Budzik
obudził mnie równo o piątej. Bez otwierania oczu wyłączyłam
zegar jedną ręką i przewróciłam się na drugi bok. Przemknęła
mi myśl w rodzaju: „Ej, nie było snów?”. Wtedy zadzwonił
budzik w łazience. Ech... Czemu ja poprosiłam Leo o dwa budziki?
(to było pytanie retoryczne. Wiedziałam, że muszę iść na misję)
Wstałam i jak zombie poszłam do łazienki. Mój mózg myślał,
bardzo kreatywnie, coś w stylu: „SPAAAAAAAAAAAĆ!!!” Wzięłam
prysznic, co trochę mnie obudziło i ubrałam się w przygotowane
wcześniej ubranie. Jeansy, czarną koszulkę i moją skórzaną
kurtkę. Ziewnęłam, porwałam szybko plecak i wyszłam z domku.
Chłodne
powietrze rozbudziło mnie do końca. Pewniejszym już krokiem
ruszyłam do kantyny. Zobaczyłam tam niezwykle śmieszną scenę,
mianowicie: Daisy próbowała zmusić Nico do zjedzenia papki, która
podejrzanie przypominała pełnoziarnistą owsiankę... Zaśmiałam
się pod nosem. Nico to usłyszał i spojrzał na mnie błagalnie.
Westchnęłam teatralnie i przysiadłam się do nich.
Po
jakimś czasie, nareszcie, udało mi się wbić do głowy córce
Demeter, że Nico nie lubi owsianki. Była bardzo zawiedziona i
twierdziła, że jeżeli będzie jadł owsiankę, to urośnie duży i
silny. Sama jadła swoją porcję ze smakiem łypiąc na nas spode
łba. Ja i syn Hadesa zjedliśmy normalne
śniadanie.
Potem jakiś czas siedzieliśmy przy stoliku, czekając na Daisy.
Opowiedziałam Nico'wi mój wczorajszy sen, o tym potworze więżącym
kobietę. Bardzo przejął się moimi słowami. Powiedział, że
kobieta to pewnie Temida (jakbym sama na to nie wpadła), a o Morosie
wiedział niewiele więcej niż ja usłyszałam we śnie.
Dowiedziałam się od niego tylko, że nie słyszał, żeby ktoś go
kiedyś pokonał i, że informacje o nim są sprzeczne. Super. Mamy
walczyć z niepokonanym bogiem tragicznej śmierci. Opcja „pesymizm”
zwyciężyła nad „optymizmem”. Zrzuciła go na dno mojej
świadomości i sama zatańczyła dziką sambę. Powinnam chyba
przemyśleć moje skojarzenia...
Daisy
ze spokojem dokończyła swoją owsiankę. Nie wyglądała na
przejętą moim snem. Może po prostu nie zrozumiała o co w nim
chodzi, była jeszcze taka mała... To w ogóle dziwne, że
przeznaczone jej było brać udział w tej wyprawie. Chyba nigdy
jeszcze takie dziecko nie uczestniczyło w misji na taką skalę.
Zebraliśmy
nasze rzeczy i ruszyliśmy.
***
Na
samym początku naszej misji o mało nie zostaliśmy zjedzeni przez
krwiożerczego cyklopa.
A
było to tak. Po szybkim śniadaniu przenieśliśmy się cieniem na
dworzec w Nowym Jorku, gdzie zatrzymaliśmy się na trochę, bo Nico
po podróży był wyczerpany. Syn Hadesa usiadł przy stoliku w
dworcowej kawiarni, oparł głowę na ramionach i natychmiast zasnął,
a my z Daisy poszłyśmy kupić coś do jedzenia i spróbować
wytrzasnąć skądś bilety.
Z
jedzeniem nie było kłopotu. Po pięciu minutach wyszłyśmy ze
sklepu z całą torbą smacznych zdobyczy i położyłyśmy je przy
nadal śpiącym Nico, mając nadzieję, że nikt ich nie ukradnie.
Gorzej z biletami. Podeszłyśmy do kas. Nasz plan był prosty. Daisy
udawała, że się zgubiła, a kiedy kasjerka z nią odchodziła,
żeby poszukać „mamusi” ja wbiegałam do kasy i porywałam
bilety do Detroit. Nie wiedzieliśmy na razie co jest naszym celem, a
to było najbliższe miasto leżące dokładnie na zachodzie od
Nowego Jorku.
Nasz
plan działał do części: „kasjerka za nią odchodzi”. Potem
wszystko się skomplikowało.
Wbiegłam
cicho do kasy i zaczęłam szukać w komputerze biletów do Detroit.
Znalazłam je i już miałam wziąć się do drukowania trzech
nielegalnych egzemplarzy, kiedy powietrze przeszył rozdzierający
krzyk. Znałam właścicielkę tego głosu i słyszałam już nawet
jak krzyczy. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam Daisy, która
stała zapędzona w róg sali, w której znajdowały się kasy. Ale
najgorsze było to co ją tam zagnało.
Potwora
mogłam nawet wziąć za wysokiego, na ponad dwa metry wzrostu,
człowieka, gdyby nie jego ubiór i fryz. Miał na sobie krzykliwych
kolorów klapki. Podarte sztruksy, oblepione były jakąś mazią.
Nie chciałam dociekać co to może być. Zerknęłam wyżej. Stary,
wyblakło-różowy, włochaty sweter miał przyszyte pomarańczowe i
fioletowe strzępy koszulek, a włosy potwora ułożone były w
zgrabny kok, z którego wystawało coś, co podejrzanie
przypominało... kości. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku, nie
mogłam nic zrobić. Stałam tam jak zahipnotyzowana.
Daisy
krzyknęła ponownie, tym razem wykrzykiwała moje imię. Wyrwałam
się z transu i wrzasnęłam ile sił w płucach:
-
Zostaw ją ty obrzydliwy mopsie!!! Słyszysz mnie brzydalu!!!???
Potwór
odwrócił się powoli w moją stronę. Dało mi to czas, żeby
rozejrzeć się i zobaczyć jak zareagowali na monstrum śmiertelnicy.
A
zareagowali oni wyjątkowo spokojnie. Prawie nikt nie zwracał na
mnie i potwora uwagi. Tylko ludzie stojący najbliżej nas patrzyli
na mnie jak na świruskę, a dwie dystyngowane, starsze panie
obrzucały napastnika Daisy takimi spojrzeniami jakby myślały:
„Jak
on mógł się tak ubrać? Przecież wygląda w tym jakby został
upaprany w maśle orzechowym i wrzucony do śmietnika pełnego
wściekłych kotów!”
Jeżeli
naprawdę tak myślały to zgadzałam się z nimi w zupełności, ale
to nie jego wygląd był moim głównym problemem, a trzymany przez
niego rozgrzany pogrzebacz, którym machał w stronę Daisy.
Kiedy
się odwrócił omal nie krzyknęłam. Teraz z pewnością nie mogłam
brać go za człowieka. Z pomiędzy zębów wystawały mu
pomarańczowe, obozowe koszulki i jakieś strzępki fioletowych ubrań.
Zemdliło mnie. I Miał tylko jedno oko. „To cyklop”
podpowiedział mi mój dobrze poinformowany mózg (skąd on brał
takie informacje???).
Wracając
do tematu potwora... Spojrzał na mnie z nienawiścią i zamachnął
się na mnie pogrzebaczem. Zrobiłam unik i przeturlałam się w bok.
Zerwałam się na równe nogi i dobyłam mojego miecza. Potwór
zawahał się widząc niebiański spiż, ale tylko na chwilę.
Ponownie się zamachnął. Czas zwolnił. Patrzyłam jak rozgrzany do
czerwoności szpikulec leci w moją stronę, ale w ostatniej chwili
udało mi się go odbić klingą. Poszły iskry. Zerknęłam na
miejsce gdzie przed chwilą stała Daisy. Była na tyle mądra, że
pobiegła gdzieś i się schowała.
Znowu
krzyknęłam do potwora coś w stylu: „ty oślizgła kanapko z
masłem orzechowym!” i cięłam na odlew w jego brzuch. Cyklop
zdążył się odsunąć i teraz wyglądał na naprawdę
rozzłoszczonego.
-
Nico!!! - zawołałam mając nadzieję, że syn Hadesa już się
obudził i, że może mnie usłyszeć.
Nadzieja
nadzieją, ale potwór nie dał mi krzyknąć jeszcze raz. Moja uwaga
była rozproszona, bo zerknęłam czy nadbiegająca czarna postać to
Nico. Potwór to wykorzystał i nagle poczułam ostry ból w boku i
wpadłam w ramiona ciemności.
***
Ciemność
powoli ustąpiła. Zobaczyłam czerwień. Co się dzieje?! Po chwili
uspokoiłam się. Widzę czerwień, bo światło przebija się przez
moje zamknięte powieki. Nie odważyłam się jednak otworzyć oczu.
Dlaczego? A to dlatego, że słyszałam odgłosy walki. Zgrzyt metalu
o metal. Czyjeś wyzywające kogoś od masła orzechowego krzyki...
Czyżby był to Nico? Nie... Za wysoki głos... To raczej Daisy.
Otwarłam
oczy gwałtownie siadając. Natychmiast tego pożałowałam.
Zakręciło mi się w głowie i pociemniało przed oczami. Poczułam
rwący ból w prawym boku. Zerknęłam tam i zobaczyłam naprawdę
nie fajną ranę. Znowu mnie zemdliło.
Nico
krzyknął: „Giń ty ohydny cyklopie!” i przeszył go mieczem na
pół. Tak po prostu. Potwór rozsypał się w pył, a syn Hadesa
otworzył w ziemi szczelinę i zsypał tam „prochy”. Rozejrzał
się po pobojowisku. Nie wyglądało to najlepiej. Wszyscy
śmiertelnicy pouciekali zostawiając za sobą swoje porozrzucane
rzeczy. Pewnie ktoś zaraz wezwie policję, mieliśmy już dość
kłopotów jak na jeden pobyt w tym miejscu, a coś czuję, że
policjantom nie spodobałby się fakt, iż właśnie zabiliśmy
kasjerkę.
Rozglądałam
się nieprzytomnie, kiedy podbiegł do mnie Nico. Skrzywił się na
widok mojej rany. Szybko wyciągnął nektar i przemył mi nim
skaleczenie. Od razu poczułam ulgę. Odważyłam się spojrzeć na
ranę. Prawie całkiem znikła, pozostała tylko różowa blizna.
Spojrzałam z wdzięcznością na Nico, a on zarumienił się i podał
mi bez słowa ambrozję. Zjadłam cały batonik i czułam się już
zupełnie dobrze. Nic mnie już nie bolało.
Po
chwili dołączyła do nas Daisy. Powiedziała, że pobiegła szukać
Nico, kiedy ja zwracałam na siebie uwagę potwora (czytaj:
bezsensowne rzucanie wyzwisk typu „ty mopsie”, za co
paradoksalnie zostałam pochwala, przez Nico. A dokładniej za
„zyskiwanie na czasie”). Ale on już usłyszał nasze krzyki i
natychmiast poszedł sprawdzić co się dzieje.
Ale
teraz mieliśmy większe problemy niż moja (teraz już) drobna rana.
Za chwilę mogła tutaj wbiec policja, przekonana, że jesteśmy
młodocianymi przestępcami, którzy mordują niewinne kasjerki, a my
nie mieliśmy nawet biletów na pociąg.
To
ostatnie poszło zaskakująco łatwo, jako, że sala z kasami była
pusta po ataku cyklopa. Wystarczyło podejść do jednej z nich i
wydrukować nielegalnie bilety. Ja pozostałam jeszcze chwilę w
pozycji siedzącej, a Nico poszedł z Daisy załatwić te głupie
bilety. Kiedy wrócili wstałam powoli i w tempie żółwia ruszyłam
na peron, a syn Hadesa i córka Demeter za mną.
***
Siedzieliśmy
w pędzącym pociągu i graliśmy w magię i mit. Właściwie tylko
ja i Nico... Daisy nie ogarniała zasad i obrażona położyła się
spać. Dlaczego była obrażona? Zaproponowałam, żebyśmy zagrali w
jakąś grę i Daisy zgłosiła pomysł na „butelkę”. Ja i syn
Hadesa stanowczo odmówiliśmy, a Nico wyciągnął z kieszeni
pomięte karty i próbował wytłumaczyć zasady. Wtedy córka
Demeter się obraziła, zwinęła w kłębek na dwóch siedzeniach i
zasnęła.
Właśnie
miałam wyłożyć Zeusa i pobić na łeb mojego przeciwnika, kiedy
do, pustego dotąd (poza nami), przedziału wszedł konduktor.
-
Bilety proszę – uśmiechnął się złośliwie, pewien, że trójka
biednie wyglądających dzieci nie może ich posiadać. Żebyś
widziała (lub widział... Ech... Skąd ja mam to wiedzieć, co?)
jego minę kiedy wyciągnęłam w jego stronę rękę z trzema
biletami i uśmiechnęłam się mówiąc słodko „proszę, proszę
pana”.
Po
sprawdzeniu biletów konduktor wyszedł patrząc dziwnie na śpiącą
Daisy, a my powróciliśmy do gry. Po ograniu Nico, jego mina była
naprawdę bezcenna, położyłam się spać. Wiedziałam, że będę
miała koszmary, prawdopodobnie dotyczące Morosa, ale byłam już
zbyt zmęczona, żeby się tym przejmować. Oddałam zawiedzionemu
synowi Hadesa karty (nie mógł się zrewanżować) podwinęłam nogi
pod brodę, naciągnęłam na głowę kaptur i zamknęłam oczy.
***
Znowu
znalazłam się w tej ciemności co ostatnio podczas snu. Wyczułam
przed sobą tę przepaść w którą skoczyłam dwie noce temu.
Naprawdę nie napawało mnie to optymizmem. Odwróciłam się. Tak
jak się spodziewałam za mną leżała lśniąca kobieta. Ale tym
razem nie spała. Znad jej malinowych ust patrzyły na mnie srebrne,
mądre oczy.
Szybko
podeszłam bliżej. Nie pragnęłam kolejnego spotkania z jej
strażnikiem.
-
Witaj moje dziecko. Wiesz kim jestem? - głos miała aksamitny i tak
przyjemny, że mogłabym słuchać go bez końca.
-
Tak - odpowiedziałam niepewnie - Jesteś Temida, bogini
sprawiedliwości.
-
Dobrze zgadłaś. Jesteś bystra... A wiesz dlaczego tu jestem? -
poruszyła łańcuchami u stóp, patrząc nadal na mnie i uśmiechając
się smutno. Potrząsnęłam przecząco głową.
-
Cóż, w takim razie ci opowiem. Jak już zauważyłaś jestem
boginią sprawiedliwości. W niektórych sprawach nie zgadzam się z
bogami Olimpijskimi, ale zazwyczaj stoję po ich stronie. Na przykład
w pierwej i drugiej wojnie z tytanami stanęłam po stronie bogów, a
pochodzę przecież z pokolenia ich ojców i matek. A sprawiedliwość
jest potężnym wrogiem, to musisz wiedzieć, więc przeciwnikom
bogów nie bardzo odpowiada moja obecność. Pragnęliby mnie
zgładzić, ale ja jestem nieśmiertelna, mnie nie można zabić.
Mogę umrzeć tylko jeżeli w śmiertelnikach całkowicie zaniknie
poczucie sprawiedliwość, a ja, paradoksalnie, nie pozwolę, aby do
tego doszło. Rozumiesz już do czego zmierzam, prawda?
-
Chyba tak... Chodzi ci o to, że Gaja cię tu uwięziła, żebyś nie
wspomagała bogów w wojnie z nią, mam rację? I my mamy cię
uwolnić, prawda?
Bogini
smutno pokiwała głową.
-
Tak, moja droga. Czeka was wiele niebezpieczeństw, ale z następnym
wyzwaniem spotkacie się już w Detroit.
Cały
sen zaczął mi się rozmazywać.
-
Nie! - krzyknęłam – Poczekaj! Powiedz mi o co ci chodzi!!!
Ale
sen już zniknął, rozpływał się w cieniu.
***
Spite!
Hej!!! Obudź się! - pierwszy raz słyszałam jak Nico naprawdę
krzyczy. Szybko otworzyłam oczy. Nade mną pochylał się syn Hadesa.
Patrzyłam mu prosto w jego czarne oczy.
Zamrugałam
i Nico odsunął się równie szybko co ja się obudziłam. Usiadł
na swoim miejscu.
-
O co chodzi? Coś się dzieje? - zapytałam ziewając. Nie mogę
powiedzieć, żebym się wyspała...
-
No... Krzyczałaś przez sen. Brzmiało to jak „nie!”, ale równie
dobrze mogło znaczyć tyle co „ser!”, więc postanowiliśmy z
Daisy cię obudzić. Poza tym dojeżdżamy już do Detroit.
Powinniśmy być tam za jakieś dziesięć minut.
Syn
Pana Ciemności sprawiał wrażenie naprawdę szczęśliwego i
podnieconego misją. Wyglądał na prawie tak szczęśliwego jak
wtedy. Po wygraniu z Łowczyniami. To było tak nie dawno, a już
trudno było mi przywołać szczegóły.
Przeciągnęłam
się i rozprostowałam zdrętwiałe nogi. Wstałam i zaczęłam
pakować powyciągane rzeczy do mojego plecaka. Daisy skakała po
fotelach. Nico po spakowaniu swoich rzeczy usiadł w kącie i
zapatrzył się w figurkę do tej gry, Magia i Mit, w którą
graliśmy wcześniej. Była to męska postać w czarnym greckim
chitonie z czarnym mieczem w dłoni i bardzo bladą cerą. Po chwili
milczenia Nico stwierdził, że musi iść do toalety i wyszedł.
Daisy
przestała skakać po swoim siedzeniu i wskoczyła na fotel Nico.
Podniosła figurkę i uważnie się jej przyjrzała. Przez jakiś
czas patrzyła skonsternowana na tę figurkę, po czym na jej twarzy
pojawił się wyraz zrozumienia.
-
Ha! Już wiem! To jest Hades! - krzyknęła triumfalnie córka
Demeter – Już wiem dlaczego on się tak ciągle na niego patrzy,
przecież to jego tata! Prawda?
-
No nie wiem... - Odrzekłam niepewnie.
No
bo po co gapić się ciągle na swojego rodzica? Nawet jeżeli jest
bogiem, to chyba nie może być taki ciekawy, żeby ciągle się na
niego gapić. Ta figurka musiała coś znaczyć... Może ktoś ważny
dla niego mu ją dał? Uświadomiłam sobie, że to ta sama figurka w
którą wpatrywał się tej nocy kiedy go podglądałam. Obracał ją
w palcach po przebudzeniu się z koszmaru. Koszmaru... Teraz wszystko
się ułożyło. Koszmary. Figurka. I oczywiście Bianca. Tak. To
jego zmarła siostra dała mu ten posążek. Byłam tego pewna, ale
nie wiedziałam skąd to wiem. Kobiecy instynkt? Nigdy nie
podejrzewałam się o posiadanie czegoś takiego, ale biorąc pod
uwagę to co właśnie wywnioskowałam, z zupełnie oderwanych od
siebie faktów, musiało tak być.
Odłożyłam
podobiznę Hadesa w samą porę, ponieważ w chwili kiedy się
prostowałam po ułożeniu jej dokładnie tak jak leżała do
przedziału wszedł Nico. Westchnął i oznajmił, że pociąg już
wjeżdża na stację. Szybko pozbieraliśmy ostatnie rzeczy i
ruszyliśmy do wyjścia.
-----------------------------------------------------------
Pierwszy raz piszę pod postem notkę, więc proszę o wybaczenie...
Bardzo przepraszam za to, że rozdział wyszedł taki krótki... To co teraz wstawiam było gotowe już od jakiegoś czasu, ale uznałam, że lepiej podzielić to co do tej pory napisałam i przez to wyszło tak makabrycznie krótko.
Myślę, że za jakiś tydzień lub półtora ukaże się kolejny rozdział.
Dedyk dla Luny Elenvood i Nica (jak to się odmienia?) za budujące komentarze i dziękuję też wszystkim, którzy czytają moje wypociny :D
Ave Spite! Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńWyzwiska Spite rozwalają :) Szczególnie to z masłem orzechowym :D
Nico jak zwykle rozwala system :P "Nie co mogło znaczyć Ser" xD
Miłość musi być :) To słodkie :)
Ograć Nico w magię i mit? Toż to prawie nie możliwe,brawo :P
Nico jaki obrażony że przegrał
Ogólnie rozdział super. Tylko ubolewam że muszę czekać na następny tyle czasu :(
Pozdrawia Luna-córka gościa w latających trampkach z Tesco i potomkini boga dającego ludziom chore sny :)
Luno! Dziękuję Ci za komentarz! :D
UsuńMasło orzechowe forever! Wiadomo, że musiało się pojawić w opowiadanie, nie?
Widać, że to jest inteligentne dziewczę ;P Nagina prawa prawdopodobieństwa i wygrywa z Nico w Magię i Mit :D
Fajny blog .. Wczoraj wzięłam się zaczytanie i już skończyłam .. Tak bardzo przykro ... :( .. Uwielbiam jak ktoś dodaje postać od siebie ,a nie pisze wciąż to samo co inni .. Mam tylko jedną uwagę .. Nie pisze się przypadkiem "otworzyłam' ,a nie "otwarłam" ? .. Sama zapraszam cię na mojego bloga i proszę żebyś dała jakąś uwagę czy dobrze ... Tak więc .. Pisz szybciej ,bo bardzo ciekawe .. :D
OdpowiedzUsuńDzięki za zauważenie błędu :D i za komentarz :)
UsuńCiekawy rozdział, podoba mi się twój język (optymizm wygrał z pesymizmem i zatańczył sambę XD), może czasami zdarzy ci się powtórzenie, ale całokształt mi się podoba (: . Weny, weny i jeszcze raz weny, czekam na nexta xd.
OdpowiedzUsuńDzięki za miły i budujący komentarz :D
UsuńDziękuję za dedykację <3
OdpowiedzUsuńDopuszczam dwie odmiany mojego nicku - przez "c" i "k" czyli może być [kogo? czego?] Nici lub Niki
Do bloga: w poprzednich komentarzach nie została wspomniana literówka "filetowych" poza tym nie zauważyłam wiele błędów :) czasem zdarzały się powtórzenia i może nad tym bym popracowala w następnych rozdziałach ;)) powiedz mi jeszcze czy akcja bloga dzieje się w trakcie wydarzeń mających miejsce w okresie między "Zagubionym Herosem" a "Synem Neptuna"? Czy to już jest tylko "Syn Neptuna"?
Życzę duużo weny i zapraszam do mnie (na dniach powinien pojawić się rozdział, jednak projekt gimnazjalny i "Pamiętniki Wampirów" skutecznie mi uniemożliwiają jego napisanie)
Pozdrawia Nica - córka gościa bawiącego się wyładowaniami elektrycznymi i mającego za duże mniemanie o sobie ;)
Dzięki za piękny kom. :D
UsuńHeh :D filetowe ubrania :) Ciekawe :D Już poprawiłam :D Dzięki za zwrócenie uwagi :D
Za powtórzenia przepraszam staram się to poprawiać, ale nie zawsze znajduję synonimy, lub po prost ich nie zauważam :D
Akcja dzieje się pomiędzy pierwszą i drugą częścią... Nico gdzieś na początku mówi, że Leo właśnie wrócił z misji :D Ale łatwo tego nie zauważyć... :(
Ech... Z "Pamiętnikami Wampirów" mam do pogadania. Niech zaprzestaną utrudniania Ci pisania :D (chociaż Ty chyba tak nie myślisz... :D)
Jeszcze raz dziękuję :D
W dwa tygodnie obejrzałam trzy sezony, każdy po dwadzieścia dwa odcinki, a odcinek trwa czterdzieści minut - tak, jestem teraz nie do życia xD
UsuńPodziękuj mojej przyjaciółce, która namawia mnie do oglądania "Pamiętników" od jakiś dwóch lat ;)
Fajne to :3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie trafiłam tu wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Zaraz przeczytam wszystko od początku :)
_
http://ignis-vitae.blogspot.com/
jestem!!
OdpowiedzUsuńNareszcie dałaś rozdzialik *.* tak długo musieliśmy czekać :cc
Ale powiem ci że i tak nie dałaś ciała bo wyszedł ci PRZEFANTASRYCZNIE *.*
Cyklop straszny, ale najgorsza ta scena z koszmarem Spite :oo
Bardzo dobrze jest opisana i nie mam zarzutów :**
Ciekawa jestem jaki będzie dalszy ciąg :oo
Pozdrówki! Weny! Żebyśmy nie czekali na kolejny rozdział tak długo ! :))
Dzięki za komentarz :P
UsuńStaram się pisać szybko, ale mam dużo pracy i mnóstwo dodatkowych zajęć. Często zdarza mi się wracać do domu koło dwudziestej z nieodrobionymi jeszcze lekcjami :'( Ale bardzo się staram :D
Rozdział jest super ^_^ Przeczytałem tak jak obiecałem ;3 Wyzwiska Spite XD Podoba mi się twój styl pisania i zostaję tutaj! Obserwuje ;3 Miał być dłuższy kom, ale nie mam już sił ;-; Postaram się naprawić pod następnym rozdziałem :3
OdpowiedzUsuńCudowny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńSzczególnie ten motyw z tą figurką od Magii i mitu. To takie smutne, że dostał ją od zmarłej siostry :'c
Kurka no, same zgony dzisiaj! XD
Wracając; czułam ducha walki. Lucy jednoczy się ze Spite, Daisy i Nico, wrzeszcząc: "Ty mopsie! Ty kanapko w maśle orzechowym! Ty gnido!"
Jest moc. Taaak. Jest moc.
Dziś króciutko, bo;
1. Zrobiłam coś okropnego (dowiesz się, dowiesz, jak przeczytasz nowy rozdział).
2. Słowa są zbyteczne
One potrafią czynić tylko szkodę...
*od dziś chyba mój ulubiony cytat ♡*
Ahoj, kochaniutka ^__^
Czekam na następny rozdział i wiosennej weny ♥
Dzięki za komentarz :D
UsuńJak mogłaś to zrobić?! *płaczę* No, jak mogłaś?!
Moc autorów, Spite XD
UsuńMam tę moooc! Mam tę moooc! ^^
*zaaaciesz xD*
Właśnie to obejrzałam <3
Usuń(Krainę Lodu) ;P
Zajebiaszczy rozdział mordeczko :3 Jeny tak się w twojego bloga zaczytałam że chyba mnie coś PRZYGNIATA :D
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńJak ja Ci zaraz (czytaj: jutro w szkole) PRZYGNIOTĘ to pożałujesz swoich żartów, Ana!
Pamiętaj!
Ps.: "Tak, a co?" ;P
Gumciaczek
UsuńJa Ci dam gumciaczka!!! Grrry... :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńNo nie na bloga, Ana! :D
UsuńKocham tego bloga *.*
OdpowiedzUsuńA uśmiechający się Nico to najsłodszy człowiek swiata :3
Zycze duuuużo weny ;*
I przepraszam, że tak późno, no ale szkoła i wogóle czasu nie miałam ;/
:D dziękuję Ci bardzo :D
UsuńNico jest słodki zawsze, ale najbardziej jak się uśmiecha ;P
Super piszesz! Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Zapraszam do siebie : magicofdemigods.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJejciu superowo piszesz <3 Jak ja czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥ Chcę już kolejny, więc dobrze Ci radzę się pośpieszyć :P
OdpowiedzUsuń_
Zapraszam na new: http://ignis-vitae.blogspot.com/
Łiiii! W końcu dodałaś rozdział :D Gdybym nie leżała(bardzo wygodnie mi)to bym skakała z radości(troche przesadzilam ale co tam!) :DDDDD Nico ekstra itd.. Ogólnie wszystko ekstra! Hihihihihihi... To miłość <3 Rozdział moim zdaniem w sam raz :D
OdpowiedzUsuńZycze: WENY WENY I WENY!
Zapraszam tez na mojego bloooga. Dodalam kolejny rozdzial :)))))
Dzięki za komentarz, już do Ciebie lecę :D
Usuńhttp://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/ - gratulacje! nominowałem Cię do Liebster Blog Award! Więcej w powyższym linku!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ogromnie!!! <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawe, ale brakuje mi tu jednej rzeczy.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o akapity. Nadają one estetyczność całego tekstu y dzięki nim lepiej się wszystko czyta.
A u ciebie ich w ogóle nie ma. W ogóle.
Czemu zawsze dajesz tle wykrzykników i pytajników po sobie?
Oprócz tego nie mam innych zastrzeżeń. Czekam na ciąg dalszy.^^
Starałam się zrobić akapity. U mnie w Wordzie są akapity, ale nie da się tego naprawić tutaj... Nie wiem dla czego i sama bardzo tego żałuję...
UsuńCo do wykrzykników... Ja tak piszę, ale mogę postarać się to zmienić...
Nowy rozdział u mnie: http://revange-of-the-dead.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń(czytaj spokojnie, Abby jeszcze żyje ^^)
Jeszcze?! No to ja idę czytać! :D
Usuń*spóźnia się z komentarzem, grzecznie prosi siostrę o rozgrzeszenie*
OdpowiedzUsuńKurde, czytałam wcześniej ale nie miałam czasu zostawić koma ;//
i teraz zapomniałam co miałam napisać C: *robi dobrą emotikonkę do złej gry*
No ale fajny rozdział :)
Weny, czekolady, żelków i co tam byś jeszcze chciała!
Ale pamiętaj siostro, ty nie dziecko Afrodyty, od tak nie schudniesz... ;-;
~Md ;**
~Mad**** XD
UsuńKocham Nica, kocham Spite i kocham Daisy.
OdpowiedzUsuńRozdział, mimo, że krótki, wciąga na maksa.
Zabieran się za następny.
kancelaria hetmanska rzeszow
OdpowiedzUsuń