środa, 19 marca 2014

Rozdział V

Musisz się przygotować, Spite Altercation

Głos nabierał na sile, robił się coraz głośniejszy, kiedy wymawiał moje nazwisko był już tak głośny, że krzyknęłam i złapałam się za głowę z bólu. Oczywiście nie uszło to uwadze wszystkich obozowiczów. Głośne szepty, które nastały w chwili, kiedy Rachel skończyła przepowiednię, zamilkły równie szybko jak się pojawiły.
- Spite? Co się stało? - zapytał zatroskany Nico.
- Nic... - odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć – Naprawdę, po prostu zabolała mnie głowa...
Po jego minie wiedziałam, że mi nie wierzy, ale spojrzałam na niego spojrzeniem „później ci powiem”. Kiwnął głową.
Tymczasem ludzie znowu zajęli się obgadywaniem przepowiedni. Patrzył na mnie tylko Chejron mrużąc z zaciekawieniem oczy, jakbym była jakimś ciekawym okazem do kolekcji na strychu! Raz tam byłam, okropne miejsce... Kawałki potworów, trofea herosów i hipisowskie koraliki.
W końcu Chejron wystąpił kilka kroków do przodu i poprosił o ciszę. Natychmiast wszyscy przestali rozmawiać i milcząc patrzyli na centaura.
- W związku z wypowiedzeniem nowej przepowiedni ogłaszam, że ognisko jest zakończone i zapraszam grupowych domków lub ich zastępców na naradę w sali rekreacyjnej, która odbędzie się za pół godziny.
Po amfiteatrze rozległ się szmer niezadowolenia, oczywiste było, że wszyscy chcieli uczestniczyć w naradzie, ale Chejron tupnął stanowczo kopytem i nikt już nie kwestionował jego decyzji.

***

Jako jedyne dziecko Eris w obozie mogłam iść na naradę. Czyli bycie jedyną ma jednak jakieś dobre strony... Inni grupowi poszli się przebrać do domków, a ja od razu poszłam na miejsce narady.
A tak z innej beczki. Przechodząc do sali rekreacyjnej zauważyłam, że na obrzeżach prostokąta w który były ustawione domki zaczęła pojawiać się nowa budowla. Cała była z ciemno-granatowej skały. Cyklopi nosili więcej głazów pogwizdując sobie z cicha. Wiedziałam czyj to domek. To domek bogini Eris, mojej matki, i to ja miałam w nim zamieszkać.
Nie wiem czemu na tę myśl ogarnęło mnie smutne uczucie. No tak, nie będę mieszkać z Nikiem. Domek wyglądał jakby mógł być ukończony już za dwa, góra trzy dni. Szkoda... Polubiłam domek syna Hadesa.
Dotarłam do sali rekreacyjnej. Weszłam do środka. Nie byłam pierwsza, siedziało tam już dwóch obozowiczów. Nico (pewnie dostał się tu za pomocą cienia) i Clovis, grupowy domku Hypnosa. Może w przypadku tego drugiego „siedziało” to za dużo powiedziane. Clovis leżał rozwalony na kanapie i chrapał w najlepsze. Kiedy trzasnęłam drzwiami zamykając je za sobą, usiadł szybko, krzyknął coś co wspaniałomyślnie uznałam za „zaraz wstaję, mamo!” i opadł z powrotem na kanapę. Westchnęłam i usiadłam w jednym z foteli zagłębiając się w niego przyjemnie.
Nico siedział na fotelu obok mnie, który znajdował się bardziej w cieniu i wpatrywał się we mnie przez chwilę. Po krótkim czasie opuścił wzrok i cicho zapytał:
- To... Dlaczego krzyknęłaś kiedy Rachel wypowiedziała przepowiednię?
- Krzyknęłam bo... – głos mi się zaciął. Jak ja mam to wytłumaczyć? Postanowiłam powiedzieć to bez owijania w bawełnę – Usłyszałam w mojej głowie głos, który powiedział „Musisz się przygotować, Spite Altercation”. - Spojrzałam pytająco na Nica.
- Altercation? - tym razem to on spojrzał pytająco. Na mnie.
- Tak. Pięęęękne nazwisko, prawda? - opuścił znowu wzrok. Widać było mu przykro. I dobrze. (musisz wiedzieć, że nienawidzę mojego nazwiska. Brzmi okropnie!)
- Nie jest takie złe... Przynajmniej nie nazywasz się „anioł”, kiedy wszyscy mają cię za potwora... - mruknął, pewnie myśląc, że go nie słyszę, po czym dodał trochę głośniej– Wracając do rzeczy. Według mnie może to oznaczać tyle, że masz brać udział w tej misji. Poza tym to pasuje, nie? „półbóg będzie to: śmierć, złość i szczęśliwe bycie, które przyrodę kocha ponad swe krótkie życie”. Złość to ty. Nie chodzi mi o to, że się często złościsz, ale wiesz... Eris. - dodał szybko, widząc moją minę – A ś... Nieważne. Ale o co chodzi ze „szczęśliwym byciem”?
Niezbyt zgrabnie ominął śmierć. Pewnie tak samo jak ja był pewny, że musi tu chodzić o niego. No bo kurczę, śmierć? Jest jedynym dzieckiem Hadesa, poza tym roztacza wokół siebie mroczną aurę śmierci... Mnie to tam nie przeszkadza, ale niektórym może się nie podobać wysyłanie na misję syna Hadesa.
Zastanawiał mnie jednak fragment o „szczęśliwym byciu, które przyrodę kocha ponad swe krótkie życie”. A więc tak. Mamy: Szczęśliwe „cuś”, przyrodę i krótkie życie. To ostatnie mogło znaczyć dwie rzeczy: albo to „cuś” długo nie pożyje, albo po prostu ma jeszcze mało lat. Modliłam się do wszystkich znanych mi bogów, aby chodziło raczej o tę drugą opcję. Już zaczęłam się domyślać kogo mogła mieć na myśli Rachel-Wyrocznia...
Nico musiał zobaczyć zrozumienie malujące się na mojej twarzy i sam szybko zaczerpnął powietrza.
- Myślisz, że może chodzić o nią? Przecież ona jest taka mała. Nie pozwolą jej nawet wyruszyć na tę misję. Niedawno trafiła do obozu i jest chyba najmłodszą obozowiczką od bardzo, ale to bardzo dawna. - widać było, że boi się, że coś się jej stanie. Nie chce, żeby wyruszyła na misję.
- Nico, ja rozumiem o co ci chodzi, ale spróbuj znaleźć kogoś innego w obozie, kto tak by pasował do opisu z przepowiedni.
Nico próbował, ale nie udało mu się to. Zapadł się jeszcze bardziej w fotel (wyglądało to tak, jakby wtapiał się trochę w cienie) i westchnął z rezygnacją.
- No dobra. Masz rację. Musimy tylko wytłumaczyć to obozowiczom i Chejronowi.
Długo nie czekaliśmy. Drzwi otworzyły się z hukiem i do sali wparowało kilku grupowych. Jakiś gość od Nemezis, syn Aresa (słynna Clariss była w domu, w Nowym Yorku), Drew od Afrodyty (Piper na misji!), jakiś facet od Hekate, Kate Gardner od Demeter i paru innych, których jeszcze nie umiałam przypisać do ich boskich rodziców. No i oczywiście, Leo. Uśmiechnął się do mnie szeroko i opadł z hukiem na najbliższe mnie krzesło.
Facet od Hekate bezceremonialnie zrzucił Clovisa z kanapy i sam się na niej rozsiadł, chociaż trzeba mu przyznać, że zostawił miejsce dla jeszcze jednej osoby (czteroosobowa kanapa). Reszta rozsiadła się po pustych miejscach przy stole do ping-ponga i zaczęła ze sobą gawędzić. Do czasu kiedy wszedł Chejron. Wtedy wszystkie rozmowy zamilkły.
Centaur wszedł spokojnie do sali i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na wózku inwalidzkim i skurczył się do rozmiarów zwykłego człowieka. Wolałam się nie zastanawiać gdzie zniknęła jego hmm... zadnia część.
- Dobrze więc. Czy ktoś ma już jakieś pomysły co do rozwiązania przepowiedni?
- Ja mam. - Nico wyprostował się w swoim fotelu, tak, żeby wszyscy mogli go widzieć – Domyślam się o kogo może chodzić. Złość. To prawie oczywiste, że chodzi o Spite. - rozejrzał się po sali, jakby czekał aż ktoś zaprzeczy. Doczekał się.
- Tak? A jaki mamy na to dowód? Odpowiedź jest prosta. Nie mamy! - Drew wyglądała na zadowoloną ze swojej przemowy.
Leo wyglądał, jakby chciał ją udusić, a Nico obejrzał się na mnie i wzrokiem zachęcił do zabrania głosu. Dobrze, niech mu będzie. Opowiedziałam wszystkim o głosie, który usłyszałam w mojej głowie, pomijając moje nazwisko. (Nie muszą przecież znać każdego szczegółu... ) Mówiłam to patrząc w podłogę. Nie mogłam patrzeć na tych wszystkich ludzi którzy się na mnie gapili. Kiedy skończyłam odezwał się Chejron.
- Wierzę ci. Dobrze, wyruszysz na tę misję, ale ty byłaś wymieniona jako druga. Pierwsza była śmierć. I wydaje mi się, że wszyscy wiedzą o kogo tu chodzi – spojrzał na Nica, który kiwnął głową.
- Wiem – powiedział smutno (każdemu byłoby smutno, gdyby wszyscy kiedy tylko słyszą „śmierć” myśleli o tobie) – to jestem ja.
Tym razem nikt nie zaprzeczył. Może wiedzieli, że chodzi tu o Nica, a może się go bali i nie chcieli go denerwować. Ja natomiast byłam wniebowzięta. Może jechałam na śmiertelną misję, ale przynajmniej z kimś kto mnie lubi, a nie nienawidzi, tak jak np. Drew...
- A więc mamy już dwóch herosów. Został nam jeszcze trzeci. Ktoś ma jakiś pomysł?
Spojrzeliśmy na siebie z Nikiem, ale zanim któreś z nas się odezwało syn Hekate poruszył się na kanapie i otworzył oczy.
- Skoro ten ktoś „przyrodę kocha ponad życie”, to musi to być ktoś od Demeter. - zerknął niepewnie na Kate.
- O nie. Ja się z obozu nie ruszam i wiecie, że wielką optymistką nie jestem. Musi chodzić o kogoś innego z mojego domku. Kogoś stanowczo weselszego.
Wszyscy zaczęli myśleć, a na twarzach kilku osób zaczęło malować się zrozumienie. Nico postanowił wypowiedzieć na głos to co większość już zauważyła, ale nie chciała wypowiedzieć tego na głos.
- Tak. Według mnie chodzi o nową, najmłodszą córkę Demeter. Daisy Grass. Jest chyba najszczęśliwszą osobą jaką spotkałem, i nikt mi nie wmówi, że nie kocha przyrody.
Chejron już miał zaprotestować, ale syn Hadesa zgasił go jednym spojrzeniem swoich głębokich, czarnych oczu. Poznałam po tym, że nasze domysły były słuszne. Gdybyśmy nie mieli racji zaprzeczyłby na pewno.
Grupowi nie byli chyba zachwyceni wyborem herosów mających brać udział w misji. No tak. Byłam ja, od niedawna w obozie, a do tego córka Eris, niezbyt lubianej bogini. Nico di Angelo, wzbudzający raczej strach niż jakieś miłe uczucia, syn Hadesa, boga umarłych. I Daisy Grass. Właściwie to do Daisy nikt nic nie miał. Chodziło im o to, że była chyba najmłodsza w obozie i mieszkała tu krócej nawet ode mnie. Tak dopasowana drużyna nie wyglądała zbyt pewnie w ich oczach, a nie mogli nic powiedzieć, skoro taka była przepowiednia.
- Dobrze. Drużynę już mamy – powiedział niepewnie centaur nr 1 – Teraz zajmijmy się dalszą częścią przepowiedni. Wiemy, że musicie wyruszyć na zachód „Takie na zachodzie czeka ich zadanie”. O wiele ciekawsze i trudniejsze do zrozumienia jest, cytuję: „bóstwo co stracone odnajdzie i do powrotu nakłoni. dzięki nim sprawiedliwość bogom się pokłoni”. Stracone bóstwo? Jeżeli można wiązać ze sobą te dwa wersy bóstwem może być sprawiedliwość czyli Temida, ale nie wiemy czy oba wersy odnoszą się do tego samego. Już kiedyś popełniliśmy taki błąd myśląc, że Percy musi zginąć, kiedy tak naprawdę chodziło o Luka. „ W wiecznej ciemności otchłanie spadnie, czy zostanie”. To pozostawiam wam – spojrzał mi prosto w oczy. Jego oczy były pełne smutku, jakby myślał, że widzi mnie po raz ostatni w życiu. - No dobra. Koniec tego dobrego! Idziecie wszyscy spać. Kate! Masz rano powiadomić Daisy o jej udziale w tej misji. Nico, Spite zostańcie jeszcze chwilę chcę z wami porozmawiać o szczegółach wyprawy.

***

Chejron powiedział nam, że wyruszamy pojutrze o świcie i ze stoickim spokojem oświadczył, że nie rozumie tej misji. Naprawdę świetnie! Wszechwiedzący centaur nie wie o co chodzi w misji na którą się wybieram. Pewnie rozumiesz, jaka byłam szczęśliwa, po prostu aż skakałam z radości! Ale postanowiłam wyłączyć lub choć trochę poluzować opcję „pesymizm”. Na pewno nie będzie tak źle. Może uda nam się odkryć cel misji...
Po tej jakże pocieszającej rozmowie udaliśmy się do domku. Szliśmy w milczeniu, każde myśląc o tej dziwnej misji. Kiedy dotarliśmy do trzynastki i nadal milcząc udaliśmy się do swoich pokoi. Szybo wzięłam prysznic, przebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Mimo wielkiego zmęczenia wiedziałam, że długo nie zasnę. Zbyt wiele myśli krążyło mi w głowie.
Słyszałam kroki w sąsiednim pokoju. Nico chodził w tę i z powrotem coś do siebie mrucząc pod nosem. Niestety nie słyszałam co mówi. To i tak niesamowite, że słyszałam, że w ogóle to robi. Zastanawiało mnie czy mówi naprawdę do siebie, czy też rozmawia z jakimś duchem. Ale jego głos był monotonny, nie robił żadnych przerw i nie zarejestrowałam innego głosu. Wszystko wskazywało na to, że syn Hadesa prowadzi monolog z samym sobą. Słuchając jego przyjemnego głosu w końcu udało mi się wpaść w objęcia Morfeusza.

***

Znalazłam się w... No, w jakimś zupełnie ciemnym miejscu. Nie widziałam własnej, wysuniętej przed siebie dłoni. Niepewnie zrobiłam krok w przód i zachwiałam się. W ostatniej chwili cofnęłam nogę i odzyskałam równowagę. Z miejsca przede mną wiał chłód. Czułam, że stoję na skraju przepaści. Nagle usłyszałam za sobą westchnienie. Obróciłam się na pięcie i wytrzeszczyłam oczy.
Na ziemi leżała śpiąca kobieta. Promieniowała delikatnym i czystym światłem,dzięki czemu mogłam ją zobaczyć mimo tych egipskich ciemności.
Wyglądała jak moja ulubiona nauczycielka z trzeciej klasy. Jako jedyna traktowała mnie jak resztę klasy, sprawiedliwie. Nie była jak inne nauczycielki, które wyżywały się na mnie. Uwielbiałam ją.
Kobieta miała taką samą piękną twarz, długie i puszyste kasztanowe włosy i łagodny uśmiech. Ubrana była w zwiewną, białą, grecką suknię. Uwagę przykuwały jednak jej nogi. Były bose i (o zgrozo!) przywiązane łańcuchem do ziemi.
Od razu poczułam, że muszę ją uwolnić, pomóc jej. To było oczywiste, wyglądała tak niewinnie. Niesprawiedliwe by było gdybym ją tutaj zostawiła, na pastwę losu. Podeszłam do niej bliżej i przyjrzałam się łańcuchom na jej nogach. Już miałam wyjąć mój miecz, który był włożony do pochwy przy moim boku, kiedy usłyszałam, znowu od strony przepaści, jakiś skowyt. Zanim zdążyłam się obrócić stworzenie wydające ten straszliwy dźwięk minęło mnie w pełnym pędzie i stanęło nad piękną kobietą.
Był to niewątpliwie najokropniejszy i najbrzydszy potwór na świecie. Wyglądał jak ogromny wilk. Mogłabym porównać jego rozmiar z rozmiarem dużego samochodu terenowego, nie wliczając w to jego ogona. Właśnie, ogona. Ogon nie przypominał ogona wilka, cały był najeżony kolcami w odcieniach brązu i krwistej czerwieni. Tegoż samego koloru były jego oczy, patrzące z nienawiścią na wszystko dookoła, a zwłaszcza na tę kobietę. Sierść miał brudną i skołtunioną. Oblepiona była czymś co podejrzanie przypominało krew. Zawarczał na śpiącą i ukazał w ten sposób żółte, ostre jak brzytwa kły, które pod względem czystości pozostawiały wiele do życzenia. Niemal żałowałam, że dzięki światłu emanującemu z kobiety mogę go widzieć.
Nogi się pode mną ugięły, ręce zaczęły się trząść. Oddychałam spazmatycznie. Z początku wydawało mi się, że potwór mnie nie widzi, ale szybko wyzbyłam się tej złudnej nadziei. Wilczur zawarczał jeszcze raz, tym razem patrząc prosto na mnie, a ja stłumiłam krzyk. Stworzenie przechyliło łeb i usłyszałam w myślach głos. Był chropowaty i niski, nigdy nie słyszałam tak strasznego głosu.
- A więc takie coś ma powstrzymać mnie i moją panią. Takie chuchro! Takie żałosne stworzenie ma powstrzymać samego Morosa, syna Nyks, uosobienie gwałtownej śmierci, nieszczęśliwego losu i tragicznego zgonu! Lepiej będzie dla ciebie jeżeli zabiję cię już teraz!
Zaczął skradać się w moją stronę. Gdy patrzył mi w oczy widziałam w myślach wszystkie możliwe sposoby strasznej śmierci (nie muszę dodawać, że główną „bohaterką” tych scen byłam ja). Przerażenie ścisnęło mi gardło, nie mogłam wydobyć głosu. Nie mogłam nawet krzyknąć. Jedyne co byłam w stanie zrobić to cofać się na zesztywniałych ze strachu nogach. Wydało mi się, że to cofanie trwa już wieczność, a przecież za mną powinna być przepaść. Nie do końca wiem dlaczego, ale poczułam niemal ulgę, gdy poczułam na plecach chłodny powiew świadczący o tym, że zbliżam się do krawędzi urwiska. Moros przyspieszył, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że zaraz spadnę. Był już o metr ode mnie. Śmierdział jak rozkładające się mięso. Mdlący, gorzki zapach. Przestałam oddychać. Nie wiem czy z powodu smrodu, czy z przerażenia.
Podjęcie decyzji zajęło mi dosłownie pół sekundy. Wolałam spaść za krawędź ziejącą za moimi plecami niż dać się zabić temu potworowi. Zrobiłam ostateczny krok w tył i poczułam, że spadam. Już nic nie widziałam. Słyszałam tylko wściekły ryk niosący się za mną złowieszczym echem. Ryk, który zmienił się w odgłos konchy.

***

Usiadłam na łóżku nadal czując się jakbym spadała. Oddychałam szybko. Spróbowałam się uspokoić. Policzyłam do piętnastu. Mogłabym doliczyć pewnie do stu, zanim bym się uspokoiła, gdyby nie Nico. Wbiegł bez pukania do mojego pokoju i zdyszany oznajmił:
- Spite! To była koncha na śniadanie! Spóźniliśmy się!
Zdziwiłam się jego przejęciem. Zazwyczaj olewał pory jedzenia. Może zazwyczaj olewał, ale teraz był naprawdę przejęty. Ziewnęłam i powiedziałam mu, żeby wyszedł bo chcę się ubrać. Szybko założyłam czarne rurki i czerwoną koszulkę. Wybiegając z pokoju zarzuciłam moją skórzaną kurtkę. Powinnam chyba założyć koszulkę obozową, ale uważałam, że źle w niej wyglądam (i nadal tak sądzę).
Wbiegliśmy z Nickiem do kantyny. Na szczęście wielu obozowiczów jeszcze nie było, pewnie też zaspali, po tej nieprzespanej z powodu narady, nocy. Wrzuciłam całego naleśnika (z dżemem!) na ofiarę dla matki błagając ją o udaną misję, na którą miałam wyruszyć już jutro. Tak jak się spodziewałam nie odpowiedziała. Miałam nadzieję, że przynajmniej usłyszała moją prośbę i postara się jakoś nam pomóc. Szczerze w to wątpiłam.
Szybko zjadłam resztę śniadania i poszłam na arenę. Wiedziałam, że muszę poćwiczyć jeszcze przed misją. Nie zamierzałam dać się zabić, dlatego, że ostatni dzień w obozie spędziłam na obijaniu się. Trenowałam walkę na miecze z dziećmi Hermesa. Udało mi się już piętnasty raz z rzędu rozbroić Connora Hooda, kiedy stwierdziłam, że to nie ma sensu. Co mi niby da ćwiczenie z kimś gorszym ode mnie? Powiedziałam Hoodom, że się zmęczyłam (,żeby nie było im przykro) i poszłam na ściankę.
Cztery razy weszłam, dziesięć razy próbowałam wejść bez rezultatu. Skutki? Przypalona koszulka (kurtkę mądrze zdjęłam przed wspinaczką), zadrapania na dłoniach i kolanach, odciski i śmierdzące dymem włosy. To ostatnie było najgorsze. Z westchnieniem podniosłam się z trawy pod ścianką, gdzie podłam po ostatnim wejściu, i powlokłam się do domku umyć włosy.
Stałam pod prysznicem jakąś godzinę. Do czasu kiedy skończyła się ciepła woda. Ubrałam się w nowe ciuchy i wyciągnęłam mój plecak, który miałam ze sobą jeszcze tego dnia, kiedy uciekłam z domu. Zamyśliłam się. Od ucieczki minął zaledwie nieco ponad tydzień, ale ja czułam się jakby działo się to wieki temu. Od tego czasu zdążyłam pogodzić się z tym, że jestem półboginią. Przyzwyczaiłam się do wielu dziwnych rzeczy, które jeszcze tak niedawno uznałabym z wierutne kłamstwo. Teraz niemal żałowałam, że opuszczam obóz.
Wrzuciłam do plecaka moje ubrania, dziesięć złotych drachm od Chejrona, batonik-ambrozję, buteleczkę-nektar (te dwie rzeczy też dostałam od centaura) i przybory toaletowe. W plecaku znalazłam jeszcze pieniądze śmiertelników z czasu przed ucieczką. Nie wiedziałam dokładnie co trzeba zabrać na misję, ale wydawało mi się, że mam już wszystko (miecz miałam przy sobie, przypięty do pasa).
Zarzuciłam plecak na plecy (masło maślane :D ) i wybiegłam z domku, żeby zapytać się Leo czy jestem dobrze spakowana.

***

Siedziałam w bunkrze dziewiątym i patrzyłam na Leona, który Właśnie robił... Lodówkę. Miała to być bardzo pojemna lodówka, którą miał potem dać dzieciom Hekate, żeby zaczarowały ją tak, aby sama się napełniała.
Wcześniej dałam mu do zbadania mój plecak. Spojrzał na niego sceptycznie, po czym dorzucił jeszcze dwa batoniki ambrozji i buteleczkę nektaru. Kazał mi wziąć też cieplejszą kurtkę, ale stanowczo odmówiłam. Uwielbiałam moją starą, skórzaną. Nie zamieniłabym jej na żadną inną.
Przesiedziałam w bunkrze do obiadu, a po nim powłóczyłam się jeszcze po obozie. Spotkałam Daisy, która ganiała za mną przez następne pół godziny krzycząc:
- Idę z wami na MISJĘ!!! Na MISJĘ!!! Wiesz?! Tak?! To super nie?
Jeszcze raz weszłam na ściankę (po trzech próbach), pokonałam w walce na miecze tego dziwnego chłopaka od Hekate, który był wczoraj na na naradzie i przez chwilę ćwiczyłam strzelanie z łuku, a jako, że nie szło mi to zbyt dobrze, na kolację poszłam w złym nastroju.
Na kolacji spotkałam Nica. Siedział przy stoliku Hadesa i drwiąco się uśmiechał patrząc na Rachel wykłócającą się o coś z Chejronem. Sprawiał wrażenie naprawdę rozbawionego tą sytuacją. Wrzuciłam jabłko na ofiarę dla matki i usiadłam przy stoliku naprzeciwko Nica. Skinął mi głową. Dopiero teraz zauważyłam, że widziałam go dziś tylko rano, na śniadaniu. Cały dzień spędziłam na przygotowaniach do misji i siedzeniu w bunkrze dziewiątym. Ciekawe co robił prze ten czas... Może on też przygotowywał się do misji na swój sposób? Od kogoś słyszałam, że syn Hadesa ćwiczy walkę z umarłymi. Ciekawa byłam czy to prawda, ale bałam się go o to zapytać.
- Coś się stało? - Nico uniósł pytająco jedną brew – Jesteś wyjątkowo cicha...
Odpowiedziałam mu burknięciem, które mogło znaczyć „Nic...”, jeżeli miało się wyjątkowo dobry słuch. Nico miał. Wzruszył ramionami, a ja dojadłam resztę kolacji.


Po kolacji było ognisko, ale nie poszłam na nie podobnie jak Nico. Wcześnie rano mieliśmy wyruszyć na misję. Nie chciałam być niewyspana. Poszliśmy do domku, Nico życzył mi dobrej nocy i wślizgnął się do swojego pokoju. Powiedziałam „dobranoc” do zamkniętych drzwi jego pokoju i sama weszłam do mojego. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Zasnęłam wyjątkowo szybko, co było dziwne biorąc pod uwagę fakt iż w ciągu następnych paru dni czeka na mnie możliwa śmierć.

25 komentarzy:

  1. Ciekawe. Ten potwór nieszczęścia i gwałtownej śmierci mnie trochę przeraził. Ale rozdział fajny. I ten smutek Spite że nie będzie mieszkać z Nico w domku. To jest miłość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D I potwór miał przerażać... ;P

      Usuń
    2. I przeraża. To ci się udało :) Ja zapraszam na 7 rozdział na mojego bloga http://bezimienne-zycie-ellie.blog.pl

      Usuń
    3. Super rozdział :D (ten Twój, oczywiście...)

      Usuń
  2. super blog ;p
    zapraszam do mnie i proszę o komentarz http://carmen-16-danger-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam i skomentowałam. Przydałoby się usunąć u Ciebie kod obrazkowy ;P A na przyszłość... Jest strona: "Linki do innych blogów :D"

      Usuń
  3. No, mój kotletowy jednorożec wreszcie dotarł. Straszne korki były, poza tym nigdzie porządnej kanapki z keczupem dostać nie można ^^
    Przejdę więc do rozdziału: no piękny! ♥
    Długaśny, ciekawy i bez błędów! :3
    Wygląd bloga jest prosty, a tło mi się podoba. Aczkolwiek dodałabym jakiś nagłówek , wiesz z obrazkiem XD (jeśli jesteś chętna, chętnie ci takowyż zrobię, na przykład tych na moich blogach :p
    Pisz na pocztę gilpatryc@gmail.com )
    I ta lodówka pod koniec... Już czułam zapach świeżego keczupu z niej :)
    No i co by tu jeszcze... Taktak, mam!
    Nico di Angelo- syn Hadesa, a Anioł. Kochaaane ♥ *jednorożec kiwa głową, z maślanymi oczami typu "brałbym" XD*
    Dobra, kończę, bo jeszcze cię zanudzę, o zgrozo.
    *odlatuje na jednorożcu w stronę zachodzącego słońca*
    Ahoj! Niech żyje kotlet!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za przepiękny i długaśny komentarz!!!
      Keczup musi być... ;P
      Co do nagłówka to staram się znaleźć jakiś fajny obrazek, ale żaden nie ma dobrej rozdzielczości, więc męczę się dalej, a jak niczego nie znajdę to zgłoszę się do Ciebie :D
      Jeszcze raz dziękuję i życzę Ci duuuużo pięknych kotletów i zdrowia dla Twojego jednorożca...

      Usuń
  4. O mój boże! Ten blog jest GENIALNY!! Kocham go! Nie mogę się doczekać następnej części, ale poprostu to jest niesamowite!
    P.s
    http://katevallery4.blogspot.com/ --> nowy rozdział :3
    http://igrzyska-1.blogspot.com/ --> nowy blog ;3
    Wpadniesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za taki budujący komentarz!!! :D
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba, bo czytałam Twoje blogi i obydwa są świetne!!! ;P
    Ten "nowy blog" czytałam też już wcześniej, (pozdrawiam logicznie zbudowane zdania:D) ale nie wiem czemu go wtedy nie skomentowałam... Może się gdzieś spieszyłam... :( No, ale teraz to nadrobiłam!
    Jeszcze raz Ci dziękuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie miałam chwilkę wolnego czasu, żeby przeczytać Twój blog *tak, leżenie w domu z kaszlem i katarem ma jednak swoje dobre strony xd*
    Moje pierwsze wrażenie: WOW. Bardzo trudno jest pisać fanfiki w stylu podobnym do oryginalnego, a ja kiedy to czytałam, to myślałam tylko: Rick by tak napisał :)
    Logicznie zbudowana fabuła i niesamowita główna bohaterka, której imię kojarzy mi się ze pewnym napojem gazowanym ;p
    Masz ogromnego plusa za znaczące nazwisko (uwielbiam takie zabiegi w opowiadaniach :))
    Z ciekawości: kto jest Twoim boskim rodzicem?
    Pozdrawiam, życzę weny i w wolnym czasie zapraszam do mnie :)
    *muzyka z playlisty jest... brakuje mi słów, po prostu wszystkie piosenki, które na niej są bardzo kojarzą mi się z Persiakiem ^^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za taki długi i miły komentarz :D :)
      Bardzo staram się pisać w tym stylu co Rick, ale nie jestem pewna czy m to wychodzi O_o
      Wiem, że imię się tak kojarzy, ale ono też coś znaczy... Z nazwiskiem to się namęczyłam ,bo miałam już cały rozdział bez odpowiedniego nazwiska, ale zlitowała się nade mną (przez przypadek) pani od anglika... ;P
      Boski rodzic... Z tym mam problem... Kiedyś by pasował Hades, ale teraz... Nie wiem, może Apollo. Chociaż mój czarny humor... ;P
      A muzyka, to po prostu moje ulubione piosenki, ale mi też się kojarzą z całą tą serią (obydwoma :D)
      Twojego bloga czytam i go naprawdę uwielbiam!!!! Jest cudny i codziennie zaglądam, czy nie wstawiłaś kolejnego rozdziału... :D
      Jeszcze raz Ci dziękuję!!! :D

      Usuń
  7. oznajmiam że dodałam rozdział na blogu

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :D idę czytać, ale następnym razem, proszę... Wstaw w spamie ("linki do innych :D")

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyjeżdżam na weekend, więc nie będę odpowiadać i wstawiać nowych rozdziałów :( Przepraszam z góry

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja, jak to ja dopiero teraz zauważyłam tu nowego rozdziała, więc zostawię koma ;>
    Rozdział naprawdę bardzo fajny, błędów nie zauważyłam, rozdział niby długi, ale dopiero teraz się zczaiłam, że masz powiększoną czcionkę O.o
    No to ten, jedyne co mnie wkurza to twoja odmiana imienia "Nico" Nico to zawsze Nico kurczę ;/
    Kogo? nie Nika tylko Nico
    Komu? nie Niku tylko Nico
    to imię się nie odmienia ;/ mam nadzieję że to zmienisz (:
    Okej, ja już nie zanudzam, czekam na nn ;*
    Weny! ;>
    ~Mad ;**
    PS: na moim blogu pojawił się nowy rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D
      Mam powiększoną czcionkę, ale i tak zdaje mi się, że piszę długie rozdziały... Trochę mnie denerwuje, kidey na super blogu jest mała czcionka, bo mam astygmatyzm (a okularów nie chcę nosić... :D) i nie widzę literek...
      Co do Nico to nie byłam właśnie pewna, bo Rick czasami odmienia to imię, a czasami nie...
      Dziękuję jaszcze raz! :D

      Usuń
  11. Zajrzę jak będę miała czas :D
    Ale na następny raz proszę wstawiaj takie SPAM-y do zakładki : "linki do innych :D", Okay?
    Następny SPAM (każdy, nie tylko Twój... po prostu wykorzystuję okazję, żeby to powiedzieć :D), który będzie pod rozdziałem usunę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Swietny blog jeden z lepszych jakie czytałam :)! Mega pomysł z tą córką eris hociaż ja obstawiałam na hekate:P Powodzenia w dalszym pisaniu, a tak na marginesie to lepiej jak się do mnieprzyzwyczaisz bo na 100% będę tu wpadać buahahaha!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Hekate to niezły pomysł, ale już trochę oklepany...
      Postaram się do Ciebie przyzwyczaić i dziękuję, że będziesz wpadać ;P

      Usuń
  14. Z każdym kolejnym rozdziałem mam wrażenie, że to ty uczyłaś Riordana pisać.
    Rozdział fajny wię idę dalej.
    Żegnam.

    OdpowiedzUsuń

Zwracam się do wszystkich, którzy czytają tego bloga!!! Informuję, że dochód z każdego pozostawionego komentarza idzie na cele dobroczynne mające na uwadze dobro Dzikiej Przyrody, jako, że wielki bóg Pan naprawdę nie żyje!!!

Z wyrazami uszanowania,
Grover Underwood, Władca Dzikiej Przyrody