Niestety nie miałam weny do tego opowiadania, ale za to powstało coś takiego...
Tego one-shot'a dedykuję Lakii za pomoc w poprawianiu go, za wystawienie "recenzji" i za ogólne wsparcie!
Jest to... fragment książki Rick'a pisany właśnie "oczami" Nico. Nie ma się to nijak do historii na moim blogu.
Bardzo proszę o komentowanie!
____________________________________
Ktoś
powiedział mi, że zapisanie czegoś, co jest dla ciebie ciężkie
pomaga w bólu. Cóż. Mam głęboką nadzieję, że się nie mylił,
ponieważ nie chcę wyjść na ostatniego idiotę, który pisze
pamiętnik. Nie jestem idiotą i nie będę pisał pamiętnika. Chcę
zapisać tylko to jedno wydarzenie, może to rzeczywiście pomoże?
Kto wie. Zacznę więc od dnia, w którym stałem się inną osobą.
Albo inaczej. Od dnia, w którym odkryłem, że jestem inną osobą,
niż myślałem.
Wybiegłem
szczęśliwy z domku Hermesa. Właśnie dowiedziałem się, że
wróciła misja, na którą wyjechała moja siostra Bianca. Kochałem
ją jak nikogo innego. Była moją jedyną rodziną; matka umarła, a
ojciec był bogiem [wtedy jeszcze nie wiedziałem jakim]. W każdym
razie... Byłem nieźle obrażony na siostrę, która miała dość
opiekowania się mną i dołączyła do Łowczyń Artemidy, a potem
wyruszyła na niebezpieczną misję, ale i tak byłem szczęśliwy,
że już wróciła i byłem gotowy się z nią pogodzić.
Postanowiłem
zignorować koszmary, które nawiedzały mnie od kilku dni.
Przedstawiały Bianc'ę stojącą w kolejce do wielkiego namiotu, w
którym siedziało trzech facetów w złotych maskach. Nie wiedziałem
wtedy dlaczego wiem, że nazywa się on Namiotem Sądu, ale byłem
pewien, że gdyby sny były prawdziwe, to moja ukochana siostra
byłaby już martwa. Po prostu to czułem. A mimo to postanowiłem
zignorować to uczucie i nie popadać w panikę, ani w depresję. Ale
byłem głupi... Przecież od początku mówiono mi, że sny są
bardzo ważne, że prawie zawsze coś znaczą. Ale nie, ja musiałem
być idiotą i mieć złudne nadzieje.
W
każdym razie, wracając do tematu, wybiegłem właśnie z domku
Hermesa, gdzie mieszkałem jako jeden z wielu „nieuznanych”
dzieciaków czekających, aż ktoś się do nich przyzna. Wszyscy
wyglądali podobnie, jakby czekali na ważny telefon, ale
jednocześnie wiedzieli, że nikt nie ma do nich numeru. To było
dołujące, ale ja starałem się nie załamywać. Ja miałem
rodzinę, ja miałem
siostrę. Nawet jeżeli nie mieszkała na stałe w Obozie, to jednak
istniała, a Łowczynie czasem odwiedzały herosów.
I znowu odbiegłem od tematu. Dobra. Wybiegłem z domku
i od razu popędziłem do Wielkiego Domu. Sypał śnieg, a przecież
granice były zaczarowane tak, żeby pogodę dało się kontrolować.
Na zewnątrz musiała być niezła zawieja. Byłem ciekawy, czy to z
powodu bogów. Od kiedy dowiedziałem się, że istnieją we
wszystkim szukałem ich ingerencji w nasz świat.
Wbiegłem na werandę i zastanowiłem się nad
zapukaniem w drzwi. Z jednej strony, to było grzeczne, a z
drugiej... mogliby mi nie pozwolić wejść.
Przez chwilę stałem na zimnie. Czułem, jak mróz
szczypie mnie w policzki. Mimo wątpliwości zapukałem, ale też
natychmiast otworzyłem drzwi.
Uśmiechnięty rozejrzałem się po pokoju, do którego
wpadłem. Chejron i parę starszych obozowiczów siedziało przy
stole do ping-ponga. Beckendorf, Silena Beauregard, bracia Hood,
Clarisse od Aresa (wyglądała, jakby coś ją zaatakowało, nie
chciałbym się z tym spotkać, co prawda nie poznałem dobrze córki
boga wojny, ale z opowiadań innych herosów wynikało, że mam
szczęście, że nie ma jej w obozie) i Annabeth. „Więc się
udało!” - pomyślałem - „Misja się udała, przecież oni
pojechali ją ratować!”. Nie widziałem wprawdzie mojej siostry,
ale też nie było tam Łowczyń, uznałem, że pewnie jest gdzieś z
nimi. Zignorowałem ponure miny herosów.
Przy stole siedziała jeszcze jedna osoba.. Percy. Na
jego widok miałem ochotę uśmiechnąć się jeszcze szerzej. Ale
nie zrobiłem tego, tylko zapytałem:
- Hej! Gdzie... Gdzie jest moja siostra?
Może ja się cieszyłem, że widzę syna Posejdona, ale
on z widzenia mnie raczej nie był zadowolony. Zrobił grobową minę.
Zapadło głuche milczenie. Co, na Hadesa się dzieje? Czy...? Nie,
na pewno nie.
- Hej, Nico. - Wstał z krzesła. - Chodźmy się
przejść, okej? Musimy porozmawiać.
Percy gadał i gadał, ale ja nic nie powiedziałem. W
mojej głowie krążyła tylko jedna myśl, jak mantra: „Ona nie
żyje. Nie mam nikogo.”.
Zostałem całkiem sam. Bez jedynej rodziny, jaką
kiedykolwiek miałem. Matki nie pamiętałem, a co mi po ojcu, który
nawet nie chce się do mnie przyznać?
Miałem tylko ją, teraz już nie. Nigdy z nią nie
porozmawiam, już nigdy nie usłyszę jej śmiechu. Już nigdy mnie
nie pocieszy, kiedy będę się bał.
Chłopak brnął coraz głębiej w bezsensowne
tłumaczenie się. Coś o odwadze i bohaterskich czynach, o
poświęceniu dla ogólnego dobra. Bzdury. On obiecał. Obiecał, że
będzie ją chronił. Nie dotrzymał słowa. Cała jego postać
rozsypała się w gruzach. Od początku był dla mnie kimś idealnym,
jakby jedna z moich postaci w tej głupiej grze ożyła.
Nienawidziłem się za to, co do niego czułem, ale myślałem
przynajmniej, że mogę mu ufać. I ufałem, bardzo. Poprosiłem go,
żeby zajął się moją siostrą, a on powiedział, że to zrobi.
Spojrzałem w te jego zielone oczy i pomyślałem: ”Przecież jego
nie można pokonać, to prawdziwy Heros”. Może tak, jago pokonać
się się nie dało, ale to nie znaczyło, że może obronić
wszystkich. Nie umiał obronić Bianki. Nie był herosem. Był
zwykłym kłamcą, jak wszyscy wokoło.
- Chciała, żebym ci to dał. - Jego głos wyrwał mnie
z rozmyślań. Podniosłem opuszczoną głowę i patrzyłem, jak
wyciąga z kieszeni małą statuetkę bóstwa.
Wziąłem ją do ręki. To był bóg ubrany w czarną
szatę, na której połyskiwały szkliste twarze. Jego oblicze było
blade, a w oczach malowało się okrucieństwo. Nie widziałem go
wcześniej, ale poznałem od razu. To był Hades, pan Podziemia.
Staliśmy
w pawilonie jadalnym, w tym samym miejscu, w którym on
przysiągł mi, że nic się jej
nie stanie.
- Obiecałeś, że będziesz ją chronił – wydusiłem
zbolałym głosem.
Percy skrzywił się. Oczy mówiły o wielkim bólu,
jaki mu zadałem, ale nie przejąłem się tym. Nie chciałem się
przejmować. Tępy ból po utracie siostry rozlał się na całe
ciało. Nie czułem już nic poza nim. Nie mogło mi być przykro.
Nie mogłem czuć.
- Nico – powiedział. - Próbowałem. Ale Bianca
poświęciła siebie, aby ratować pozostałych. Mówiłem jej, żeby
tego nie robiła. Ale ona...
- Obiecałeś!
Patrzyłem na niego starając się go znienawidzić. Do
oczu powoli napływały mi spóźnione łzy. Ze złości zacisnąłem
palce na figurce, którą nadal trzymałem w ręce. Zabolało mnie,
ale mniej niż to, że ona nie żyła, ten ból odwrócił uwagę od
tego gorszego, ale tylko na trochę.
- Nie powinienem ci ufać – głos mi się łamał, ale
mówiłem to, co myślałem. Wyrzucałem z siebie cały ból. -
Okłamałeś mnie. Moje koszmary były prawdziwe!
- Zaczekaj, jakie koszmary?
Nie trzeba było tego mówić. Teraz będzie starał się
mnie pocieszyć. On nie jest Bianc'ą. Nie będzie mnie pocieszał.
Rzuciłem posążek na ziemię. Zabrzęczał na
zamrożonej posadzce.
- Nienawidzę cię!
- Ona może jeszcze żyje – powiedział, ale w jego
głosie słychać było tylko rozpacz. Nie było nadziei. - Nie wiem
na pewno...
- Ona nie żyje. - Zamknąłem oczy. Czułem, że cały
drżę. Moja głupota nie zna granic. - Powinienem się domyślić.
Ona jest na Łąkach Asfodelowych, stoi przed sędziami, czeka na
osąd. Czuję to. - Przed zamkniętymi powiekami migały mi obrazy.
Nie tylko te, które widziałem we śnie, Również nowe.
- Jak to czujesz?
Miałem mu odpowiedzieć. O obrazach, o brzęczeniu w
uszach i o snach. O snach pełnych martwych ludzi, których bałem
się tak, że nie mogłem spać. Nie zdążyłem. Sen stał się
jawą.
Na początku usłyszałem syczące, grzechoczące
odgłosy. Potem zobaczyłem, jak spod ziemi wstają szkielety. Cztery
szkielety w mundurach wojskowych. Trupy. Same kości, które
wygrzebywały się z ziemi. Wyglądały jak marionetki, nie miały
prawa się poruszać. A mimo to właśnie to robiły. Stanęły na
nogach, a ich białe kości lśniły przerażająco w świetle
księżyca.
Percy wyciągnął miecz, a ja usłyszałem krzyk,
dopiero później zdałem sobie sprawę, że należał do mnie. Syn
Posejdona odwrócił się na pięcie i stanął twarzą w twarz z
szkieletowymi wojownikami. Wyglądał, jakby miał zamiar z nimi
rozmawiać.
- Chcesz mnie zabić! - wrzasnąłem, chociaż nie do
końca wierzyłem we własne słowa. - Sprowadziłeś te... te
okropności?
- Nie! To znaczy tak, one za mną idą, ale nie!
Uciekaj, Nico. Ich nie da się zniszczyć.
- Nie ufam ci! - Tym razem mówiłem prawdę. Nie ufałem
mu, już raz popełniłem ten błąd. Nigdy więcej nikomu nie
zaufam. Nikomu.
Pierwszy z wojowników rzucił się na chłopaka.
Odparował jego uderzenie, ale ci, co zostali wcale się tym nie
przejęli. Jednego ciął w brzuch tak mocno, że rozleciał się na
kawałki, ale ku mojemu przerażeniu zaczął się ponownie
odtwarzać. Następny stracił głowę, ale nic go to nie ruszyło i
dalej atakował.
- Nico, uciekaj! - Powtórzył Percy, tym razem
krzycząc. - Sprowadź pomoc!
- Nie! - przycisnąłem dłonie do uszu. Nie ucieknę.
Stałem w miejscu, z rękoma przy uszach, starając się
zagłuszyć odgłosy walki własnym oddechem. Nie ruszę się z
miejsca. Na złość temu kłamcy. Nie pobiegnę na pomoc, niech sam
sobie radzi.
Wściekłem się na wojowników. Kolejne przerażające
trupy. Było ich za wiele. Byli wszędzie. Na każdym miejscu, jako
duchy. A ci byli z krwi i kości. Albo z samych kości.
Słyszałem, jak przez mgłę odgłosy walki. On nie
miał z nimi szans, oni nie umierali.
- Nie! - wrzasnąłem jeszcze głośniej. - Wynocha! -
włożyłem całą wściekłość na cały świat i ludzi w te słowa.
Ziemia się zatrzęsła. Otworzyłem oczy, w chwili,
kiedy pod ich nogami rozwarła się szczelina, a chłopak odskoczył
w ostatniej chwili. Wbrew woli poczułem ulgę. Nienawidziłem tego
czegoś, co kazało mi ją czuć. Nienawidziłem Percy'ego Jacksona.
Szczelina zamknęła się z głośnym trzaskiem. Została
tylko długa na siedem metrów rysa. Poczułem, jak opuszczają mnie
siły, miałem ochotę osunąć się na kolana, ale nadal stałem,
nie chciałem, żeby on wiedział to, co ja. A ja wiedziałem, że to
ja stworzyłem tę przepaść.
- Jak ty to... - szepnął syn Posejdona z podziwem w
głosie. Znałem ten ton. Często go używałem.
- Wynocha! - krzyknąłem. - Nienawidzę cię!
Chciałbym, żebyś umarł!
To nie była prawda, mimo że chciałem, żeby się nią
stała. Nie potrafiłem go nie... Nadal nie umiem tego powiedzieć,
ale myślę, że nie trzeba. Udowodniłem to głupstwo swoim
zachowaniem.
Ciągle drżąc z wściekłości zbiegłem po schodach,
kierując się w stronę lasu. Słyszałem, że biegnie za mną, ale
chyba się poślizgnął i został w tyle.
Wbiegłem między drzewa. Cienie przesuwały się
szybko, a ja poczułem się trochę lepiej.
Nagle potknąłem się o korzeń. W ostatniej chwili,
kiedy już miałem rozkwasić sobie twarz, skupiłem się w sobie,
próbując otoczyć się miękkim mrokiem. Jest to uczucie nie do
opisania. Zapadasz się w ciemność, a potem pędzisz. Uciekasz od
wszystkiego. To jest szczęście.
Nie przerażały mnie już wycia i tajemnicze odgłosy.
Nie wiem, jak długo to trwało, ale w końcu upadłem na trawę i
zamknąłem oczy. Zasnąłem.
Obudziłem
się gdzieś w lesie, ale na pewno nie tym, który rósł za Obozem
Herosów. Poczułem się wolny. Mogłem iść, gdzie chciałem.
Mogłem robić, co chciałem. A chciałem dowiedzieć się czegoś o
mojej rodzinie. Już podejrzewałem, kto jest moim ojcem. Wiedziałem,
że jeżeli się nie mylę, to moje miejsce stanowczo
nie jest w Obozie. Był jeszcze jeden powód, ale nie chciałem go
uznać.
Jestem synem Hadesa, a moje miejsce jest pomiędzy
umarłymi. Jestem inny, niż myślałem. Jestem przeklęty.
Ave Spite!
OdpowiedzUsuńCiekawie opisana końcówka "Klątwy Tytana"
Nico. Nie jesteś przeklęty.
Dzięki :)
UsuńNico jest przeklęty, ale na swój genialny i najlepszy na świecie sposób!
Spite Fangirl :P
UsuńNa japonki Posejdona *^*
OdpowiedzUsuńNa gacie Hadesa *^*
Na brodę Zeusa *^*
Suuper One-Shot. Okropnie mi się podoba. Gdybym nie wiedziała, że to twoje to zastanowiłabym się czy to czasem nie napisać Riordan :O
Wcale bym się nie obraziła, jakbyś (kiedy skończysz tego bloga, oczywiście. I mam nadzieję, że nie stanie się to szybko, bo polubiłam Spite) napisała wszystko z perspektywy Nico (no w sensie od PJ i BO KT).
Tak więc, mam nadzieję, że dodasz rozdział jeszcze przed wyjazdem, bo jestem strasznie ciekawa kto to wejdzie do tej sali :O
WENY!
Pozdrawiam
Nieoficjalna :3
Dziękuję :)
UsuńNie poradziłabym sobie bez pomocy Lakii :D
Nie wiem, jak to będzie z następnym rozdziałem... Jeżeli sie pojawi, to będzie raczej krótki...
Może napiszę jeszcze jakieś fragmenty z jego perspektywy ;P
~Spite z telefonu koleżanki :)
Jedno słowo:
OdpowiedzUsuńB-O-S-K-I-E-!-!-!-!
Świetnie opisałaś całą sytuację z jego perspektywy
I co narobiłaś?
Teraz jeszcze bardziej go wielbię!.
No i coraz niecierpliwiej czekam na nexta!
Weny!
Dzięki :)
UsuńCieszę się, że jeszcze bardziej go wielbisz ;P
Mistrzostwo! Boże jak ja nienawidze Percyego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCo za rachityczna infantylna wyobcowana wyfircykowana żałosna podróbka heteroselsualnego pedała!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ale miniaturka palce lizać, chociaż jak na mnie za mało agresji, no i mogłabyś napisać coś inspirowanego TYM zdięciem, wiesz którym, gdzie Percy stoi, a Nico podnosi mu koszulkę....
Morderco\! Nie przypominaj mi o tym zdjęciu!!! O_o
UsuńHeteroseksualny pedał, powiadasz? Ciekawe...
Dzięki :) I więcej agresji nie mogłam "dodać", bo to na podstawie książki ;P
Ale jeszcze raz dzięki :D
Fajna ta miniaturka. Wgl super pomysł, na nią miałaś. No i nic dziwnego, że jesteś z niej zadowolona (komentarz na blogu mammaris) ;).
OdpowiedzUsuńAVE SPITE!
Leviosa
(www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)
Dzięki :)
UsuńCzy ty mnie śledzisz? O_o Tak, na razie jestem z niej zadowolona, ale za jakiś czas stwierdzę, że jest do kitu... Na początku byłam zadowolona z pierwszych rozdziałów, ale teraz nie jestem w stanie ich czytać, bo tak mi się skręca w brzuchu ze złości, że takie coś pisałam.
Jeszcze raz, dzięki :D
Wybacz, że dopiero teraz, ale w weekend miałam kuzyna na głowie, a jeszcze musiałam kończyć własny rozdział (jak zwykle na ostatnią chwilę). No, rozumiesz. I już dość późno (jutro oczywiście na 8), więc pozwól, że będę się streszczać i nie dam tak rozległej recenzji, jak poprzednio. W sumie to będę się powtarzać, ale co mi tam - podoba mi się :) I to bardzo. Wiesz, w ogóle mam takie wrażenie, że tekst opublikowany na blogu wygląda lepiej niż tylko w open officie. Jest tak... Bardziej :) O tej porze już nie bardzo myślę, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, co miałam na myśli. Jak tak to czytam po ciemku i na blogu, to jest jeszcze lepiej :) I znów to powiem, co mi tam - kocham końcówkę! Jest po prostu epicka. Jak dla mnie to możesz częściej wstawiać takie one-shoty.
OdpowiedzUsuńI bardzo dziękuję za dedykację. E tam, nie masz mi za co dziękować. Praca nad tym tekstem była czystą przyjemnością, naprawdę :) Polecam się na przyszłość, a co złego, to nie ja!
Wybacz, że tak krótko, ale jutro rano jednak powinnam być w miarę przytomna.
Pozdrawiam,
Lakia
Lakio!
UsuńNie spodziewałam się, że w ogóle to skomentujesz! Już to czytałaś i mówiłaś mi, co o tym myślisz i pomagałaś w poprawianiu i pisaniu!
Nie mam czego wybaczać, długość Twoich maili wystarcza za dwadzieścia Twoich komentarzy!
Jeszcze raz BARDZO Ci dziękuję!!!
Pozdrawiam,
Spite
Zacznę od tego, że mam słabość do opowiadań, które uzupełniają wydarzenia z książek <3.
OdpowiedzUsuńHistoria naprawdę świetna, punkt widzenia małego, słodkiego Nica, a nie starego, ponurego syna Hadesa. Rób więcej takich one-shotów :D.
A u mnie, po dłuuugiej przerwie, nareszcie nowy rozdział! ---> www.heroska-w-legionie.blogspot.com
Dzięki :)
UsuńTylko, że ja już prawie napisałam kolejny taki one-shot, ale on jest częścią z Domu Hadesa... I jest tam "starym ponurym synem Hadesa". No, może nie "starym".
Zraz zajrzę do Ciebie!
Hej! Hej hej hej! Jestem tu! (nie jestem pewna, czy mogę przeklnąć, ale...)
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu zajebiste! Genialne i wyrąbane na Olimp!
Tak bardzo zazdrosna... :)
Wiedziałam, że moja ulubiona czytelniczka jest zdolna, ale że aż tak?!
Pozdrawiam jak sto pięćdziesiąt!
Dziękuję Ci bardzo! :D
UsuńWięc tak... Zawsze lubiłam Percy'ego, ale ten one-shot sprawił, że zaczęłam się zastanawiać czy on faktycznie jest taki super... xd
OdpowiedzUsuńoj tam... :) Percy jest okay, tylko go nie rozumiał :D Jak chcesz przeczytać więcej one-shotów, to mam na nie osobnego bloga, żeby tego nie "zaśmiecać" :)
Usuńhttp://one-shoty-spite.blogspot.com/
To link do niego ;)
Chętnie poczytam, ale... Oj właśnie chciałam napisać, że kiedy będę miała czas, a strasznie nie lubie, kiedy ludzie mówią, że nie mają czasu :o postaram się zajrzeć niedługo... Może dzisiaj w nocy? xd
Usuń