrócić. Machnął na mnie łapą. Tym razem nie miałam tyle
szczęścia co poprzednio. To prawda, przyjęłam cios na miecz, ale
był on tak silny, że zatoczyłam się do tyłu i przewróciłam na
asfalt. Potwór stał parę metrów przede mną, na trawie. Za nim
były gęste krzaki. Wydało mi się, że one rosną. Może uderzyłam
się za mocno w głowę? Nie... Te krzaki rzeczywiście się
rozrastały! Nim się obejrzałam oplotły tylne łapy potwora. Ten
próbował wyszarpnąć się z ich uścisku, ale na próżno.
Trzymały mocno.
Spojrzałam
na córkę Demeter. Stała na drodze z wyciągniętymi w kierunku
stwora rękoma i z zaciśniętymi oczami. Prawie się uśmiechnęłam,
ale wtedy zobaczyłam Nico. Leżał za nią. Nadal się nie poruszał.
Buteleczka nektaru stała obok, jeszcze nie otwarta. Chciałam do
niego podbiec i mu pomóc, ale potwór przypomniał mi rykiem o swoim
istnieniu. Odwróciłam się z powrotem w jego stronę. Wlepiał we
mnie swoje straszliwe, czerwone ślepia. Przeszył mnie dreszcz.
Czułam jak płynie od niego czysta fala nienawiści. Ja też taką
czułam. Po raz kolejny uniosłam Szpon i z zamkniętymi oczami
uderzyłam w uwięzionego stwora. Kiedy je ponownie otworzyłam już
go nie było. Na ziemi leżała kupka szarego proszku, który szybko
rozwiał wiatr. Krzaki cofnęły się na swoje miejsca. Daisy
opuściła dłonie i otworzyła oczy. Wyglądała na wyczerpaną, ale
uśmiechała się zwycięsko. Uśmiechnęłam się do niej
przelotnie, ale zaraz spoważniałam. Nico.
Podbiegłam
do niego. Uklęknęłam obok i odkręciłam butelkę z nektarem. I co
teraz? Nie miał żadnej poważnej rany. Wszystko przez uderzenie
głową w asfalt. Chciało mi się płakać. Gdyby coś mu się stało
to chybabym umarła z rozpaczy. Dopiero teraz zauważyłam ile on dla
mnie znaczy. Świetne wyczucie czasu!
Wokoło
panowała niesłychana cisza. Właśnie znajdowaliśmy się na
totalnym zadupiu. W głuszy. Jak echo rozbrzmiały mi w głowie słowa
przepowiedni: cel wyprawy
osiągnie, lecz umrzeć może w głuszy.
Nie!
To się nie stanie! - pomyślałam. Podetknęłam buteleczkę synowi
Hadesa do ust, które miał uchylone. Wmusiłam w niego pół nektaru
i sprawdziłam oddech. Dobrze. Oddychał. Co prawda oddech miał
płytki i urywany, ale to nic. Zastanawiałam się jak sprawdzić
jego stan. Był strasznie blady. Normalnie znaczyłoby to pewnie, że
jest źle, ale Nico zawsze był taki blady. Nie umiałam sobie
wyobrazić, żeby był bardziej biały. Chyba musiałby zzielenieć,
a na razie był po prostu biały. A temperatura? Też trudno
stwierdzić. Powinien mieć trzydzieści sześć i sześć stopni
Celsjusza, nie? No ale on zawsze był zimny! Nie wiedziałam jak
sprawdzić jego stan, więc po prostu usiadłam i czekałam.
-
Wiesz... Należą ci się barwa za pokonanie tego potwora – córka
Demeter przerwała ciszę – To był Echtrhros* bóg nienawiści –
zobaczyła moje pytające spojrzenie – śnił mi się.
-
Aha. Dziękuję. Ale bez ciebie bym sobie nie poradziła. Świetnie
nam razem poszło, tylko... - zerknęłam na Nico.
Daisy
kiwnęła głową ze zrozumieniem, po czym położyła się niedaleko
w trawie i zamknęła oczy.
***
Po
jakimś czasie wlałam w syna Hadesa resztę nektaru i obserwowałam
uważnie. Kiedy ostatnia kropla zniknęła w jego ustach policzki mu
się zaróżowiły. Wziął głębszy oddech i otworzył szeroko
oczy.
-
Nico! Nigdy już tego nie rób! - krzyknęłam i przytuliłam go. Nie
wiem co wtedy myślałam. Chyba nie myślałam, o czym świadczy to
co zrobiłam sekundę później. Tak. Ja pocałowałam syna
Hadesa. Prosto w usta. Nie wiem, które z nas było bardziej
zaskoczone. Ale potem Nico odwzajemnił pocałunek i moje
zaskoczenie sięgnęło zenitu. Jednocześnie byłam najszczęśliwszą
półboginią na ziemi. Zapewniam. W końcu, kiedy się od siebie
oderwaliśmy, Nico zapytał:
-
Czego mam nie robić? - uśmiechał się wtedy cudownie i byłam tak
zapatrzona w jego twarz, że dopiero po chwili dotarło do mnie jego
pytanie.
-
Masz mi więcej nie umierać! - próbowałam się rozzłościć, co
zazwyczaj wychodziło mi świetnie, ale nie umiałam. Byłam zbyt
szczęśliwa – Myślałam, że ty umierasz. Przepowiednia, wiesz...
-
Och – na sekundę spoważniał, ale po chwili znowu się uśmiechnął
– Wszystko jest dobrze. Tak? Wszystko będzie dobrze.
Wstał
i podał mi rękę. Złapałam ją i też wstałam. Czułam się tak
lekko, byłam szczęśliwa jak nigdy. Nie tylko Nico nie umarł, ale
jeszcze to! Miałam ochotę wznieść się w powietrze!
Obudziliśmy
Daisy, zjedliśmy resztki prowiantu i ruszyliśmy dalej. Znowu w
ciszy, ale to była przyjemna cisza. Daisy znowu biegała i
podziwiała kwiaty, a ja i Nico trzymaliśmy się za ręce.
***
Nie
mieliśmy pieniędzy na wejście do parku, więc przeszliśmy pod
ogrodzeniem. Naprawdę powinni czasami sprawdzać te siatki.
Znaleźliśmy
się w ciemnym i gęsto zarośniętym lesie**. Z mieczami świecącymi
w ciemności poruszaliśmy się powoli do przodu. Mieliśmy znaleźć
jakąś jaskinię, ale jak mamy cokolwiek odnaleźć w tych
ciemnościach? Nie docierało tu niemal żadne światło, bo i nie
miało jak docierać. Zasłona liści była gęsta jak broda Zeusa.
Do tego słońce już zaszło. Szłam niepewnie przed siebie i
wytężałam oczy starając się dojrzeć coś w nikłej poświacie
Szpona. Daisy mruczała coś pod nosem o niezabieraniu latarek. Tylko
Nico szedł w miarę pewnie. Zachowywał się, jakby widział
wszystko i zwalniał kroku tylko ze względu na nas. Ten to ma
szczęście...
Zatopiłam
się w szczęśliwych myślach. Skreśliłam w wyobraźni potwory,
Tartar i Hades wie co jeszcze złego, co czyha na półbogów na tym
świecie. Ujrzałam w głowie obraz Obozu. Ja i Nico walczący razem
na miecze lub siedzący w lesie, na polanie. W ciemności. Patrząc w
gwiazdy. Może jednak jakiś potwór dla rozrywki? Ten obraz wydawał
mi się zbyt idylliczny. Dorzuciłam kilka małych demonów, przed
którymi możemy się nawzajem bronić. Tak... Teraz jest dobrze.
Jest miłość i jakaś akcja.
Zamyśliłam
się tak bardzo, że nie zauważyłam, że syn Hadesa przystanął, w
związku z czym wpadłam na niego i nieomal przewróciłam. Zaklęłam
cicho po grecku i wyjrzałam zza jego pleców, żeby zobaczyć, co go
zatrzymało.
Światło.
Pochodnie. I mroczne wejście do jaskini. Nie podejrzewałam, że to
będzie takie proste. Po prostu otwarte wejście? Żadnych potworów
ani demonów na straży? Nawet najmniejszego, żałosnego
telchina-strażnika? Coś mi nie pasowało... To stanowczo za
łatwe... Ale jeżeli nic nie ma tutaj, to co może się czaić w
środku? Na tę myśl moje ciało przeszył dreszcz. Wiedziałam co
będzie czekać na nas w środku. Moros. Niespodziewanie zrobiło mi
się zimno. Zadrżałam.
-
Spite? Co się stało? - odwróciłam głowę w bok i napotkałam
pytające spojrzenie syna Hadesa.
-
Wiesz... Wiem, co tam na nas czeka. - zapatrzyłam się na wejście
do groty. Usłyszałam obok siebie ciche westchnienie Nico.
-
Tak, ja też. Musimy się z nim zmierzyć. I tym razem nie dam się
tak łatwo znokautować – w jego głosie zabrzmiała pewność.
Nie
skomentowałam tego. Wpadła mi do głowy nagła myśl. Daisy. Nie
powinna tam wchodzić, to zbyt niebezpieczne. Chwilę gryzłam się z
myślami, ale zaraz potem miałam już rozwiązanie. Nie mogłam jej
przecież powiedzieć, że to zbyt niebezpieczne, wtedy na pewno by
się nie zgodziła zostać tutaj.
-
Daisy? - odezwałam się zerkając na nią – Posłuchaj, mam dla
ciebie zadanie, dobrze? - kiwnęła głową – Musisz tu zostać...
I pilnować wyjścia z jaskini! - dodałam szybko, widząc, że już
miała zamiar zaprotestować. - Zrozum. Ja i Nico tam wejdziemy i
szybko uwolnimy tę panią, która jest w środku, ale... Tu, jak
widzisz nie ma strażnika. Może gdzieś poszedł? Ktoś musi
pilnować wejścia... To bardzo ważne zadanie i jeżeli się boisz,
to, oczywiście, możesz iść z nami...
-
Nie! Jasne, że się nie boję! Zostanę! Nawet siłą mnie nie
zmusisz do wejścia do tej groty! - zrobiła oburzoną minę.
-
No dobrze, dobrze... Możesz zostać – powiedziałam
„wspaniałomyślnie”, dumna ze skutków tej rozmowy.
Zerknęłam
na Nico, który patrzył na mnie ze zdumieniem. Uśmiechnęłam się
niewinnie i wzruszyłam ramionami. Zerknął na Daisy, która
wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną. Na jego twarzy pojawił
się wyraz zrozumienia i po chwili uśmiechał się szeroko.
-
No nie wiem... To może być zbyt niebezpieczne... - syn Hadesa udał,
że się zastanawia.
-
Wcale nie! Mam sztylet i będę was bronić! - Daisy wyciągnęła
sztylet i zaczęła nim wymachiwać pokazując nam, jak ma zamiar
pozabijać wszystkie okropieństwa, które śmieją zbliżyć się do
jaskini.
-
No dobrze, ale uważaj na siebie – powiedział Nico, po czym
zerknął niepewnie na grotę – My już idziemy.
Przytuliłam
Daisy, życzyłam jej szczęścia i ruszyłam w stronę jaskini. Syn
Hadesa pomachał do niej i zrównał ze mną kroki. Weszliśmy w krąg
światła rzucanego przez płonące pochodnie. Odwróciłam się
ostatni raz. Daisy stanęła przy wejściu, tyłem do nas, z rękami
założonymi za piersi, rozstawiła szeroko nogi i starała się
wyglądać groźnie. W zielonej bluzie niemal wtapiała się w tło.
Przeniosłam wzrok na ciemne wnętrze groty i zdecydowanym krokiem
ruszyłam przed siebie.
***
Szliśmy
powoli ciemnym korytarzem. Nie widziałam absolutnie nic. Złapałam
Nico za rękę.
-
Widzisz cokolwiek? - zapytałam, nie wiem czemu, szeptem.
-
Szczerze mówiąc to nie – zaśmiał się cicho – ale wyczuwam
mniej-więcej gdzie idzie ten korytarz... Chociaż to raczej
specjalność Hazel. Dlaczego szepczemy?
-
Nie wiem – powiedziałam trochę głośniej – A dlaczego nie? -
zapytałam zaczepnie.
-
Kiedy się szepce głos się zmienia – odpowiedział lakonicznie.
Przez
chwilę szliśmy w milczeniu. Nadal trzymaliśmy się za ręce.
Chciałam go już nigdy nie puszczać, teraz czułam się
bezpiecznie.
-
Przed nami jakieś rozgałęzienie – mruknął cicho syn Hadesa –
Idziemy w lewo, czy w prawo?
-
Nie wiem. Czujesz coś w tych korytarzach? -mój głos brzmiał
dziwnie głucho, a echo, które do nas wracało było przerażające.
-
W obydwu cuchnie śmiercią – zauważył optymistycznie Nico.
-
A w którym mniej? - zapytałam zastanawiając się, co może się
czaić w tym, który nie prowadzi do Morosa. Inne potwory?
-
Chyba ten z lewej, ale z tego po naszej prawej czuję ciepło. To
może znaczyć, że znajduje się tam coś innego niż tylko potwory.
Bez
słowa skierowałam się w stronę prawego korytarza i pociągnęłam
syna Hadesa za sobą.
Po
chwili dotarliśmy do... Właściwie, to nie wiem, ale zrobiło się
chłodniej, więc zrozumiałam, że weszliśmy do jakiejś większej
komory. Zdawało mi się, że widzę nikłą poświatę przed sobą,
trudno powiedzieć jak daleko.
-
Widzisz to światło? – zapytał Nico podtwierdzając moje
przeczucia.
-
Właśnie zastanawiałam się, jak daleko jest – odpowiedziałam.
Syn
Hadesa ruszył przed siebie, a ja za nim. Czułam się niepewnie. Coś
we mnie mówiło mi, że to nie takie proste, że na pewno zdarzy się
coś złego, ale nic się nie działo, więc kazałam się zamknąć
mojemu przeczuciu i przyspieszyłam kroku.
Poświata
stawała się coraz jaśniejsza, teraz byłam pewna, że to jest to.
A raczej, że to jest ona. Temida. Ciało leżącej kobiety świeciło
się lekko jak w moich snach. Miała zamknięte oczy i wyglądała,
jakby była pogrążona we śnie. Puściłam rękę Nico i podbiegłam
do niej. Jej stopy były przywiązane łańcuchami do ziemi, tak jak
się tego spodziewałam. Uniosłam Szpon i już miałam w nie
uderzyć, kiedy usłyszałam cichy głos syna Hadesa.
-
Cicho. Nie ruszaj się – szepnął tak bezgłośnie, że nie byłam
pewna, czy się nie przesłyszałam.
Odwróciłam
się w jego stronę. Tak, on to powiedział. W lekkim świetle
rzucanym przez boginię, wiedziałam jego twarz i usta, na których
trzymał wyprostowany palec na znak ciszy. Zapytałam go spojrzeniem
o co chodzi, a on zerknął za siebie.
Najpierw
usłyszałam ciche szuranie, kroki, ale na pewno nie człowieka.
Potem zobaczyłam ruch i już wiedziałam co to jest. Na razie na
chyba nas nie zauważył, ale szedł w tę stronę. Wstrzymałam
oddech. Powoli zrobiłam krok do tyłu, następny. I jeszcze jeden.
Nico też się cofał. Ominęliśmy Temidę i schowaliśmy się w
cieniu skały, która szczęśliwie stała niedaleko.
Po
chwili naszym oczom ukazał się on. Bóg gwałtownej
śmierci, niespodziewanych wypadków, nieszczęśliwego losu i
tragicznego zgonu. Okropny potwór wielkości ciężarówki z ogonem
najeżonym kolcami i z oczami pałającymi nienawiścią tak wielką,
że nasz poprzedni przeciwnik mógł się schować. Był to sam
Moros. Kroczył powoli i dumnie, zmierzając w stronę Temidy.
Obszedł ją dwa razy i szturchnął łapą. Mruknęła coś pod
nosem, ale się nie obudziła. Potwór zaczął się cofać i już
dochodził do wyjścia z komory. Właśnie miałam odetchnąć z
ulgą, kiedy usłyszałam głęboki i chrapliwy głos.
-
Nie ciesz się tak. Nie myśl, że was nie zauważyłem - Moros
odwrócił się szybko i spojrzał mi prosto w oczy – Nie dam sobie
odebrać tej bogini – rzucił Temidzie nienawistne spojrzenie, po
czym przeniósł z powrotem wzrok na mnie.
***
Stałam,
sparaliżowana strachem, i wpatrywałam się w potwora. Wiedziałam,
że jego największym marzeniem jest zabicie nas. W jego oczach
widziałam nie tylko nienawiść, ale też niczym nieuzasadnioną
żądzę mordu. Po głowie latało mi mnóstwo myśli, ale żadna nie
była wesoła. Myślałam o różnych możliwych rodzajach mojej
własnej śmierci. Co najmniej połowa przedstawiała mnie umierającą
w tym miejscu, raz byłam zabijana przez samego Morosa, raz przez
rzut o skałę, a raz przez upadek z krawędzi urwiska. Wzdrygnęłam
się. To nie ja. To on mnie do tego zmuszał. Wcale tak nie
myślałam. Na pewno miałam jakąś weselszą przyszłość. Z synem
Hadesa, w Obozie, czy gdziekolwiek indziej.
-
Nie umrę tutaj – odezwałam się pewnym głosem, chciałam czuć
się choć w połowie tak pewnie, jak to zabrzmiało, ale naprawdę
byłam śmiertelnie przerażona.
Po
jaskini rozniosło się echo przerażającego śmiechu,
przypominającego ryk rannego zwierzęcia. Zrobiło się od niego
jeszcze bardziej chłodno, a moje serce próbowało się wyrwać ze
strachu.
Mimo
to wyciągnęłam Szpon i drżącą ręką uniosłam go do góry,
tak, żeby potwór zobaczył klingę.
-
Och! Masz zamiar walczyć? - znowu ten okropny śmiech – Lepiej się
nie wysilaj. Mogę cię zabić nawet nie ruszając się z miejsca –
wiedziałam, że nie blefował.
Odwróciłam
się w stronę Nico. W jego czarnych oczach czaił się strach. Może
nie aż taki, jaki ja czułam, ale jednak strach. Nie chciałam, żeby
znowu coś mu się stało.
-
Nico – odezwałam się.
-
Hmm...? - mruknął nie odwracając wzroku z potwora, który zaczął
iść powoli w naszą stronę.
-
Posłuchaj. Ja go zajmę, a ty uwolnisz Temidę.
-
Chyba zwariowałaś – oznajmił i spojrzał na mnie z wyrzutem –
Nie zostawię cię samej! - takiej odpowiedzi się spodziewałam i
byłam na nią przygotowana.
-
Nie. Ja go zajmę, a ty ją uwolnisz. Nie załatwimy go w walce i nie
mam zamiaru nawet tego robić. Mam plan, ale ty musisz odciąć jej
łańcuchy i być przygotowanym na podróż cieniem. Dobrze? -
spojrzałam na niego twardo.
Wyglądał
jakby miał zamiar się spierać, ale zobaczył moją groźną minę
i westchnął cicho.
-
Dobrze, ale uważaj na siebie – odwrócił się do Temidy, ale po
sekundzie namysłu znowu stanął przede mną, przyciągnął mnie do
siebie i pocałował namiętne.
-
Kocham cię – szepnął i podbiegł do bogini.
Odwróciłam
się do Morosa, który był jeszcze bliżej i wyprostowałam się.
-
Ooo... Jak widzę jesteście zakochani... - mruknął, co zabrzmiało
jak warkot wściekłego psa, a słowo “zakochani” wypowiedział z
taką nienawiścią, że aż się wzdrygnęłam – Tym ciekawiej
będzie was zabić.
-
Dogadałbyś się z Afrodytą – mruknął Nico zza moich pleców.
Zignorowałam
obydwu i zaczerpnęłam powietrza.
-
Morosie – powiedziałam na tyle głośno, żeby usłyszał mnie
jasno i wyraźnie – Musisz być strasznie zły, nie mam racji? -
zrobiłam ulitowaną minę, mając nadzieję, że to, że stoję
tyłem do źródła światła nie przeszkadza mu w ujrzeniu wyrazu
mojej twarzy.
-
A to niby dlaczego? - zapytał zdziwiony i przystanął.
-
No, dlatego, że musisz siedzieć tutaj i pilnować tej nudnej bogini
na rozkaz naszej babki, Gai – celowo użyłam tu słowa “naszej”,
żeby sprawić, że uzna mnie podświadomie za rodzinę.
-
Co z tego, że muszę tu siedzieć? - potwór był zdezorientowany
obrotem sytuacji.
Musiałam
się bardziej skupić. Co musi go najbardziej denerwować?
Skoncentrowałam się na nim i wytężyłam umysł. Po chwili miałam
już odpowiedź.
-
A to z tego, że inni twoi bracia mają dużo ciekawsze rzeczy do
roboty. Twoja matka... – wzdrygnęłam się uświadamiając sobie,
kim jest jego matka – Twoja matka, Eris, chyba nie za bardzo cię
lubi, skoro pozwala ci tu siedzieć. Ja też jestem jej córką i
wiem, że ty w ogóle jej nie obchodzisz. Po co masz tu siedzieć?
Strasznie musisz się tutaj nudzić...
-
Moja matka... - warknął cicho, a ja ucieszyłam się, czując, że
jego gniew zwraca się w inną stronę.
Zerknęłam
za siebie, żeby zobaczyć jak radzi sobie Nico. Syn Hadesa klęczał
przy Temidzie i próbował podważyć już drugi łańcuch, Moros nie
zwracał na niego uwagi. Jak dotąd szło mi świetnie. Miałam być
z czego zadowolona.
-
Tak, twoja matka. Porzuciła cie, zostawiła na pastwę losu i przez
to trafiłeś do Gai, która tak cię wykorzystuje. Pomyśl tylko, na
co ci to? Co ona ci obiecała? To jest nic nie warte. - nie wiem skąd
wiedziałam, że bogini ziemi obiecała mu, że dostanie ofiarę ze
stu herosów, ale byłam pewna, że teraz, po tym jak zmanipulowałam
mu umysł, będzie zły na Gaję i nie będzie chciał jej ofiary.
-
Masz rację... Na co mi stu herosów? Na nic! Muszę się na niej
zemścić, tylko... - znowu się zamyślił, a ja jeszcze raz
zerknęłam na syna Hadesa.
-
Ona nie może się obudzić – szepnął widząc, że na niego
patrzę – Myślisz, że możemy ją tak przenieść?
-
Nie wiem... - odpowiedziałam cicho – Jeżeli podróż cieniem
osłabia, to nie wiemy, czy potem zdołamy ją zbudzić. Masz nektar?
Podaj jej go. Tylko szybko, bo nie wiem jak długo Moros będzie mnie
słuchał.
-
Tak - powiedziałam do potwora, który znowu zaczął się do nas
zbliżać, chyba za długo ignorowałam. Mógł już się wyswobodzić
z mojej mocy – Musisz się na niej zemścić! Pomyśl tylko jak
chciała cię wykorzystać! Wiesz co? Wiem chyba co będzie dla niej
najgorsze! Wiem, czym ją strasznie, ale to strasznie zdenerwujesz!
-
Czym? - zapytał potwór i znowu przystanął – Czym mogę ją tak
zdenerwować, żeby była tak zła jak ja jestem?
-
Tym, że nas wypuścisz. I mnie, i tego syna Hadesa i boginię.
Właśnie jej kazała ci pilnować, prawda? Więc jak pozwolisz jej
uciec, to będzie strasznie zła! - to był mój ostatni argument,
jeżeli go nie uzna, to mamy przerąbane.
-
Może tak... Ale wiesz co? - powiedział, a ja zastygłam. Nie
posłucha? - Mam lepszy pomysł... Miałem zamiar zabić tylko
chłopaka, bo Gaja kazała mi zostawić w spokoju córkę Eris,
twierdzi, że będziesz jej potrzebna. Może bym tak cię zabił, a
twojego kochasia i boginię uwolnił? To ją zdenerwuje bardziej...
Zamarłam.
Gaja kazała mnie oszczędzić? Zaczęłam się nad tym zastanawiać,
ale zaraz się upomniałam. Ten potwór chce mnie zabić, muszę
jakoś z tego wybrnąć.
-
Posłuchaj mnie! - krzyknęłam – Jestem potrzebna do uwolnienia
bogini, beze mnie ona może umrzeć, a Gai chyba bardziej zależy na
niej, niż na moim życiu!
-
E tam, blefujesz– odpowiedział po prostu potwór.
Zaczął
podchodzić do mnie szybszym krokiem.Cofnęłam się o krok, potem o
kolejny, a potem odwróciłam się i odbiegłam w stronę przeciwną
niż Moros.
-
Spite! Stój! - dobiegł mnie krzyk syna Hadesa – Przepaść!
Wyhamowałam
ostro tuż przed upadkiem w dół. Zerknęłam za siebie i zobaczyłam
potwora biegnącego w moją stronę. Potem spojrzałam na Nico i
Temidę. Bogini już otwierała oczy i właśnie usiadła, a syn
Hadesa machał do mnie ręką, żebym podbiegła. Zaczęłam iść w
jego stronę.
-
Nie! - usłyszałam przerażający ryk – Nie uciekniesz mi!
Moros
był już tuż przy mnie. Zrobiłam machinalnie krok w tył. I to był
błąd. Zachwiałam się i runęłam do tyłu. Usłyszałam jeszcze
czyjś krzyk. Zaczęłam machać rękoma i udało mi się złapać
jedną dłonią wypustki w skale. Szarpnęło mną niemiłosiernie i
uderzyłam całym ciałem w zbocze.
Spojrzałam
w górę. Strasznie daleko musiałabym się wspinać, jakieś
pięćdziesiąt metrów.
Zza
krawędzi wychylił się Nico.
-
Spite trzymaj się! Zaraz znajdę sposób, żeby cię z stamtąd
zabrać!
-
Nie wytrzymam! - odkrzyknęłam, a moje palce cicho się ze mną
zgodziły – Nico! Kocham cię!
Puściłam
się i runęłam w ciemność.
____________________________________
*Echtrhros - nazwa wymyślona przeze mnie. Od gr. "nienawiść
**Nie mam pojęcia, jak może wyglądać rezerwat w okolicach St.Louis, wiem tylko, że na pewno taki jest.
Rozdział dedykuję Teabunny, za wszystkie miłe komentarze :)
I wszystkim, którzy czekali na romantyczną scenę <3 :)
I wszystkim, którzy czekali na romantyczną scenę <3 :)
Ankieta wykazała, że piętnaście osób czyta tego bloga, ale go nie komentuje. Proszę, jeżeli czytasz, to napisz co o tym myślisz. Wystarczy tylko "fajne", albo jakaś krótka, ale uzasadniona krytyka. Można pisać z anonima, ja na prawdę nie widzę, kto to napisał!
Dziękuję za czytanie! :D
Świetny rozdział! Dużo akcji no i Nico i Spite się pocałowali czego więcej chcieć?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. Ah i Daisy jest urocza :)
Pozdrawiam
Fallen
Ps. Zapraszam na nowy rozdział
Dzięki, już do Ciebie lecę :)
UsuńRozdział jest świetny! Omg! Moros taki fajny <3 Daisy jeszcze fajniejsza. Chyba Daisy to moja ulubiona postać w tym opowiadaniu. Gaja chciała oszczędzić Spite? Spite puściła i spadła w przepaść!? Omajgasz! Chcę następny rozdział :o Chcę następny rozdział! :D Błędów raczej nie ma, a jak jakieś są to ledwie zauważalne.
OdpowiedzUsuńhttp://niezgodnosc-dar-czy-przeklenstwo.blogspot.com/
Zapraszam na mojego bloga o Niezgodnej. Wymyśliłem postać i będę pisał historię tej postaci.
Dzięki :D
UsuńJak będę miała czas, to zajrzę do Ciebie, ale teraz mam mnóstwo nauki :'(
Ale bardzo chętnie będę czytać, bo lubię Niezgodną :D
Dziękuje! :D Właśnie piszę rozdział na Ćwierćwiecze jakby cuś :)
UsuńTo jest gorsze niż końcówka "Znaku Ateny".
OdpowiedzUsuńWłaściwie to mamy podobny schemat - tam było ponowne spotkanie Percabeth, a tutaj mamy cudowne wyznania miłości Spico (tak, kocham tą nazwę i od tej pory tylko jej będę używać, bo się już zbytnio przywiązałam - jeśli parring ma nazwę, a ja jej używam, to znaczy tylko jedno - ubóstwiam ten parring i myślę o nich nie jako o dwóch osobach, ale jako o jedności). Potem mamy wielką przepaść, w którą ktoś spada - tam Percabeth, a tutaj Spite. I (o zgrozo!) Nico jest przy obu upadkach! Ten chłopak ma naprawdę pecha. Ciekawe, gdzie Spite wyląduje, bo jeśli w Tartarze to przysięgam na Styks, że znajdę się, nawet jeśli się ukryjesz na wyspie Bora-Bora i będzie bardzo nieprzyjemnie! Więc rozważ moje słowa i przemyśl dalsze wydarzenia xd
Wydaje mi się, że Moros jest synem Nyks, co czyni go bratem Eris, ale mogę się mylić.
Cóż nie zanudzam dalej, życzę dużo weny i jak najszybciej nowego rozdziału!
Pozdrawiam, Nica.
Nie mam zamiaru wrzucać jej do Tartaru (nawet nie czuję, kiedy rymuję ;P)
UsuńNico ma przerąbane życie, to jest wiadome :)
Zgadzam się z przedmówczyniami, rozdział jest świetny. Podobał mi się opis Walki z Echtrhrosem (dobrze odmieniam?), taki dynamiczny i generalnie dobrze się czytało. Choć coś mi się tam świta w głowie, że za uosobienie nienawiści uchodziła Styks, czasem też Megajra (jedna z Erynii)... A może się mylę? No nic, grecki panteon jest długi i szeroki :) A walka naprawdę ładnie wyszła. I to, co było po walce :) Muszę przyznać, że Spite dość sprytnie podpuściła Daisy. Mam nadzieję, że małej nic się tam nie stanie, chociaż ten drugi tunel mnie niepokoi. A ta ciemna jaskinia z Temidą jeszcze bardziej, aż miałam ciarki. Jak to sobie wyobraziłam... Horror normalnie. Moros faktycznie jest przerażający, ale inteligencją to chyba za bardzo nie grzeszy, co? Nie słucha rozmów półbogów, którzy chcą uwolnić uwięzioną przez niego boginię, ignoruje rozkuwającego kajdany Nica, a za to daje się wciągnąć w podstęp Spite... Mniej więcej. Cóż, tym lepiej dla naszych bohaterów, że Moros najwyraźniej zapomniał o tym, iż będąc bogiem śmierci może zabijać pstryknięciem palców albo nawet i bez tego. I dobrze! Ale ta końcówka... Jak w Mark of Athena normalnie. Tylko ciekawa jestem, gdzie z kolei wyląduje Spite. Oby w jakimś przyjemniejszym miejscu niż Tartar, choć nie wiem, czy jest na co liczyć. A tak na marginesie, to mi też się wydaje, że Moros był synem Nyks (czasem Nyks i Erebu). Ale nawet gdyby nie, to sama Eris jest uznawana za córkę albo Nyks (znów czasem z Erebem), albo Zeusa i Hery. Najczęściej uważa się, że Nyks wyłoniła się z Chaosu, a z kolei Zeus i Hera sami są wnukami Gai... Więc nie bardzo widzę, jak Gaja miałaby być babką Spite i Morosa. Chyba że w sensie metaforycznym, jako Matka-Ziemia. Ale z drugiej strony w greckim panteonie koneksje rodzinne są tak pokręcone i jest tyle różnych wersji dotyczących rodzicielstwa, że właściwie z tego może wyjść wszystko. Takie tam rozważania mitologicznego fanatyka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Lakia
Moros miał być raczej wolno myślący...
UsuńNie wiem jak to jest z tymi wszystkimi porąbanymi relacjami rodzinnymi... Ja znam taką, ale jak jest inaczej, to trudno :)
Dzięki ;)
I wyszedł wolno myślący :)
UsuńWłaściwie to tych wersji jest od groma, więc każdy może sobie wybrać inną, która mu najbardziej odpowiada i też będzie miał rację. Ale specjalnie sprawdziłam tego Morosa i w Teogonii pochodził od Nyks (razem z całą rzeszą bóstw zrodzonych bez ojca), a w Fabulae Hyginusa i De natura deorum Cycerona to syn Nyks i Erebu. Na inne źródła nie natrafiłam. Generalnie w sprawach mitologicznych czy antycznych tekstów polecam cudną stronę theoi.com Co prawda po angielsku, ale niezawodna. Jakby co, tu masz o Morosie: http://www.theoi.com/Daimon/Moros.html
Pozdrawiam!
Dzięki ;)
UsuńNie ma za co :)
UsuńRozdział boski *,*
OdpowiedzUsuńAle... serio, w takim momencie?!
Czekam niecierpliwie na nn =)
Pozdrawiam i weny ♥
Dzięki :)
UsuńUwielbiam kończyć w takich momentach ;P
How romantic!
OdpowiedzUsuńNicoooooo <3 Spiteeee <3
O bogowie jakie świetne! Tak długo czekałam i się doczekałam.
Kiedy next? Nie wytrzymam...
Weny, pozdrawiam!
Dzięki :)
UsuńNastępny nie wiem kiedy, może w przyszłą sobotę ;)
JA czekałam na romantyczną scenę :D Doczekałam się. Świetny rozdział. Moros. Spite. Nico. Daisy. AGHHHHHHHHHHH
OdpowiedzUsuń<3
Zapraszam też do mnie na
www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
Super rozdział. Ta romantyczna scena!<3
OdpowiedzUsuńAle końcówka! Czekam na next.
~~Ogromna fanka Heroski Spite
Ave Spite! To jest świetne!
OdpowiedzUsuńTen początek trochę straszny...
Spite się martwi o Nico ^^ Czemu musiałaś mu coś zrobić.
Ta z scena z budzącym się Nicusiem jest słodka ^^ Awwww....
Od kiedy przeczytałam o ciemnej puszczy z Hobbita mam jakąś urazę do ciemnych i gęstych lasów...
Daisy jaka dzielna....
Boję się tego Tam Morona... dziwna jestem...
Nico też musiał ukazać jakoś swoje uczucia a pocałunek najlepszy...
Ale musiałaś zrzucić dziewczynę do dziury! Musiałaś!
Ty mały wredny człowieczku.
Musiałam ją zrzucić, inaczej nie byłoby dostatecznie straszne... :D
UsuńDzięki :)
Jesteś wredna!
UsuńCo i tak nie zmienia faktu że i tak kocham twoją pokręconą twórczość
:) dzięki (za oba) ;P
UsuńCudowne zakończenie ♥. Teraz będę codziennie odświeżać twojego bloga w poszukiwaniu nexta :D. Jestem ciekawa, co wymyślisz :).
OdpowiedzUsuńI taka chamska reklama: www.heroska-w-legionie.blogspot.com
Dzięki :)
UsuńWymyślam już coś schizowego... ;P
Bloga jak najbardziej polecam! :D
No wiesz co, Spite? Wielbiem Cię! Pocałunek Nico i Twojej imienniczki (jak w każdym opowiadaniu autorka jest również główną postacią) bosky ;) Nie chciałabym walczyć z tym obrzydliwym ktosiem ;/ I chodzi mi tutaj i o Morosa, i o tego drugiego -,- I wiesz w każdych rezerwatach jest zielono i pełno drzew :D To tak na przyszłość ;* Daisy potężnaa *.* Czytalam sobie kiedyś takie opowiadanie o córce Demeter ;) Fajne było, ale się skończyło ;c Dobrze jadło i zdechło :( Rozkojarzona Spite? Czy się nie mylę? Powiedz, że nie ^^ Nico przewodnik <3 Wiesz, nie wiem dlaczego, ale wyobrażam go sobie jako Zayna Malika z One Direction, i nue mam bladego pojęcia dlaczego ;) Haha, komentarz bez emotek, to nie komentarz '-' Pogadanka z bogiem nagłej śmierci zawsze spoko! Tylko po kiego czorta ten upadek?! Nie obeszłoby się bez niego? Nie, bo oczywiście w każdym opku musi byc tragedia jakasik, c'nie?! Ale, nie dramatyzujmy. Może w jakiś jednorożcowy sposób się uratuje ;* Super rozdział! Pisz dalej, a ja się będę leniwić ; D Wenyy, honey!
OdpowiedzUsuńPs: Mam teraz na historii ll wojnę, jak chcesz to wbijaj do mnie na lekcje histy ;)
UsuńJednorożce niestety się nie pojawią, ale spokojnie, nie planuje śmierci... :)
UsuńNie mam czasu na historię... :'(
Dzięki za miły komentarz :D
Ooo, a nie dało by się gdzieś go tam wcisnąć? Proszę *.* I ufff, bo już myślałam, że jesteś okrutna ^^ I spoko :) Obiecałam przecież, że będę komentować ;*
UsuńMogę się postarać :) (z tym jednorożcem ;P)
UsuńOkrutna jestem niemożebnie, ale nie chcę kończyć opowiadania :)
I...! (to do wszystkich, chociaż nikt tego nie zauważy...) ...Zgadnijcie, kto ma dziś urodziny! :D
KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńSPICO <333333
JEJU, JARAM SIĘ TYM TAK BARDZO JAK MÓJ TATA TRAWKĄ WOKÓŁ DOMU!!!
PRZEPRASZAM, ŻE POŹNO KOMENTUJĘ ALE TRZEBA PRZYGOTOWAC SIĘ NA URODZINKI :D
ROZDZIAŁ JEST FANTASTYCZNY I WCIĄGAJĄCY.
CZEKAM NA KOLEJNY Z NIECIERPLIWOŚCIĄ.
W SUMIE KOMENTARZ BYŁBY BARDZIEJ OGARNIĘTY, AAALE CHCE MI SIĘ JEŚC.
POZDRAWIAM,
WIKI
(Z ANONIMA BO NIE MÓJ KOMP :c)
Dziękuję :)
UsuńJeść... ;P
Przepraszam, że komentarz taki chaotyczny xD
UsuńByłam głodna.
A i coś się stało z komputerem bo przestał pisać "ć".
Wybacz za popełnienie błędu :(
Spoko :)
UsuńBogowie, jak Ty to robisz? Pięknie piszesz, chociaż za to ''Puściłam się i runęłam w ciemność'' powinnam Cię zabić! Jak Ty możesz zrobić coś takiego Nico? ;-;
OdpowiedzUsuń~ Nico Girl ;3
Dzięki :)
UsuńLubię udawać, że zabijam bohaterów ;P Ale i tak wiadomo, że ona przeżyje :)
Jeszcze raz dziękuję :D
I tak teraz rozglądam się po sali i patrzę czy nie ma innego Herbacianego króliczka (czyli teabunny) * zerk, zerk* Nie ma?
OdpowiedzUsuńNo, najprawdopodobniej chodzi o mnie, także wielkie, ogromne dzięki! =^____^=
To jakbym dostała kotleta ze świeczką *niespalonego*! To jakby dostać metrowego żelka! Albo nową książke! Albo odgadnąć hasło do wifi! Albo...
Może jednak przejdę do rozdziału.
Walka z Echtrhrosem*chyba dobrze :P* dobrze opisana, no nie pogadasz.
Nico :'( Zły Echtrhros! Yeb go z patelni! Jak mama muminka! Albo suszarką go! Tak, dobij, dobij go, dobij!
Chwila. Nico tu prawie umiera a ona o tym, że są na jakimś zadupiu? XD okeeej, o gustach się nie dyskutuje XD
Dobrze przynajmniej że nie umarł. Usta jak malinki, lalala!
*cisza*
P O C A Ł O W A L I?
*wielkie oczka*
Wiedziałam, że rozdział będzie romantyczny, no ale tego to się nie spodziewałam *a ja dalej nie wiem, czy zshipować Emilke i Lucy= Lucmilka ^^*
Takie, hm. Ostatnio czuję się dziwnie jak czytam romantyczne sceny XD
Ale tu calkiem spoko, takie lekkie, leciuteńki było to odczucie, więc brawa dla ciebie *klaskklask*
Miecze świecące w ciemności! Aleee bajeeer! I od razu przed oczami Luke Skywalker z Gwiezdnych wojen i miecz świetlny *ziu, ziu!* Tylko czekać aż Hades wyskoczy zza krzaków gęstych jak broda Zeusa *XD* i krzyknie: " Ajm jor fader! " (czyli; jestem twoim ojcem) do Nica!
Mój nieogarniony rozum =^_____^=
Moros, moros, moros, moros, moros.
Napisałaś, że wielki jak ciężarówka, aw moim umyśle potwór był taką ciężarówką z oczami i językiem wywalonym na wierzchu o.o
Chyba za dużo żelków.
No i koniec. Taaa, ciekawy, ale czemu zaspojlerowaś, że Spite przeżyje? Niech umrze, jaaaa, a Nico będzie ją odwiedzał w Hadesie, a potem tam zamieszkają *sadystka ja T.T* Dobra, dobra, udaj że tego nie powiedziałam *ekhm, napisałaś. Zamknij się mózgu!*
I co by tu...
Dobrze, że nie przesadziłaś z miłością. Bo wtedy rzygam tęczą, a kto by to potem sprzątał, hm?
Pozdrowionka, Spitusiu *jak to brzmi XD* i do następnego *rozdziału, oczywiście XD*!
Króliczek, a jakże.
Ps. Jestem głodna i trochę mi odbija. Za chwilę coś wszamię, nie bój się :3
Pss. Zastanawiam się, czy to bardziej przypomina kota czy rybę... *to poniżej*
=^__________^=
Dziękuję za przepiękny komentarz :)
UsuńJa rzygłam tęczą, jak sprawdzałam, ale jestem przewrażliwiona i ie wytrzymuję romantycznych scen (a jednocześnie je kocham, logika ;P)
Raczej kota to przypomina, ale nie jestem pewna ;P
To taka rekompenstata za krótkie, wcześniejsze komenty. Widać, jak bardzo uczę się na jutrzejszy konkurs? Tiaa, chyba tak XD
OdpowiedzUsuńLepkie rączki *lep lep*
Pozdro z robienia kwiatełków XD
Yep, kooota, ale kiedy się to więcej razy wklikuje to zaczyna przypominać rybę. Magia! ^^
A ja bardzo się uczę do klasówki, którą mam jutro :) Pisząc kolejny rozdział, oczywiście! Jestem pewna, że to pomoże mi w dowiedzeniu się jaki układ nerwowy ma dżdżownica ;P
UsuńUkład nerwowy dżdżownicy? Wiem, że krwionośny ma zamknięty :<
OdpowiedzUsuńJa się właśnie uczę o interesujących limfocytach i obiegach krwi, a jakże :P
Kiedy mamy się uczyć, nagle wszystko wydaje się strasznie interesujące *kiedyś nawet kuzyn gryzł drucik zamiast się uczyć XD mam nienormalnych krewnych XD*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń:)
UsuńKiedy mam się uczyć robię wszystko, tylko nie to ;P
Ten rozdział *-*
OdpowiedzUsuńtaki kochany
co do sukni, kupiłabym ale byłam cały tydzień w angli i nie miałam jak xD
Dzięki :)
UsuńSzkoda, marzyłam o niej ;P
No wiec od początku. Czytałam sobie jakiegoś bloga, a tu w komentarzu widzę twój profil i sobie myślę "ooo, może ona pisze jakiegoś super bloga". I co? I dobrze, miałam rację :o
OdpowiedzUsuńOgółem cały blog biorąc: uwielbiam twoje porównania <3 I super piszesz. W niektórych momentach to nie mogę przestać się śmiać XD co w moim przypadku nie jest takie łatwe :')
Okej, obiecałam sobie, że się nie rozpiszę XD
Więc zostawię w spokoju bloga i napisze tylko o tym rozdziale. Super ci wyszedł. Jakie to było słodkie jak ona spadała do tej przepaści <3 nie, wcale nie mam dziwnego pojęcia o tym, co jest słodkie xd ale wiadomo, że jej nie zabijesz, więc jestem w miarę spokojna (:
Lecimy dalej. UWIELBIAM TWOJA STYL PISANIA, TAK
To ja już może skończę pisać, żeby nie wyszło za długo. Mówiłam już, że rozdział ci super wyszedł? No tak, nie mówiłam, ale pisałam XD pisze to samo w jednym komentarzu? :o to chyba nie jest dziwne, prawda? ;__;
Okej, już koniec. No dobra, dodam jeszcze tylko to, że jestem twoją nową, wierną czytelniczką.
Dobra, dobra już kończę!
WENY WENY WENY WENY WENY I CZASU NA PISANIE NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU
Pozdrawiam
Nieoficjalna :3
P.S. Mam nadzieję, że się nie rozpisałam za bardzo ;____;
A dlaczego miałabyś się nie rozpisywać? Długie komentarze są najmilsze :)
UsuńBardzo mi się miło zrobiło, kiedy przeczytałam, że podoba Ci się to co piszę, aż się zarumieniłam ^^ Wiesz... Jak zaczynałam "przygodę" z blogowaniem, to nie myślałam, że ktokolwiek będzie to czytał! :D
Czas bardzo mi się przyda, bo ostatnio, to właśnie jego mi brakuje, żeby dokończyć nowy rozdział... A już napisałam ponad połowę tego co planuję! :(
Dziękuję za miły komentarz,
Spite
Cudowne *o*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze dopiero teraz pisze komentarz i to pozniej niz komentarz w ostatnim rozdziale, ale czytalam dwa rozdzialy pod rzad przez to, ze mam kare na wszystko co mozliwe, w tym internet. No coz... Rozdzial jest slodki, zupelnie tak slodki jak... Niewazne! Uznasz mnie za strasznie dziwna, jesli to napisze, chociaz to niewiele zmieni, bo taka jestem :) weny na nastepny XI rozdzial
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wczoraj, ale nie miałam czasu na komentowanie, więc:
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Moja Hekate, trzymaj mnie bo ją uduszę, masz pisać szybko bo już nie mogę się doczekać!
Wiem, wiem, też super nie jestem, ale mam mały zastój ale może do końca weekendu pojawi się coś u mnie!
PS: Tak, jestem psycholką
Pozdrawiam i weny!!!
Też lubie kończyć w dramatycznych momentach.
OdpowiedzUsuńKolejny super rozdział.
Fajnie opisałaś scene pocałunku. Ja miałam zawsze z tym problem.
Lece czytać kolejne rozdziały.
Powiem...napisze krótko : piszesz świetnie i mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKtoś jeszcze tutaj w 2015?? ���� Blog jest niesamowity, naprawdę masz talent do pisania. Lecę do następnego rozdziału! ����
OdpowiedzUsuń