piątek, 20 czerwca 2014

One-Shot: Oczami syna Hadesa

Niestety nie miałam weny do tego opowiadania, ale za to powstało coś takiego...
Tego one-shot'a dedykuję Lakii za pomoc w poprawianiu go, za wystawienie "recenzji" i za ogólne wsparcie!
Jest to... fragment książki Rick'a pisany właśnie "oczami" Nico. Nie ma się to nijak do historii na moim blogu.
Bardzo proszę o komentowanie!
____________________________________

Ktoś powiedział mi, że zapisanie czegoś, co jest dla ciebie ciężkie pomaga w bólu. Cóż. Mam głęboką nadzieję, że się nie mylił, ponieważ nie chcę wyjść na ostatniego idiotę, który pisze pamiętnik. Nie jestem idiotą i nie będę pisał pamiętnika. Chcę zapisać tylko to jedno wydarzenie, może to rzeczywiście pomoże? Kto wie. Zacznę więc od dnia, w którym stałem się inną osobą. Albo inaczej. Od dnia, w którym odkryłem, że jestem inną osobą, niż myślałem.

Wybiegłem szczęśliwy z domku Hermesa. Właśnie dowiedziałem się, że wróciła misja, na którą wyjechała moja siostra Bianca. Kochałem ją jak nikogo innego. Była moją jedyną rodziną; matka umarła, a ojciec był bogiem [wtedy jeszcze nie wiedziałem jakim]. W każdym razie... Byłem nieźle obrażony na siostrę, która miała dość opiekowania się mną i dołączyła do Łowczyń Artemidy, a potem wyruszyła na niebezpieczną misję, ale i tak byłem szczęśliwy, że już wróciła i byłem gotowy się z nią pogodzić.
Postanowiłem zignorować koszmary, które nawiedzały mnie od kilku dni. Przedstawiały Bianc'ę stojącą w kolejce do wielkiego namiotu, w którym siedziało trzech facetów w złotych maskach. Nie wiedziałem wtedy dlaczego wiem, że nazywa się on Namiotem Sądu, ale byłem pewien, że gdyby sny były prawdziwe, to moja ukochana siostra byłaby już martwa. Po prostu to czułem. A mimo to postanowiłem zignorować to uczucie i nie popadać w panikę, ani w depresję. Ale byłem głupi... Przecież od początku mówiono mi, że sny są bardzo ważne, że prawie zawsze coś znaczą. Ale nie, ja musiałem być idiotą i mieć złudne nadzieje.
W każdym razie, wracając do tematu, wybiegłem właśnie z domku Hermesa, gdzie mieszkałem jako jeden z wielu „nieuznanych” dzieciaków czekających, aż ktoś się do nich przyzna. Wszyscy wyglądali podobnie, jakby czekali na ważny telefon, ale jednocześnie wiedzieli, że nikt nie ma do nich numeru. To było dołujące, ale ja starałem się nie załamywać. Ja miałem rodzinę, ja miałem siostrę. Nawet jeżeli nie mieszkała na stałe w Obozie, to jednak istniała, a Łowczynie czasem odwiedzały herosów.
I znowu odbiegłem od tematu. Dobra. Wybiegłem z domku i od razu popędziłem do Wielkiego Domu. Sypał śnieg, a przecież granice były zaczarowane tak, żeby pogodę dało się kontrolować. Na zewnątrz musiała być niezła zawieja. Byłem ciekawy, czy to z powodu bogów. Od kiedy dowiedziałem się, że istnieją we wszystkim szukałem ich ingerencji w nasz świat.
Wbiegłem na werandę i zastanowiłem się nad zapukaniem w drzwi. Z jednej strony, to było grzeczne, a z drugiej... mogliby mi nie pozwolić wejść.
Przez chwilę stałem na zimnie. Czułem, jak mróz szczypie mnie w policzki. Mimo wątpliwości zapukałem, ale też natychmiast otworzyłem drzwi.
Uśmiechnięty rozejrzałem się po pokoju, do którego wpadłem. Chejron i parę starszych obozowiczów siedziało przy stole do ping-ponga. Beckendorf, Silena Beauregard, bracia Hood, Clarisse od Aresa (wyglądała, jakby coś ją zaatakowało, nie chciałbym się z tym spotkać, co prawda nie poznałem dobrze córki boga wojny, ale z opowiadań innych herosów wynikało, że mam szczęście, że nie ma jej w obozie) i Annabeth. „Więc się udało!” - pomyślałem - „Misja się udała, przecież oni pojechali ją ratować!”. Nie widziałem wprawdzie mojej siostry, ale też nie było tam Łowczyń, uznałem, że pewnie jest gdzieś z nimi. Zignorowałem ponure miny herosów.
Przy stole siedziała jeszcze jedna osoba.. Percy. Na jego widok miałem ochotę uśmiechnąć się jeszcze szerzej. Ale nie zrobiłem tego, tylko zapytałem:
- Hej! Gdzie... Gdzie jest moja siostra?
Może ja się cieszyłem, że widzę syna Posejdona, ale on z widzenia mnie raczej nie był zadowolony. Zrobił grobową minę. Zapadło głuche milczenie. Co, na Hadesa się dzieje? Czy...? Nie, na pewno nie.
- Hej, Nico. - Wstał z krzesła. - Chodźmy się przejść, okej? Musimy porozmawiać.

Percy gadał i gadał, ale ja nic nie powiedziałem. W mojej głowie krążyła tylko jedna myśl, jak mantra: „Ona nie żyje. Nie mam nikogo.”.
Zostałem całkiem sam. Bez jedynej rodziny, jaką kiedykolwiek miałem. Matki nie pamiętałem, a co mi po ojcu, który nawet nie chce się do mnie przyznać?
Miałem tylko ją, teraz już nie. Nigdy z nią nie porozmawiam, już nigdy nie usłyszę jej śmiechu. Już nigdy mnie nie pocieszy, kiedy będę się bał.
Chłopak brnął coraz głębiej w bezsensowne tłumaczenie się. Coś o odwadze i bohaterskich czynach, o poświęceniu dla ogólnego dobra. Bzdury. On obiecał. Obiecał, że będzie ją chronił. Nie dotrzymał słowa. Cała jego postać rozsypała się w gruzach. Od początku był dla mnie kimś idealnym, jakby jedna z moich postaci w tej głupiej grze ożyła. Nienawidziłem się za to, co do niego czułem, ale myślałem przynajmniej, że mogę mu ufać. I ufałem, bardzo. Poprosiłem go, żeby zajął się moją siostrą, a on powiedział, że to zrobi. Spojrzałem w te jego zielone oczy i pomyślałem: ”Przecież jego nie można pokonać, to prawdziwy Heros”. Może tak, jago pokonać się się nie dało, ale to nie znaczyło, że może obronić wszystkich. Nie umiał obronić Bianki. Nie był herosem. Był zwykłym kłamcą, jak wszyscy wokoło.
- Chciała, żebym ci to dał. - Jego głos wyrwał mnie z rozmyślań. Podniosłem opuszczoną głowę i patrzyłem, jak wyciąga z kieszeni małą statuetkę bóstwa.
Wziąłem ją do ręki. To był bóg ubrany w czarną szatę, na której połyskiwały szkliste twarze. Jego oblicze było blade, a w oczach malowało się okrucieństwo. Nie widziałem go wcześniej, ale poznałem od razu. To był Hades, pan Podziemia.
Staliśmy w pawilonie jadalnym, w tym samym miejscu, w którym on przysiągł mi, że nic się jej nie stanie.
- Obiecałeś, że będziesz ją chronił – wydusiłem zbolałym głosem.
Percy skrzywił się. Oczy mówiły o wielkim bólu, jaki mu zadałem, ale nie przejąłem się tym. Nie chciałem się przejmować. Tępy ból po utracie siostry rozlał się na całe ciało. Nie czułem już nic poza nim. Nie mogło mi być przykro. Nie mogłem czuć.
- Nico – powiedział. - Próbowałem. Ale Bianca poświęciła siebie, aby ratować pozostałych. Mówiłem jej, żeby tego nie robiła. Ale ona...
- Obiecałeś!
Patrzyłem na niego starając się go znienawidzić. Do oczu powoli napływały mi spóźnione łzy. Ze złości zacisnąłem palce na figurce, którą nadal trzymałem w ręce. Zabolało mnie, ale mniej niż to, że ona nie żyła, ten ból odwrócił uwagę od tego gorszego, ale tylko na trochę.
- Nie powinienem ci ufać – głos mi się łamał, ale mówiłem to, co myślałem. Wyrzucałem z siebie cały ból. - Okłamałeś mnie. Moje koszmary były prawdziwe!
- Zaczekaj, jakie koszmary?
Nie trzeba było tego mówić. Teraz będzie starał się mnie pocieszyć. On nie jest Bianc'ą. Nie będzie mnie pocieszał.
Rzuciłem posążek na ziemię. Zabrzęczał na zamrożonej posadzce.
- Nienawidzę cię!
- Ona może jeszcze żyje – powiedział, ale w jego głosie słychać było tylko rozpacz. Nie było nadziei. - Nie wiem na pewno...
- Ona nie żyje. - Zamknąłem oczy. Czułem, że cały drżę. Moja głupota nie zna granic. - Powinienem się domyślić. Ona jest na Łąkach Asfodelowych, stoi przed sędziami, czeka na osąd. Czuję to. - Przed zamkniętymi powiekami migały mi obrazy. Nie tylko te, które widziałem we śnie, Również nowe.
- Jak to czujesz?
Miałem mu odpowiedzieć. O obrazach, o brzęczeniu w uszach i o snach. O snach pełnych martwych ludzi, których bałem się tak, że nie mogłem spać. Nie zdążyłem. Sen stał się jawą.
Na początku usłyszałem syczące, grzechoczące odgłosy. Potem zobaczyłem, jak spod ziemi wstają szkielety. Cztery szkielety w mundurach wojskowych. Trupy. Same kości, które wygrzebywały się z ziemi. Wyglądały jak marionetki, nie miały prawa się poruszać. A mimo to właśnie to robiły. Stanęły na nogach, a ich białe kości lśniły przerażająco w świetle księżyca.
Percy wyciągnął miecz, a ja usłyszałem krzyk, dopiero później zdałem sobie sprawę, że należał do mnie. Syn Posejdona odwrócił się na pięcie i stanął twarzą w twarz z szkieletowymi wojownikami. Wyglądał, jakby miał zamiar z nimi rozmawiać.
- Chcesz mnie zabić! - wrzasnąłem, chociaż nie do końca wierzyłem we własne słowa. - Sprowadziłeś te... te okropności?
- Nie! To znaczy tak, one za mną idą, ale nie! Uciekaj, Nico. Ich nie da się zniszczyć.
- Nie ufam ci! - Tym razem mówiłem prawdę. Nie ufałem mu, już raz popełniłem ten błąd. Nigdy więcej nikomu nie zaufam. Nikomu.
Pierwszy z wojowników rzucił się na chłopaka. Odparował jego uderzenie, ale ci, co zostali wcale się tym nie przejęli. Jednego ciął w brzuch tak mocno, że rozleciał się na kawałki, ale ku mojemu przerażeniu zaczął się ponownie odtwarzać. Następny stracił głowę, ale nic go to nie ruszyło i dalej atakował.
- Nico, uciekaj! - Powtórzył Percy, tym razem krzycząc. - Sprowadź pomoc!
- Nie! - przycisnąłem dłonie do uszu. Nie ucieknę.
Stałem w miejscu, z rękoma przy uszach, starając się zagłuszyć odgłosy walki własnym oddechem. Nie ruszę się z miejsca. Na złość temu kłamcy. Nie pobiegnę na pomoc, niech sam sobie radzi.
Wściekłem się na wojowników. Kolejne przerażające trupy. Było ich za wiele. Byli wszędzie. Na każdym miejscu, jako duchy. A ci byli z krwi i kości. Albo z samych kości.
Słyszałem, jak przez mgłę odgłosy walki. On nie miał z nimi szans, oni nie umierali.
- Nie! - wrzasnąłem jeszcze głośniej. - Wynocha! - włożyłem całą wściekłość na cały świat i ludzi w te słowa.
Ziemia się zatrzęsła. Otworzyłem oczy, w chwili, kiedy pod ich nogami rozwarła się szczelina, a chłopak odskoczył w ostatniej chwili. Wbrew woli poczułem ulgę. Nienawidziłem tego czegoś, co kazało mi ją czuć. Nienawidziłem Percy'ego Jacksona.
Szczelina zamknęła się z głośnym trzaskiem. Została tylko długa na siedem metrów rysa. Poczułem, jak opuszczają mnie siły, miałem ochotę osunąć się na kolana, ale nadal stałem, nie chciałem, żeby on wiedział to, co ja. A ja wiedziałem, że to ja stworzyłem tę przepaść.
- Jak ty to... - szepnął syn Posejdona z podziwem w głosie. Znałem ten ton. Często go używałem.
- Wynocha! - krzyknąłem. - Nienawidzę cię! Chciałbym, żebyś umarł!
To nie była prawda, mimo że chciałem, żeby się nią stała. Nie potrafiłem go nie... Nadal nie umiem tego powiedzieć, ale myślę, że nie trzeba. Udowodniłem to głupstwo swoim zachowaniem.
Ciągle drżąc z wściekłości zbiegłem po schodach, kierując się w stronę lasu. Słyszałem, że biegnie za mną, ale chyba się poślizgnął i został w tyle.
Wbiegłem między drzewa. Cienie przesuwały się szybko, a ja poczułem się trochę lepiej.
Nagle potknąłem się o korzeń. W ostatniej chwili, kiedy już miałem rozkwasić sobie twarz, skupiłem się w sobie, próbując otoczyć się miękkim mrokiem. Jest to uczucie nie do opisania. Zapadasz się w ciemność, a potem pędzisz. Uciekasz od wszystkiego. To jest szczęście.
Nie przerażały mnie już wycia i tajemnicze odgłosy. Nie wiem, jak długo to trwało, ale w końcu upadłem na trawę i zamknąłem oczy. Zasnąłem.

Obudziłem się gdzieś w lesie, ale na pewno nie tym, który rósł za Obozem Herosów. Poczułem się wolny. Mogłem iść, gdzie chciałem. Mogłem robić, co chciałem. A chciałem dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie. Już podejrzewałem, kto jest moim ojcem. Wiedziałem, że jeżeli się nie mylę, to moje miejsce stanowczo nie jest w Obozie. Był jeszcze jeden powód, ale nie chciałem go uznać.
Jestem synem Hadesa, a moje miejsce jest pomiędzy umarłymi. Jestem inny, niż myślałem. Jestem przeklęty.

20 komentarzy:

  1. Ave Spite!
    Ciekawie opisana końcówka "Klątwy Tytana"
    Nico. Nie jesteś przeklęty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Nico jest przeklęty, ale na swój genialny i najlepszy na świecie sposób!

      Usuń
  2. Na japonki Posejdona *^*
    Na gacie Hadesa *^*
    Na brodę Zeusa *^*
    Suuper One-Shot. Okropnie mi się podoba. Gdybym nie wiedziała, że to twoje to zastanowiłabym się czy to czasem nie napisać Riordan :O
    Wcale bym się nie obraziła, jakbyś (kiedy skończysz tego bloga, oczywiście. I mam nadzieję, że nie stanie się to szybko, bo polubiłam Spite) napisała wszystko z perspektywy Nico (no w sensie od PJ i BO KT).
    Tak więc, mam nadzieję, że dodasz rozdział jeszcze przed wyjazdem, bo jestem strasznie ciekawa kto to wejdzie do tej sali :O
    WENY!
    Pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie poradziłabym sobie bez pomocy Lakii :D
      Nie wiem, jak to będzie z następnym rozdziałem... Jeżeli sie pojawi, to będzie raczej krótki...
      Może napiszę jeszcze jakieś fragmenty z jego perspektywy ;P

      ~Spite z telefonu koleżanki :)

      Usuń
  3. Jedno słowo:
    B-O-S-K-I-E-!-!-!-!
    Świetnie opisałaś całą sytuację z jego perspektywy
    I co narobiłaś?
    Teraz jeszcze bardziej go wielbię!.
    No i coraz niecierpliwiej czekam na nexta!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Cieszę się, że jeszcze bardziej go wielbisz ;P

      Usuń
  4. Mistrzostwo! Boże jak ja nienawidze Percyego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Co za rachityczna infantylna wyobcowana wyfircykowana żałosna podróbka heteroselsualnego pedała!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ale miniaturka palce lizać, chociaż jak na mnie za mało agresji, no i mogłabyś napisać coś inspirowanego TYM zdięciem, wiesz którym, gdzie Percy stoi, a Nico podnosi mu koszulkę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morderco\! Nie przypominaj mi o tym zdjęciu!!! O_o
      Heteroseksualny pedał, powiadasz? Ciekawe...
      Dzięki :) I więcej agresji nie mogłam "dodać", bo to na podstawie książki ;P
      Ale jeszcze raz dzięki :D

      Usuń
  5. Fajna ta miniaturka. Wgl super pomysł, na nią miałaś. No i nic dziwnego, że jesteś z niej zadowolona (komentarz na blogu mammaris) ;).
    AVE SPITE!

    Leviosa
    (www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Czy ty mnie śledzisz? O_o Tak, na razie jestem z niej zadowolona, ale za jakiś czas stwierdzę, że jest do kitu... Na początku byłam zadowolona z pierwszych rozdziałów, ale teraz nie jestem w stanie ich czytać, bo tak mi się skręca w brzuchu ze złości, że takie coś pisałam.

      Jeszcze raz, dzięki :D

      Usuń
  6. Wybacz, że dopiero teraz, ale w weekend miałam kuzyna na głowie, a jeszcze musiałam kończyć własny rozdział (jak zwykle na ostatnią chwilę). No, rozumiesz. I już dość późno (jutro oczywiście na 8), więc pozwól, że będę się streszczać i nie dam tak rozległej recenzji, jak poprzednio. W sumie to będę się powtarzać, ale co mi tam - podoba mi się :) I to bardzo. Wiesz, w ogóle mam takie wrażenie, że tekst opublikowany na blogu wygląda lepiej niż tylko w open officie. Jest tak... Bardziej :) O tej porze już nie bardzo myślę, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, co miałam na myśli. Jak tak to czytam po ciemku i na blogu, to jest jeszcze lepiej :) I znów to powiem, co mi tam - kocham końcówkę! Jest po prostu epicka. Jak dla mnie to możesz częściej wstawiać takie one-shoty.
    I bardzo dziękuję za dedykację. E tam, nie masz mi za co dziękować. Praca nad tym tekstem była czystą przyjemnością, naprawdę :) Polecam się na przyszłość, a co złego, to nie ja!
    Wybacz, że tak krótko, ale jutro rano jednak powinnam być w miarę przytomna.

    Pozdrawiam,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lakio!
      Nie spodziewałam się, że w ogóle to skomentujesz! Już to czytałaś i mówiłaś mi, co o tym myślisz i pomagałaś w poprawianiu i pisaniu!
      Nie mam czego wybaczać, długość Twoich maili wystarcza za dwadzieścia Twoich komentarzy!
      Jeszcze raz BARDZO Ci dziękuję!!!

      Pozdrawiam,
      Spite

      Usuń
  7. Zacznę od tego, że mam słabość do opowiadań, które uzupełniają wydarzenia z książek <3.
    Historia naprawdę świetna, punkt widzenia małego, słodkiego Nica, a nie starego, ponurego syna Hadesa. Rób więcej takich one-shotów :D.

    A u mnie, po dłuuugiej przerwie, nareszcie nowy rozdział! ---> www.heroska-w-legionie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Tylko, że ja już prawie napisałam kolejny taki one-shot, ale on jest częścią z Domu Hadesa... I jest tam "starym ponurym synem Hadesa". No, może nie "starym".

      Zraz zajrzę do Ciebie!

      Usuń
  8. Hej! Hej hej hej! Jestem tu! (nie jestem pewna, czy mogę przeklnąć, ale...)
    To jest po prostu zajebiste! Genialne i wyrąbane na Olimp!
    Tak bardzo zazdrosna... :)
    Wiedziałam, że moja ulubiona czytelniczka jest zdolna, ale że aż tak?!
    Pozdrawiam jak sto pięćdziesiąt!

    OdpowiedzUsuń
  9. Więc tak... Zawsze lubiłam Percy'ego, ale ten one-shot sprawił, że zaczęłam się zastanawiać czy on faktycznie jest taki super... xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam... :) Percy jest okay, tylko go nie rozumiał :D Jak chcesz przeczytać więcej one-shotów, to mam na nie osobnego bloga, żeby tego nie "zaśmiecać" :)

      http://one-shoty-spite.blogspot.com/

      To link do niego ;)

      Usuń
    2. Chętnie poczytam, ale... Oj właśnie chciałam napisać, że kiedy będę miała czas, a strasznie nie lubie, kiedy ludzie mówią, że nie mają czasu :o postaram się zajrzeć niedługo... Może dzisiaj w nocy? xd

      Usuń

Zwracam się do wszystkich, którzy czytają tego bloga!!! Informuję, że dochód z każdego pozostawionego komentarza idzie na cele dobroczynne mające na uwadze dobro Dzikiej Przyrody, jako, że wielki bóg Pan naprawdę nie żyje!!!

Z wyrazami uszanowania,
Grover Underwood, Władca Dzikiej Przyrody